2018-06-25, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Radosława Trzaskowskiego, prezesa Lubuskiego Centrum Arbitrażu i Mediacji
- Kierowane przez pana Lubuskie Centrum Arbitrażu i Mediacji, za sprawą m.in. Zachodniej Izby Przemysłowo-Handlowej, promuje mediacje gospodarcze, a przecież pod mediacje podlegają wszystkie dziedziny prawa. Jak to rozumieć?
- I wszystkimi sprawami będziemy się zajmować, jeżeli pojawi się takie zapotrzebowanie. Zostaliśmy do tego zresztą powołani, ponieważ konflikty pojawiają się w każdym obszarze życia, a mediacja służy znajdowaniu optymalnego rozwiązania dla konkretnej sprawy z korzyścią dla zainteresowanych stron. Mamy więc mediacje cywilne, gospodarcze, rodzinne, oświatowe, administracyjne, a nawet karne. Natomiast jako Centrum realizujemy obecnie pewien projekt, którego głównym celem jest promowanie mediacji gospodarczych.
- Co jest największą zaletą mediacji gospodarczych?
- Jest ich sporo. Przede wszystkim czas. W sądach sprawy toczą się bardzo długo, często długimi latami, u nas sprawę będzie można załatwić praktycznie do trzech miesięcy, bo taki termin przyjmujemy. Dalej, wyrok nigdy nie jest na korzyść tylko jednej strony. Można powiedzieć, że obie wygrywają, choć każda musi pójść na kompromis. Bardzo ważną zaletą jest miejsce prowadzenia rozmów. Nie jest to miejsce otwarte, jak choćby sąd. Wszystkie spotkania mają charakter poufny i są znane tylko stronom oraz mediatorowi. Kolejna istotna rzecz, na tego rodzaju spotkaniach można powiedzieć wszystko, co może mieć wpływ na sprawę, a nie można byłoby tego ujawnić w sądzie. I te wiadomości nigdy nie mogą potem zostać wykorzystane, nawet w sytuacji, jeżeli mediacje nie zakończą się pozytywnym rozstrzygnięciem a sprawa będzie musiała trafić do sądu. Inna korzyścią jest to, że koszty takich mediacji są znacznie niższe.
- LCAiM tak naprawdę swoje drzwi na zewnątrz otworzy dopiero od września, gdyż w tej chwili pracujecie nad sprawami organizacyjnymi. Jakie będą procedury, tryb zgłaszania się do Centrum ze swoimi problemami?
- Możemy mówić tutaj o dwóch głównych drogach. Pierwszą jest skierowanie sprawy przed sąd. Wygląda to w ten sposób, że jeżeli sąd w trakcie prowadzenia danej sprawy zwróci uwagę, że dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie mediatora kieruje sprawę z urzędu. Druga droga to bezpośrednie zgłoszenie się do nas stron, które chcą pominąć drogę sądową. Oczywiście wniosek może złożyć tylko jedna ze stron, a zadaniem mediatora jest zachęcenie drugiej do rozpoczęcia mediacji. Od razu wyjaśniam, że tutaj nie ma wezwań i nakazów, wszystko opiera się na dobrowolności, a pisma kierowane do stron należy traktować jako zaproszenie do mediacji. Należy pamiętać jeszcze, że do mediacji może kierować każda instytucja, w tym policja czy prokurator. Przykładowo dzielnicowy zwróci uwagę, że źle się dzieje w nadzorowanej przez niego rodzinie, która nie może porozumieć się w jakiejś sprawie. Wtedy wychodzi on z propozycją włączenia do takiej dyskusji mediatora. Do mediacji sprawę może skierować przykładowo szkoła. Instytucja mediacji jest bardzo szeroka i w Polsce dopiero się tak naprawdę rozwija, ponieważ jest bardzo mało znana. Dopiero od 2-3 lat zaczyna się o tym mówić i od razu widać to po statystykach, że jednak coś się ruszyło w tym obszarze.
RB
Trzy pytania do Dominiki Muniak, reżyserki filmu „Landsberczanka”