2018-07-09, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Danela Puczyłowskiego, gorzowskiego księgarza i animatora życia kulturalnego
- Czy w księgarni przy Chrobrego można kupić gadżety związane z miastem?
- Oczywiście, można. Od zawsze były widokówki z miastem, ale teraz mamy magnesy, podstawki pod napoje, zakładki do książek. Wszystko z wizerunkami miasta. U nas mamy też pudełka z widokami miasta, ale tych nie sprzedajemy, używamy ich jako wyposażenie sklepu. Kiedyś takie rzeczy związane z pamiątkami z poszczególnych miast można było kupić w salonie Cepelii. Nie ma Cepelii, to my przejęliśmy poniekąd tę rolę.
- Gorzowianie i turyści pytają się o pamiątki z miasta?
- Powiem tak, ludzie, nasi klienci, bo nikogo nie pytam, czy jest turystą, owszem pytają. Modne są magnesy, więc pytają o magnesy. Ale najbardziej pytają o książki związane z Gorzowem. No i tu już zainteresowania i potrzeby są różne. Po pierwsze brakuje porządnego opracowania dziejów miasta, zwyczajnie dobrze napisanej historii – bo tego nie ma. Poza tym przydałby się dobry przewodnik. Najlepszy, jaki do tej pory się ukazał, to książka Krystyny Kamińskiej i Zbigniewa Rudzińskiego, ale ma już ponad 10 lat i trzeba by było to wydawnictwo zaktualizować. No i jeszcze jest zapotrzebowanie na albumy, taki ładne wydawnictwa z dobrymi zdjęciami, bo tego szukają ludzie na prezenty.
- Co trzeba zrobić, żeby zmienić te sytuację braku?
- Trzeba sobie samemu zacząć wydawać lub produkować różne gorzowskiego pamiątki – to oczywiście żart. Ale poważnie mówiąc, to potrzebny jest dobry wydział promocji miasta, który zadba właśnie o takie rzeczy. Bo takowe ma Zielona Góra, Sulęcin też ma się czym pochwalić. A u nas niestety cisza. No i jak było 750-lecie miasta, to owszem, ukazało się sporo książek, ale ze względu na to, że wydawnictwa były dotowane, nie można było ich nigdzie kupić. I to jest właśnie słaba strona. Dotacje – bez nich trudno cokolwiek wydać, ale nie można tego potem sprzedawać. I kółko braku wydawnictw się zamyka. Jeśli chodzi o różne inne przedmioty reklamowe, to na szczęście są producenci, którzy je wytwarzają. Ale podkreślę raz jeszcze, wydawnictwa to duża bolączka, którą należałoby szybko jakoś zaleczyć.
Renata Ochwat
Trzy pytania do Dominiki Muniak, reżyserki filmu „Landsberczanka”