2018-08-08, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Marty Bejnar-Bejnarowicz, przewodniczącej klubu radnych Kocham Gorzów
- Do trzeciego przetargu na remont ulicy Kazimierza Wielkiego zgłosiła się jedna firma. Do tego jej oferta była prawie dwukrotnie wyższa od zakładanej przez miasto. Czy można mówić już o całkowitym załamaniu rynku wykonawcy?
- Myślę, że należy mówić o kilku zjawiskach. Pierwsze - załamanie rynku inwestora, bo to oni mają w tej chwili problemy. Wykonawcy przebierają w ofertach, ale też borykają się ze swoimi problemami. Nie mają pracowników. Oznacza to, że niezbędne jest podniesienie płac oraz doliczenie do ceny inwestycji również obciążeń z tym związanych. Koszty pracy w budownictwie kubaturowym w województwie lubuskim potrafią dojść w ofertach nawet do 55 złotych za godzinę. Standardy oscylują w granicach 30 złotych. Boom inwestycyjny skończy się jednak wraz z zakończeniem perspektywy finansowej Unii Europejskiej na lata 2014-2020. Rynek jest obecnie zależny nie od standardowych cykli, ale od rzutów środków unijnych. Ponadto wstrzymanie programów przez ekipę rządzącą na początku ich kadencji, w celu – jak to określali – uporządkowania spowodowało wstrzymanie inwestycji na prawie rok.
- Czyli, że teraz mamy tak zwany efekt kumulacji?
- Dokładnie. Transport większości materiałów drogowych odbywa się za pośrednictwem PKP Cargo, które najzwyczajniej w świecie nie ma takich mocy przerobowych aby bez kłopotów nadrobić roczny przestój. 100 km transportu materiału TIR-em zamiast koleją, kosztuje tyle co wartość tegoż materiału. No i mamy taką sytuację, że dwa lata temu budowa czy modernizacja drogi kosztowała 8 milionów, a dziś 12. Tak to politycy potrafią sabotować własną gospodarkę.
- To co zrobić, żeby chętnych było więcej, a proponowane stawki nie aż tak wysokie w stosunku do tego co planuje inwestor?
- Ja bym postawiła inne pytania. Może kosztorysy nie są przypadkiem niedoszacowane? Może dokumentacje projektowe nie są wystarczająco sprawdzane przy odbiorze i braki w nich wyłapują dopiero potencjalni wykonawcy? Trudno powiedzieć. Skala dziwactw, jakie obserwujemy w wydziałach odpowiedzialnych za inwestycje i remonty przestaje być śmieszna, kiedy mieszkańcom każe się płacić za to grube miliony. Tak, czy siak, znalezienie winnego nie rozwiązuje problemu. Musimy zoptymalizować procesy inwestycyjne w mieście. Wieloletni Plan Inwestycyjny powiesić na kołku, tam, gdzie jego miejsce, a sporządzić racjonalny i wykonalny program inwestycji. Trzeba uczciwie powiedzieć, że cztery lata tego misz-maszu spowodowało totalny chaos w finansach miasta. Rozmawiamy o milionach na Grand Prix, na Dni Gorzowa, na czekoladki z logo czy samochody dla prezydenta a zaczyna nam brakować na nakładki asfaltowe ulic, z których deszczówka leje się ludziom do mieszkań albo udrażnianie studzienek czy łatanie szkolnych dachów.
RB
Trzy pytania do Ireneusza Macieja Zmory, byłego prezesa Stali Gorzów, obecnie przewodniczącego klubu radnych Platformy Obywatelskiej