Gorzów ma się stać miastem wygodnym dla mieszkańców

2018-08-28, Trzy pytania do...

Trzy pytania do Jerzego Synowca, adwokata, radnego klubu Kocham Gorzów

- Rozpoczęła się kampania wyborcza przed wyborami samorządowymi, które czekają nas 21 października. Jako mieszkaniec Gorzowa, co chciałby pan usłyszeć w tej kampanii od kandydatów na prezydenta i radnych?

- Przede wszystkich chciałbym jak najszybciej poznać listę kandydatów nie tylko do rady miasta, ale także do rad powiatów czy sejmiku województwa. Dla mnie nazwiska są ważne, bo to jest kwestia wiarygodności ze strony uczestniczących w kampanii ugrupowań. Po drugie, chciałbym oczywiście poznać programy, ale takie realne i dające nam szansę uczynienia z Gorzowa miasta nowoczesnego, bardziej estetycznego. Nie musimy wzorować się na Nowym Jorku, Paryżu czy Warszawie. Ale możemy brać przykład z Poznania lub ze Szczecina, a nie z okolicznych pipidówek. Dzisiaj, niestety, w sobotę po południu centrum Gorzowa wygląda smutno. Jest brudne i puste, zamiast tętnić życiem. Będę popierał te programy, w których wyraźnie będzie zapisane, że Gorzów ma się stać miastem wygodnym dla mieszkańców. Co przez to należy rozumieć? Musimy zainwestować w rozwój żłobków, przedszkoli, szkół, dróg, parków. Miasto ma się wyróżniać ładnymi domami i ulicami. Kiedyś priorytetem wszystkich kandydujących były rozmowy o bezrobociu. Dzisiaj tego tematu praktycznie nie ma, bo nie ma bezrobocia. Podobnie jest ze ściąganiem dużego przemysłu. Jak ktoś będzie chciał przyjść do nas inwestować, to przyjdzie. Jako miasto naprawdę mamy na to niewielki wpływ. Dlatego dzisiaj wszystkie siły powinniśmy skierować na promowanie polityki prospołecznej.

- Z tymi wyborczymi programami najczęściej jest tak, że niewielu ludzi je słucha, a już nikt praktycznie nikogo za nic nie rozlicza. Nie obawia się pan, że ponownie zwycięży kampania wizerunkowa?

- Zapewne spora część wyborców ulegnie tej modzie. Niemal na całym świecie w prowadzonych kampaniach najważniejszy jest wygląd kandydata i to co mówi. W Europie do tego ostatnio widzimy falę populizmu. W wyborach lokalnych jest podobnie, ponieważ partie polityczne najczęściej zajmują się szerzeniem własnej ideologii. Inaczej to wygląda w sytuacji ugrupowań miejskich, jak choćby nasze. My zajmujemy się tylko Gorzowem, bo nie mamy żadnych aspiracji politycznych. Nikt z nas nie ma ambicji bycia posłem, senatorem, nie musimy przez to promować się szerzej.

- Cztery lata temu w Gorzowie wyniki wyborów prezydenckich zaskoczyły wszystkich obserwatorów. Może nie tyle samo zwycięstwo Jacka Wójcickiego, ile rozmiary tej wygranej już w pierwszej turze. Czy jest możliwe, że tym razem dojdzie do podobnej niespodzianki i utraty stanowiska przez obecnego prezydenta?

- Myślę, że tak i mam nadzieję, że dojdzie do zmiany. Oczywiście stawiam na naszą kandydatkę, Martę Bejnar-Bejnarowicz, ale dlatego, że pozostali kandydaci już się zużyli zarówno poprzez swoją nadmierną przez lata aktywność lub jej całkowitego braku. Powiedzmy sobie obiektywnie, że kandydaci wystawieni przez partie polityczne są bardzo dobrze znani mieszkańcom i wiele już im nie mogą zaoferować. Wpływ na wynik wyborów prezydenckich może mieć także to, że Marta Bejnar-Bejnarowicz jest tak naprawdę pierwszą kobietą z realnymi szansami na zwycięstwo i zostania prezydentem miasta. Do tego ma ona wizję, której nie mają inni. I to pociągnie gorzowian do zagłosowania nad jej ofertą. Więcej będzie można powiedzieć po profesjonalnie przygotowanych sondażach, które zlecimy niezależnej sondażowni, bo także będziemy chcieli sprawdzić, jak układają się głosy mieszkańców.