2018-09-27, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Daniela Rutkowskiego, dziennikarza Radia Gorzów
- W sobotę w Lesznie odbędzie się drugi finałowy mecz o drużynowe mistrzostwo Polski pomiędzy Fogo Unią Leszno i Cash Broker Stalą Gorzów. Z jakimi szansami na ten rewanż, Twoim zdaniem, wybierze się zespół trenera Stanisława Chomskiego?
- Najczęściej mówi się o dwóch scenariuszach. Pierwszy zakłada, że już po dziesiątym wyścigu gorzowianie będą mogli się spakować i wracać do domu. Drugi, bardziej optymistyczny zakłada, iż nasi wstrzelą się w tor, pojadą z zębem i już na początku spotkania zaskoczą gospodarzy, co zagwarantuje nam wyrównaną walkę do ostatniego biegu. I ten drugi scenariusz bardziej mnie przekonuje, bo w Lesznie stalowcy w ostatnich latach dają sobie radę. Doceniam oczywiście klasę Byków, dlatego musimy im czymś zaskoczyć. Poza świetną jazdą trzech liderów muszą znaleźć się też zawodnicy drugiej linii, którzy będą dorzucać pojedyncze punkty.
- Masz okazję od kilkunastu już lat komentować mecze naszych żużlowców w Radiu Gorzów. Czy spotkania o najwyższą stawkę, jak te finałowe lub nawet o brązowy medal, wyzwalają przy ,,sitku’’ większą adrenalinę?
- Oczywiście, do tego dodałbym jeszcze pamiętne mecze z Intarem Ostrów o awans do ekstraligi, ale także pojedynki prestiżowe w rundzie zasadniczej. W tym z Unią Leszno czy lubuskie derby. Przy czym te w rundzie zasadniczej mają nieco niższą stawkę i tutaj bardziej liczy się widowisko. Jeżeli w danym biegu po starcie nic się nie dzieje trudno wyzwolić z siebie dodatkowe pokłady energii. W przypadku pojedynków o najwyższą stawkę dochodzi jeszcze cała otoczka. Do dzisiaj w pamięci mam wspomniane mecze z Ostrowem o awans i choćby protest złożony przez rywali, którzy zażądali zmierzenia gardzieli gaźnika w motocyklu Mateja Ferjana. Napięcie było ogromne. Pamiętam, jak w 2012 roku w Tarnowie zdobywaliśmy srebrny medal i choć finał został przegrany, to jednak była duża radość z wywalczenia wicemistrzostwa. Już po meczu bardzo długo chodziłem z mikrofonem po torze i rozmawiałem na żywo z zawodnikami, działaczami, trenerami. Po krótkiej chwili smutku, że nie udało się wygrać, nagle we wszystkich nas wybuchła radość z wielkiego jednak wtedy sukcesu, jakim był udział w finale po 15 latach. Podobnie było w 2014 roku, gdy nasi żużlowcy po 31 lat sięgnęli po złoty medal. Z tamtego finału najbardziej utkwiło mi w pamięci, jak Krzysiek Kasprzak w Lesznie wystrzelił jak z katapulty i z ogromną siłą uderzył w bandę. Po czym wstał i mocno naładowany emocjonalnie walczył dalej o każdy punkt. I właśnie takie wydarzenia przechodzą potem do historii, są zapisywane w kronikach.
- Na zakończenie sezonu żużlowego czeka nas jeszcze ostatnie tegoroczne Grand Prix. Czy na stadionie w Toruniu stać będzie jeszcze Bartka Zmarzlika na podjęcie walki o mistrzostwo świata, czy raczej powinien się już pogodzić ze srebrnym medalem?
- Tai Woffinden przez cały sezon prezentuje wysoką formę i nawet jak miał słabsze chwile każdorazowo potrafił zdobywać te punkty. Wygrał trzy rundy, siedem razy był w finałach na dziewięć startów. Te liczby są imponujące. Brytyjczyk jest bardzo doświadczony, do tego jest sprytny, potrafi poradzić sobie w najtrudniejszych momentach. Po tym poznaje się mistrzów świata. Natomiast to co zrobił w tym sezonie w Grand Prix Bartek Zmarzlik jest wielkim wyczynem. Po pierwszych startach wydawało się, że będzie walczył o utrzymanie w cyklu, a tu we wspaniałym stylu walczy do końca o złoto. Znając naszego 23-latka jestem przekonany, że w Toruniu nie odpuści żadnego wyścigu. I Woffinden o tym wie, dlatego będzie musiał trzymać się na baczności. Walka będzie toczyć się do końca.
RB
Trzy pytania do Moniki Studenckiej, projektantki, zwyciężczyni konkursu Recykling Fashion Show