2019-01-24, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Witolda Głowani, honorowego prezesa Stali Gorzów
- Czym różni się aktywność dzisiejszych działaczy sportowych od tej, która była pana udziałem kilkadziesiąt lat temu, jako prezesa wielosekcyjnego klubu?
- To są dwa inne światy. Sport zawodowy, z którym mamy do czynienia od chwili zmiany ustroju w Polsce, w wielu dyscyplinach bardzo mocno zmienił system zarządzania klubami. Szczególnie wszędzie tam, gdzie działalność nie jest oparta na własnym narybku zawodniczym. Skoro dzisiaj można wymienić niemal cały skład z sezonu na sezon, to oznacza, iż głównym zadaniem działaczy jest pozyskiwanie pieniędzy i poszukiwanie coraz lepszych zawodników. Kiedyś było to niemożliwe, dlatego działacze skupiali się głównie na pracy u podstaw i budowie odpowiedniej atmosfery wokół zarządzanego przez siebie środowiska ludzkiego. Kilka dni temu rozmawiałem z trzykrotnym drużynowym mistrzem świata na żużlu Andrzejem Pogorzelskim i w pewnej chwili również zeszliśmy na temat dawnego sportu. Obaj stwierdziliśmy, że różnice są tak znaczące, że porównywanie tych czasów mija się z celem. Ponadto dzisiaj idzie się w kierunku budowy wielkich widowisk sportowych, przypominających bardziej cyrk niż normalne imprezy sportowe.
- Jest jeszcze w tym zawodowym sporcie miejsce dla romantyków, marzycieli?
- Na szczęście jest, bo o sporcie zawodowym mówimy, kiedy spoglądamy na wierzchołek piramidy. Gdy spojrzymy niżej dojrzymy sport dzieci i młodzieży czy nawet starszych, ale amatorski, gdzie cały czas rozwija się zabawę i radość. Moja prawnuczka uprawia pływanie, idzie jej bardzo dobrze i widzę, jak to wszystko działa. Część kosztów pokrywają rodzice, sporo pomaga samorząd i w takim sporcie zawsze będzie miejsce dla romantyków. Dla tych, którzy chcą coś osiągnąć, zrobić coś ważnego dla innych, nie czerpiąc z tego tytułu większych korzyści dla siebie.
- Na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy odeszli byli prezesi Stali Gorzów, pańscy przyjaciele, Janusz Nasiński i Zygmunt Koziara. Jak pan ich wspomina i co im zawdzięcza klub?
- Zacznę od wyjaśnienia, kto mógł zostać w ,,naszych’’ czasach prezesem czy wiceprezesem klubu. Przede wszystkim osoba bardzo zaangażowana w działalność sportową, ale i decyzyjna w strukturze zakładowej. Dokładnie w Zakładach Mechanicznych ,,Gorzów’’, które były patronem klubu. Wiadomo, że były to czasy, w których sportowcy byli zatrudniani w zakładzie na etatach pracowniczych, a przecież do pracy nie chodzili. Żużlowcy przykładowo byli zatrudniani na odlewni, bo tam były najwyższe płace. Kierownikiem wydziału był Janusz Nasiński. I kiedy mocno wszedł on w sport, w pewnym momencie został prezesem, bo tak było łatwiej zarządzać klubem. Do tego ważne było budowanie w zakładzie atmosfery wokół sportu, bo nie wszyscy pracownicy byli kibicami, a wszyscy ponosili koszty związane z prowadzeniem klubu. Zygmunt Koziara także kochał sport, był bardzo zaangażowany we wszystko co robił i miał ciepłe podejście do otoczenia. I w pewnym momencie on przejął stery, ale na krótko ze względu na wyjazd do Sulęcina. Swoją drogą żużel, bo on był wizytówką klubu, na szczęście bardziej łączył załogę niż dzielił.
RB
Trzy pytania do Moniki Studenckiej, projektantki, zwyciężczyni konkursu Recykling Fashion Show