2020-09-18, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Jerzego Synowca, prawnika, społecznika i radnego
- Ponownie powrócił temat usunięcia z nazwy miasta przymiotnika Wielkopolski. Wierzy pan, że kiedyś uda się osiągnąć ten cel?
- Gdybym nie wierzył to zapewne nie poruszałbym tego tematu. Wierzę, że z czasem do większości ludzi dotrą racjonalne argumenty przemawiające za powrotem do starej nazwy miasta, jakim był Gorzów. W Stargardzie Szczecińskim przez wiele lat szanowano przydomek Szczeciński, aż któregoś dnia zdecydowana większość mieszkańców opowiedziała się za jego likwidacją. Gorzów od dawna jest największym polskim miastem mającym w nazwie przydomek. Gdyby zapytać się mieszkańców różnych miast, czy wyobrażają sobie Toruń Kujawski, Białystok Podlaski, Sosnowiec Śląski myślę, że zdecydowana większość odpowiedziałaby, że to jakaś bzdura. A Gorzów Wielkopolski jest tolerowany, choć historycznie i geograficznie nasze miasto nie ma nic wspólnego z Wielkopolską. Jak komuś zależy na jeszcze wyższej randze miasta zawsze możemy zmienić naszą nazwę na Gorzów Mazowiecki i wtedy będziemy kojarzeni z Warszawą. Swoją drogą, żyjemy w jakim dziwnym trójkącie bermudzkim. Wokół Gorzowa Wielkopolskiego jest Ośno Lubuskie, Strzelce Krajeńskie, Nowogródek Pomorski. Nikt chyba nie jest w stanie połapać, o co w tym wszystkim chodzi, skoro te miejscowości leżą w promieniu 50 kilometrów.
- Dlaczego pozbycie się Wielkopolski z nazwy jest takie ważne?
- Przydomek świadczy o tym, że Gorzów w odbiorze ogólnopolskim jest małym miastem, które obecnie jest wyszukiwane gdzieś w rejonie Ostrowa Wielkopolskiego czy Grodziska Wielkopolskiego. Nam zależy na promowaniu miasta i na tym, żeby wszelkie akcje marketingowe były nakierowane na budowę rozpoznawalności naszego miasta. Dlatego promujemy Gorzów, a nie Gorzów Wielkopolski. Po co są hasła ,,Gorzów Przystań’’ czy ,,Gorzów #StądJestem’’. Kluby sportowe promują Gorzów, nie Gorzów Wielkopolski. Przydomki mają małe miejscowości, żeby można było je odróżniać od siebie i potrafić szybko lokalizować. To Gorzów Śląski musi posiadać ,,wyróżnik’’, żeby mógł być odróżniany od naszego Gorzowa. Wiadomo, że nasi mieszkańcy czy okoliczni wiedzą, że Gorzów i Gorzów Wielkopolski to te samo miasto, ale proszę mi wierzyć, że Polakom mieszkających na wschód od Warszawy nasz Gorzów kojarzy się z Wielkopolską i szukają nas koło Gniezna czy Kalisza. Ponadto, jako jedno z wiodących miast na zachodzie Polski, możemy być postrzegani jako poważny ośrodek gospodarczy, ale najpierw musimy się wypromować jako Gorzów.
- Skoro może to przynieść tyle miastu korzyści, to dlaczego część mieszkańców nie jest chętna tej zmianie?
- Ludzie generalnie przyzwyczają się do wszystkiego co ich otacza. Skoro od 70 lat mamy Wielkopolski, to po co zmieniać, tak wielu mieszkańców po prostu myśli. Po co zmieniać mieszkania, ulice, otoczenie wokół nas, skoro po staremu jest dobrze. Ja uważam, że powinniśmy iść do przodu. Tylko ruch oznacza postęp, coś nowego, coś lepszego. Najważniejsze jest, żeby do wszystkich dotarła informacja, że wszelkie zmiany dotyczące nazwy miasta nie pociągną za sobą żadnych kosztów dla firm i osób indywidualnych. Nie trzeba będzie aż do zużycia lub upływu ważności terminu zmieniać dokumentów, tabliczek, pieczątek, druków i innych rzeczy związanych z nową nazwą miasta. Kiedyś tak było rzeczywiście, dzisiaj już nie ma tego. Druga sprawa, o której już wcześniej wspomniałem, musimy umieć marketingowo rozegrać promocję miasta, żeby pokazać wszystkim, że jesteśmy dużym i ważnym ośrodkiem w pobliżu granicy polsko-niemieckiej, a nie – przepraszam za określenie – dziurą gdzieś w województwie wielkopolskim. To naprawdę ma znaczenie, jak jesteśmy postrzegani i gdzie jesteśmy lokalizowani.
RB
Trzy pytania do Pauliny Nowickiej z Działu Marketingu w INNEKO Gorzów