2020-09-22, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Krzysztofa Kielca, prezesa Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej
- Jak wygląda sytuacja z pozyskiwaniem inwestorów w ramach Polskiej Strefy Inwestycji w obecnym roku, który z wiadomych powodów jest dla gospodarki bardzo trudny?
- Na obszarze działalności naszej spółki, czyli w województwie lubuskim i w sporej części województwa zachodniopomorskiego i wielkopolskiego po niespełna dziewięciu miesiącach 2020 roku, z czego kilka było praktycznie wyłączonych ze względu na ogólnoświatową pandemię, odnotowaliśmy spore zainteresowanie inwestorów, a bieżący rok dla nas powinien być lepszy od poprzedniego. W chwili, kiedy rozmawiamy wydaliśmy dwanaście decyzji na łączną kwotę nakładów inwestycyjnych 730 milionów złotych. To nie wszystko, bo jesteśmy w trakcie wydania kolejnych 6-8 decyzji. Liczymy, że na koniec roku w sumie będzie ich w granicach 20 na łączną sumę zadeklarowanych nakładów w okolicach miliarda złotych. Takie dane w roku naprawdę dużych trudności nas cieszą i pokazują, że możemy osiągać zakładane cele. Dodam jeszcze, że firmy, z którymi zawieramy umowy są najczęściej z takich branż jak maszynowa, chemiczna, metalowa i budowlana.
- Czyli pieniądz nie boi się covida, chciałoby się w tym miejscu powiedzieć. Czy można to jakoś racjonalnie wyjaśnić, że w okresie pandemii pozyskujecie więcej inwestorów dla naszego regionu niż to miało miejsce w okresie ubiegłorocznego wzrostu gospodarczego?
- Trudno podać tutaj jednoznaczne przyczyny tej sytuacji, bo tych składowych na pewno jest bardzo dużo. Jestem przekonany, że tych inwestycji mielibyśmy więcej, gdyby nie covid. Z drugiej strony od chwili powołania przed dwoma laty Polskiej Strefy Inwestycji włożyliśmy bardzo dużo zaangażowania w promocję oraz liczne działania marketingowe prezentujące nową, zdecydowanie korzystniejszą dla podmiotów gospodarczych ofertę. Zaczyna to właśnie procentować. W naszych przewidywaniach mieliśmy założone, że kolejne lata będziemy kończyli z rosnącym wolumenem zainwestowanego kapitału. Pandemia nieco wyhamowała te inwestycje, bo wiele firm wstrzymało się na razie ze swoimi decyzjami ze względu na zwiększone obecnie ryzyko i turbulencje gospodarcze. Myślę, że najgorsze mamy chyba za sobą i nadchodzi czas odrabiania tegorocznych strat. Nie mówię oczywiście o naszych inwestycjach, ale o gospodarce jako całości. Inwestycje mają wspomóc w nadaniu większego impetu podmiotom na rynku, co się powoli zaczynać dziać. Natomiast musimy wiedzieć, że przyszłość gospodarcza jest niestety zależna od skutecznej walki z pandemią. Bez pokonania pandemii ciągle będziemy mieli ograniczenia optymalnych działań.
- Ostatnio miał pan okazję być na licznych forach ekonomicznych, na których dyskutowano o tym, jak wyhamować kryzys gospodarczy i jak najlepiej na nowo rozpędzić rynek?
- Miałem okazje być na trzech dużych wydarzeniach ekonomicznych, w Gdyni, Katowicach i w Karpaczu. Nastroje tam były umiarkowanie optymistyczne. Wszyscy byli zgodni, że powracamy na właściwe tory, o czym wspomniałem wcześniej, zarazem wskazując też na świadomość konieczności zachowania w najbliższych miesiącach szczególnej ostrożności, bo nikt nie ma wątpliwości, że wchodzimy w drugi etap pandemii. Przewidywania generalnie są takie, że w przyszłym roku nasze krajowe PKB powinno bardzo dynamicznie pójść do przodu i z nawiązką powinniśmy odrobić tegoroczne straty. Pamiętajmy, że kryzys nie wynika z ograniczeń strukturalnych, lecz z przestoju, który w części został sfinansowany przez budżet. I dopóki pandemia nie naruszy struktury gospodarki, czyli nie wpłynie na likwidację łańcuchów dostaw uniemożliwiając ich szybkie odtworzenie, dopóty możemy skutecznie się bronić. Nikt praktycznie nie dopuszcza też myśli o powtórce lockdownu, który mógłby być zabójczy dla gospodarki.
RB
Trzy pytania do Pauliny Nowickiej z Działu Marketingu w INNEKO Gorzów