2020-09-24, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Bogusława Nowaka, byłego żużlowca i trenera Stali Gorzów
- W niedzielę, 27 września minie 50 lat od pierwszego finału indywidualnych mistrzostw Polski na żużlu rozegranego w Gorzowie. Wyjątkowego tym bardziej, że zakończonego zwycięstwem Edmunda Migosia. Co pan najbardziej zapamiętał z tamtych zawodów?
- Jako początkujący żużlowiec dla mnie największe wrażenie sprawiło to, że mogłem ujrzeć w jednym miejscu całą galerię sław polskiego żużla w tym czasie. W finale pojechali między innymi wielcy rybniczanie – Antoni Woryna i Andrzej Wyglenda, bydgoszczanin Henryk Glücklich, wrocławianie Piotrek Bruzda i Jerzy Trzeszkowski, gdańszczanin Henryk Żyto czy Paweł Waloszek ze Świętochłowic. Oglądanie ich w akcji było dla mnie ogromnym przeżyciem, bo wszyscy byli dla mnie wielkimi mistrzami. Kolejna sprawa, to liczba widzów na stadionie. Na koronie były cztery rzędy mocno ściśniętych widzów, wszystkie miejsca siedzące, przejścia między sektorami były oczywiście zatłoczone. Chyba pół Gorzowa przyszło na te zawody. Po ich zakończeniu wszyscy byli bardzo szczęśliwi, bo kibicowali ,,Mundkowi’’. A on wykorzystał całą wiedzę zebraną przez lata startów, doświadczenie i atut własnego toru. Do tego był wielkim wojownikiem. On miał charakter wyjątkowego sportowca, takiego z prawdziwego zdarzenia. Może dlatego, że trenował wiele sportów, nie tylko żużel, ale i pływanie, kolarstwo czy wcześniej jeszcze boks. Był bardzo ambitny. To był świetny nie tylko zawodnik, ale i starszy kolega. Zdobycie przez niego mistrzostwa Polski wszystkich niezmiernie ucieszyło.
- W rocznicę tego wydarzenia obecna drużyna Stali ma szansę awansować do wielkiego finału PGE Ekstraligi Liczy pan na ten awans, czy spodziewał się pan, że po fatalnym początku sezonu, po sześciu porażkach nasza drużyna zdoła jeszcze podjąć walkę o medal?
- Bardzo liczę na awans. Wierzę, że szybko odrobimy dwa punkty straty. Ważne będzie, żeby wszyscy zawodnicy dobrze przygotowali się do zawodów i żeby nie powtórzyła się słaba dyspozycja Nielsa Kristiana Iversena, który we Wrocławiu nie zdobył żadnego punktu. Jego nawet w słabszej dyspozycji stać na 6-8 punktów. Uważam, że jak pojedziemy w finale nie będziemy bez szans na wywalczenie tam złotego medalu. Byłaby to piękna historia, bo początek sezonu rzeczywiście był jakiś dramatyczny. Nie warto już nawet wracać do tego, żyjmy dzisiejszą piękną chwilą.
- W przyszłym tygodniu w Toruniu rozstrzygną się losy mistrzostwa świata. Pan zapewne wierzy, że tytuł ten ponownie trafi do Bartosza Zmarzlika. Jakimi największymi atutami imponuje dzisiaj pański wychowanek, które mogą mu pomóc w zdobyciu tego mistrzostwa?
- Bartek wciąż się rozwija i dzisiaj jest dużo lepszym zawodnikiem niż jeszcze dwa lata temu, kiedy zostawał wicemistrzem świata. On naprawdę cały czas idzie do przodu i ja już nie wiem, na jaki jeszcze może wejść poziom. To udowodniły jego występy w Pradze, w której nigdy mu nie szło, ale pracą doszedł do takiego poziomu, że nic mu nie jest już straszne. Stawiałbym, że w Toruniu zostanie mistrzem nawet wtedy, gdyby musiał odrabiać kilka punktów do rywali. W sytuacji, kiedy ma przewagę, co prawda wciąż niewielką, uważam że powinno być mu jeszcze łatwiej walczyć o te mistrzostwo, choć doceniam klasę jego najgroźniejszych rywali. Dodatkowym atutem dla Bartka jest toruński tor. On go świetnie rozumie, dobrze sobie na nim radzi i tylko jakiś sportowy pech może mu przeszkodzić w sięgnięciu po złoty medal.
RB
Trzy pytania do Pauliny Nowickiej z Działu Marketingu w INNEKO Gorzów