2021-08-16, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Anny Puławskiej, kajakarki AZS AWF Gorzów, dwukrotnej medalistki olimpijskiej z Tokio
- Do Japonii leciała pani jako jedna z naszych kandydatek do zdobycia medali, ale po powrocie powiedziała pani, że została zaskoczona osiągniętym wynikiem. Czyżby rzeczywiście nie wierzyła pani w tak piękny sukces?
- Przed igrzyskami niczego nie chciałam deklarować, żeby nie wywierać dodatkowej presji, a jedynie skupić się na wykonaniu jak najlepiej swojej pracy i zrealizować marzenia. Będąc na miejscu w Tokio całkowicie odcięłam się od mediów społecznościowych, nie czytałam żadnych artykułów w portalach. Zresztą o nas, kajakarkach pisze się sporadycznie, w chwilach sukcesów lub porażek. Ważniejsze było idealne przygotowanie się do startów. Wiedziałam, że jak popłyniemy na swoim najwyższym poziomie nie wyjedziemy z Japonii z pustymi rękoma. Kiedy mijałyśmy linię mety najpierw w dwójce, potem w czwórce początkowo nawet się nie cieszyłam, bo nie chciałam się rozczarować. Naprawdę nie wiedziałam, na której pozycji wpływałyśmy na metę, tak byłam skupiona na jak najszybszym wiosłowaniu. Podczas wyścigu czwórek Karolina Naja jako jedyna z nas zaczęła od razu świętować, a potem zdziwiona zapytała, dlaczego nie podzielałyśmy jej radości. Czekałyśmy na oficjalne wyniki, mając w pamięci przypadek Marty Walczykiewicz, która na 200 metrów po wpłynięciu na metę zobaczyła, że jest trzecia i zaczęła się cieszyć z medalu, a po chwili zweryfikowano wyniki i znalazła się na czwartej pozycji ułamki sekund za Dunką.
- Każdy medal jest okupiony ogromnym wysiłkiem i latami ciężkiej pracy. Zapytam jednak wprost, czy te przywiezione z Tokio wymagały nadludzkiego wysiłku, czy jednak zdobyłyście je łatwiej niż się można było tego spodziewać?
- Mogę mówić za siebie. Kiedy stałam z Karoliną na dekoracji po dwójce zapytałam się ją, czy my naprawdę jesteśmy na igrzyskach? Ona szybko odpowiedziała, że tak Ania, to jest podium igrzysk olimpijskich. Tego dnia czułam się fantastycznie, jak wspomniałam wcześniej, lecąc do Japonii bałam się stresu, bałam się, że nie zaprezentuję optymalnej formy. Na szczęście tego dnia, w którym płynęłyśmy półfinał i finał byłam w świetnej formie. Skupiłam się na tym, że mamy zaledwie półtorej godziny różnicy pomiędzy obydwoma wyścigami. Kiedy wstałam czułam wewnętrzny spokój i wiedziałam, że będzie to dla mnie bardzo dobry dzień. W półfinale popłynęłyśmy z pewną rezerwą, po wyścigu wiedziałyśmy, że mamy zapas i dlatego odpaliłyśmy w finale. To był nas dobry wyścig, a więc można powiedzieć, że wszystko co sobie założyłyśmy wykonałyśmy w perfekcyjny niemal sposób. Medal w czwórce również bardzo mnie ucieszył, gdyż jest to historyczny, pierwszy polski medal kajakarski na tym dystansie. Wiele pokoleń zawodniczek o niego walczyło, udało się dopiero nam.
- Poleciała pani na igrzyska jako debiutantka. Szkoda, że na trybunach nie było kibiców, ale jak odebrała pan atmosferę na tej najważniejszej imprezie każdego czterolecia?
- Niektóre dziewczyny z kadry były już po raz trzeci na igrzyskach i sporo nam opowiadały o tych zawodach. Różnica pomiędzy innymi startami a tymi na igrzyskach jest przede wszystkim taka, że wszyscy są optymalnie przygotowani, znajdują się w najwyższej możliwej formie. Ja pojechałam z chłodną głową, wiedziałam, że nic nie muszę, wszystko mogę. To był dobry sposób, bo – jak wspomniałam – najważniejsze było pokonanie odwiecznego rywala sportowców, czyli stresu. Dużo pomogła mi Karolina Naja, z którą mieszkałam w pokoju i praktycznie cały czas przebywałyśmy ze sobą.
RB
Trzy pytania do Pauliny Nowickiej z Działu Marketingu w INNEKO Gorzów