2021-10-19, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Jacka Maciaka, organisty w parafii między innymi Chrystusa Króla
- Jak to się stało, że został pan organistą?
- To była chwila. Byłem po I komunii i byłem w kościele przy ul. Żeromskiego. Organista zagrał tocattę d-moll Jana Sebastiana Bacha. I ja już wiedziałem, co chcę robić. Wyobrażałem sobie, jak siedzę przy organach i gram właśnie tę kompozycję. To było coś niezwykłego. Zdecydowałem, że będę organistą. Uczyłem się prywatnie, brałem lekcje u organistów, a potem skończyłem studium organistowskie.
- Jak to jest być organistą kościelnym?
- Z potrzeby grania, to na pewno. Bycie organistą kościelnym, to posłannictwo przede wszystkim, a dopiero potem praca. Organisty nie ma w domu w niedziele, bo przecież ktoś musi grać do mszy. Do tego dochodzą wszystkie święta kościelne, a tych jest przecież sporo. Trzeba też doliczyć śluby czy pogrzeby. Organistą jest się dla pasji grania.
- W jakich kościołach pan pracował?
- Jak już mówiłem, zaczynałem od parafii przy ul. Żeromskiego. Tam w czasie nauki zastępowałem organistę, kiedy było trzeba. Potem pracowałem w parafii katedralnej, to było za czasów św. księdza proboszcza Stanisława Garncarza. Zdarzało mnie się wówczas stroić te organy. Grałem także w parafii przy ul. Niemcewicza. Potem był rozdział pod tytułem Piotrków Trybunalski i Giżycko, no i powrót do Gorzowa. Pracowałem pięć lat w katedrze, a teraz w parafii Chrystusa Króla. Trochę się tego doświadczenia zebrało.
Renata Ochwat
Trzy pytania do Grzegorza Musiałowicza, byłego radnego i kolekcjonera książek oraz druków ulotnych