2022-07-15, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Marka Towalskiego, byłego żużlowca Stali Gorzów
- Jak panu podobają się tegoroczne indywidualne mistrzostwa Polski na żużlu, które odbywają się w formule trzech turniejów?
- Powiem wprost, że ze zmiany systemu rozgrywek najbardziej cieszy się Bartek Zmarzlik. Co prawda żałował on trochę po pierwszych, zwycięskich zawodach w Grudziądzu, że to nie koniec mistrzostw, ale jeżeli ten system rozgrywek utrzyma się przez kolejne lata, to będzie on kolekcjonował złote medale. W którymś momencie zacznie gonić Tomka Golloba, mającego osiem tytułów. Przy jednodniowym turnieju wszystko może się wydarzyć. System wieloturniejowy jest korzystny dla stabilnych zawodników, takich, którzy w żadnych zawodach nie zejdą poniżej określonego pułapu punktowego. A najlepszym pod tym względem, nie tylko w Polsce, ale i na świecie jest gorzowianin.
- A pan za jaką jest formułą?
- W swojej niezbyt długiej karierze miałem okazję pojechać w kilku finałach, ale tylko raz w 1980 roku w Lesznie byłem pełnoprawnym uczestnikiem IMP. Nie miałem jakoś szczęścia do tych rozgrywek, kilka razem pojechałem jako rezerwowy na gorzowskim torze, ale nie mam wątpliwości, że jest to wyjątkowa impreza i tutaj powinna być w pełni zachowana tradycja. Należy jeździć według starego, sprawdzonego 20-biegowego turnieju bez żadnych wyścigów dodatkowych, eliminatorów, repasaży. Nie może być tak, że zawodnik przez cały turniej nie wygra wyścigu, a potem wyjdzie mu start w finale i zostaje mistrzem Polski. O tytule powinna decydować równa postawa przez całe zawody. Wyścigi dodatkowe mogą być tylko w sytuacji, kiedy przy równej liczbie punktów trzeba wyłonić medalistów.
- Niektórzy uważają, że jest to niesprawiedliwe, zwłaszcza, jeśli komuś przytrafi się defekt lub zostanie niesłusznie wykluczony?
- Pamiętam finał IMP w Gorzowie w 1976 roku. W jednym z wyścigów prowadził Edward Jancarz przed Jerzym Rembasem i Zdzisławem Dobruckim. Gorzowianie po kolei mieli defekty i leszczynianin sam dojechał do mety, dzięki czemu został mistrzem Polski. Dla mnie Zdzisiu, który już nie żyje, zawsze był i pozostanie w pełni zasłużonym zdobywcą tego tytułu. Defekty, różne dziwne zdarzenia są stałym elementem czarnego sportu i musimy to wkalkulować. Kiedy piłkarzowi minimalnie zejdzie piłki z nogi i trafi w poprzeczkę nie płaczemy potem, że przez to straciliśmy mistrzostwo świata. Sport to dziedzina składająca się z tysiąca różnych elementów i jeżeli ktoś danego dnia wszystko sobie dobrze poukłada, do tego będzie miał trochę szczęścia ten świętuje sukces.
RB
Trzy pytania do Pauliny Nowickiej z Działu Marketingu w INNEKO Gorzów