2023-02-20, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Krzysztofa Zarzeckiego, byłego kartingowca Stali Gorzów, potem żużlowca Kolejarza Opole oraz Śląska Świętochłowice
- W sporcie największe sukcesy odnosił pan w żużlu, ale zanim wsiadł pan na motocykl najpierw były kartingi. Jak to się zaczęło?
- Pochodzę z Jenińca, tam skończyłem szkołę podstawową. Potem, razem zresztą z Jurkiem Rembasem, chodziłem do szkoły przyzakładowej Ursusa, gdzie działała sekcja kartingowa, której kierownikiem był Antoni Kapusta. Bardzo dobrze mi się jeździło na kartingach, byłem desygnowany aż do trzech klas: młodzieżowej, popularnej i wyścigowej. Odniosłem parę sukcesów, ale po trzech latach zrezygnowałem.
- I przeniósł się pan do sekcji żużlowej Stali, ale nigdy nie pojechał pan w barwach tego klubu. Dlaczego?
- Trochę późno się zdecydowałem na ten krok, bo miałem już 19 lat. Byłem chłopakiem z prowincji, lekko bojaźliwy i może dlatego nie miałem tej odwagi, żeby wcześniej pójść do sekcji żużlowej. Trafiłem pod skrzydła trenera Kazimierza Wiśniewskiego. Mało tego, na jednym z pierwszych treningów tak niefortunnie uderzyłem w bandę, że uszkodziłem sobie czwarty krąg szyjny. Na tor powróciłem dopiero w następnym roku, ale jednocześnie dostałem kartę powołania do wojska i trafiłem do Opola. Po uzyskaniu zgody zacząłem jeździć w miejscowym Kolejarzu, tam też po kilku treningach zrobiłem licencję. W sumie przejeździłem tam cały 1979 rok. Potem przeniosłem się do Świętochłowic, ale zgodę musiała wyrazić Stal Gorzów, gdyż formalnie to tam rozpocząłem swoją przygodę ze sportem. Pamiętam, że klub dostał za mnie kilka par butów żużlowych.
- W Śląsku szybko został pan jednym z liderów zespołu. Jaki sukces ze sportowego dorobku najwyżej pan ceni?
- W Świętochłowicach było 21 zawodników i ówczesny trener Antoni Woryna szybko zrobił ze mnie prowadzącego parę. Ciężko pracowałem wtedy, żeby utrzymać ten dany mi kredyt zaufania. Co do sukcesu to najmilej wspominam 1983 rok i finał Mistrzostw Polski Par Klubowych w Zielonej Górze. W bardzo silnej obsadzie wywalczyłem z Jurkiem Kochmanem i Pawłem Waloszkiem srebrny medal. Wygrali gospodarze Andrzej Huszcza, Jan Krzystyniak i Maciej Jaworek, a na trzecim miejscu była Stal z Edkiem Jancarzem, Jurkiem Rembasem i Bogusiem Nowakiem w składzie. Zawody odbyły się na ciężkim po opadach torze i to nam sprzyjało, bo dobrze czuliśmy się kiedy było ,,pod koło’’.
RB
Trzy pytania do Adama Stańczuka, prezesa Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Tenisa w Gorzowie