2023-07-05, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Wioletty Gębicz, położnej, koordynatorki Szkoły Rodzenia w gorzowskim szpitalu
- Z jakim nastawieniem trafiają do szkoły rodzenia przyszli rodzice?
- Naszym celem jako szkoły jest przekazanie wiedzy z zakresu ciąży, porodu naturalnego i cięcia cesarskiego, połogu oraz późniejszej opieki nad dzieckiem. Omawiamy potrzeby dziecka, zasady bezpieczeństwa i pierwszej pomocy przedmedycznej. Rodzice dostają gruntowną wiedzę, która pozwoli im odnaleźć się w nowej roli. Uczestnicy szkoły rodzenia przychodzą tu z ciekawością – jak rozpoznać, że poród się zaczyna, jak będzie przebiegał, ile będzie trwał w różnych etapach, czy sobie z tym poradzą, czy będą umieli współpracować z położną, ale też chcą wiedzieć, czy dziecko sobie poradzi w czasie porodu, bo ono przecież mocno wtedy pracuje. Oczywiście są też obawy o komplikacje i powikłania zarówno w czasie fizjologicznego, jak i operacyjnego zakończenia ciąży. To, co wymieniłam, dotyczy rodziców, którzy tę przygodę mają przeżyć pierwszy raz. Natomiast ojcowie chcą się dowiedzieć, jak mogą wspierać partnerkę, jak zrozumieć jej potrzeby. Kierunek jest przecież jeden – dziecko. Po kursie zostaje w rodzicach ciekawość i zadaniowe podejście do porodu. Podczas zajęć obalamy też mity, które krążą wokół porodów. Zgodnie z zaleceniami Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego na zajęcia do szkoły rodzenia zapraszamy kobiety od 22. tygodnia ciąży z pisemną zgodą od ginekologa o braku przeciwwskazań do uczestnictwa. Z położną mamy zaplanowanych osiem zajęć, natomiast na życzenie rodziców mamy też spotkania z fizjoterapeutą dziecięcym i fizjoterapeutą uroginekologicznym.
- Kobiety wolą rodzić same czy wybierają porody rodzinne?
- Kiedy 18 lat temu zaczynałam zajęcia w szkole rodzenia, przychodziły głównie kobiety. Z każdym rokiem zmieniały się wspólne potrzeby przyszłych rodziców. W tej chwili na zajęciach w 80 proc. uczestniczą pary. Stereotyp na szczęście się zmienia. Są też takie sytuacje, że kobieta musi przebywać na patologii ciąży i wtedy pojawiają się tu tatusiowie i pytają, czy mogą chodzić na zajęcia sami. Podejście zmieniło się więc bardzo. To samo dotyczy porodów, zdecydowanie są to porody rodzinne, jest większa świadomość tego, że rodząca mama potrzebuje wsparcia. My jesteśmy otwarci na oboje rodziców, bo na przykład po cięciu cesarskim to tata widzi i przytula dziecko jako pierwszy. Przy operacyjnym zakończeniu ciąży osoby towarzyszące mogą być na sali wybudzeń i jeśli mama i dziecko czują się dobrze, mogą być razem i się sobą nacieszyć.
- Praca położnej jest wyjątkowo wymagająca i trudna. Ma pani satysfakcję z jej wykonywania?
- Jestem dumna, że jestem położną. Zawsze mówię rodzicom, że czuję się wyróżniona, że mogę na chwilę uczestniczyć w ich przygotowaniach do porodu i być razem z nimi w tej wyjątkowej przygodzie. To jest bardzo ważna chwila, która zmienia całe życie. Mam z tego ogromną satysfakcję. Absolutnie w tym zawodzie nie można wpaść w rutynę. W ogóle każdy zawód medyczny wymaga nie tylko kwalifikacji, doskonalenia, pogłębiania wiedzy, ale też ważny jest tu czynnik ludzki – empatia, poczucie sytuacji, pięknej, ale bardzo trudnej i wymagającej dla kobiety. Jako położna staram się słuchać i podążać za indywidualnymi potrzebami rodziców, zarówno przed porodem, w jego trakcie, jak i po nim. Być blisko, na ile pozwalają rodzice, wspierać, pomagać. Poród to jest cud, tak uważam, nawet jeśli jest on trudniejszy – dla mnie cały czas jest to cud narodzin, w której to niesamowitej chwili mam możliwość uczestniczyć.
Maja Szanter
Trzy pytania do Wiesława Ciepieli, rzecznika prasowego Urzędu Miasta