2024-02-21, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Sylwestra Lisa, strongmena o ksywie ,,Dzik Gorzowski''
- Pańska pasja do walk MMA oraz bycia profesjonalnym strongmenem rozpoczęła się cztery lata temu, ale zamiłowanie do sportu było znacznie szybciej. Dlaczego wybrał pan walki z MMA?
- Zacznę od tego, że moje zamiłowanie do sportu rozpoczęło się w czasach, kiedy zacząłem biegać, potem startowałem w różnych zawodach, często wygrywałem na dystansach 400 czy 1000 metrów. Z czasem zacząłem trenować sporty siłowe, związałem się z siłownią Gym przy ulicy Walczaka, gdzie często trenuję. Zawsze marzyłem żeby wejść do klatki i w walkach MMA zmierzyć się z wojownikami, którzy tak jak ja kochają sport. Na obecną chwilę moimi największymi sukcesami jest trzecie miejsce w mistrzostwach Polski Strongman, w zawodach Pucharu Polski siedmiokrotnie zajmowałem pierwsze miejsce, trzykrotnie byłem drugi i dwukrotnie trzeci. W walkach MMA mój bilans to cztery wygrane i jedna przegrana. Dodam jeszcze, że moim największym kibicem jest mój sześcioletni synek Szymon, które kocham ponad życie. Poza tym jest grupa ludzi, bez których trudno byłoby mi uprawiać ten sport. W tym miejscu dziękuję Rafałowi Gomule, dzięki któremu w ogóle trafiłem do tego sportu, dziękuję Mariuszowi i Michałowi z firmy Future Nieruchomości, Zbyszkowi i Sebastianowi z firmy Secret, ale przede wszystkich moich gorzowskich kibiców.
- Skąd wzięła się ksywka ,,Dzik Gorzowski''?
- W trakcie jednego z treningów w siłowni ktoś zwrócił uwagę, że przerzucałem akurat duże ciężary. W którymś momencie, kiedy akurat leżałem i podnosiłem na klatkę, mówiąc kolokwialnie, pięć razy po 200 kilogramów, jeden z obserwatorów rzucił ,,ale dzik’’. I tak zostałem dzikiem, dla odróżnienia w kraju zaczęto dodawać, że gorzowskim.
- Kiedy pan nie trenuje i nie bierze udziału w zawodach, to pomaga innym. Na czym ta pomoc dokładnie polega?
- Nie lubię się tym chwalić, gdyż nie robię tego dla poklasku, ale skoro już padło to pytanie. Staram się pomagać i sam w tym też uczestniczę w organizowaniu zbiórek dla chorych dzieci, które muszą przejść drogą operację, a nie stać ich rodziców na wyłożenie pieniędzy. Realizuję też wykłady o demoralizacji, depresji a nawet hejcie w zakładach poprawczych, domach dziecka, ośrodkach i szkołach.
Ryszard Waldun
Trzy pytania do Jerzego Jurdzińskiego, prezesa Gorzowskiego Towarzystwa Muzycznego im. Henryka Wieniawskiego