2024-07-12, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Marka Towalskiego, byłego żużlowca Stali Gorzów
- Gorzowski żużel żegna kolejną ikonę tego sportu, bo Bogusław Nowak nie był chyba zwykłym żużlowcem. Jego wkład w rozwój tego sportu wydaje się być ogromny pod wieloma względami. Jaka jest pańska ocena dorobku popularnego Bogusia?
- Pełna zgoda. Bogusław swoją działalnością, zaangażowaniem szczególnie po zakończeniu kariery wniósł bardzo dużo do środowiska sportowego. Dlatego miał uznanie w całej żużlowej Polsce. Nie tylko w gorzowskim środowisku, z którego się wywodził, nie tylko w tarnowskim, gdzie budował podwaliny pod wielkie sukcesy tego klubu. On miał uznanie wszędzie. Zarówno wśród rówieśników, o których walczył, którym poprzez swoją fundację pomagał, organizował im wyjazdy do sanatorium, był motorem organizacji licznych spotkań. Ale miał też wielkie uznanie wśród młodszych, bo przecież wielu z nich wychował na minitorach, jego najbardziej znanym wychowankiem był Bartek Zmarzlik. Jakbyśmy policzyli jego wychowanków zapewne doliczylibyśmy się naprawdę wielkich liczb. I w tym gronie jest pokolenie Ryszarda Franczyszyna, Mirka Daniszewskiego, a więc chłopaków, którzy już dawno zakończyli kariery, potem było pokolenie Krzyśka Cegielskiego, teraz jeździ pokolenie Bartka Zmarzlika. To Boguś wymyślił rozwój miniżużla w naszym regionie. Jeździł z wioski do wioski i zachęcał do budowy minitorów. Poczynając od Marwic na polu Kazia Giżyckiego, a kończąc na profesjonalnym torze w Wawrowie. On do ostatnich dni o tym myślał, bo w ostatniej rozmowie zachęcał nas, żebyśmy wymienili nawierzchnię w Stanowicach. On ciągle tym żył.
- W przeddzień Grand Prix w Gorzowie pod koniec czerwca w hotelu Mieszko odbyło się tradycyjne Spotkanie Przyjaciół, na którym zabrakło Bogusława Nowaka, który leżał w szpitalu. Na tym spotkaniu wszyscy żyli brakiem głównego gospodarza, ale chyba nikt nie przypuszczał, że tak szybko się z nami pożegna. Jaki jest odbiór tej smutnej wiadomości w środowisku starszych przyjaciół Bogusia?
- Jak tylko pojawiła się informacja o śmierci Bogusia natychmiast rozdzwonił się mój telefon. Dzwonili głównie zawodnicy z naszych czasów, w tym ci co byli na tym spotkaniu. Wszyscy byli bardzo przygnębieni, ale co ważne, nazajutrz po tym czerwcowym spotkaniu w Mieszku zdecydowana większość kolegów wybrała się do szpitala. Na Dekerta było tak hucznie, że jak ktoś kolejny przychodził, a nie wszystkie panie pielęgniarki znały z nazwiska Bogusia, to i tak od razu kierowały do jego sali. Nikt nie przypuszczał, że tak naprawdę te odwiedziny były pożegnaniem.
- Boguś nie był tylko świetnym żużlowcem czy trenerem. On również był społecznikiem, walczył o prawa niepełnosprawnych. Czy on miał czas dla siebie?
- Praktycznie nie miał czasu, bo on musiał ciągle coś robić. Często mówił mi o spotkaniach w gronie niepełnosprawnych, on bardzo angażował się w pomoc innym, a także z racji też swojej rozpoznawalności w działalność społeczną. Taka ciekawostka, bo niewielu nawet o tym wie, ale od lat rozdawał swoje pamiątki sportowe, trofea dla tych, którzy prosili go o pomoc w licytacjach. Taki był, nie potrafił odmówić pomocy.
RB
Bogusław Nowak i Marek Towalski w latach startów w Stali Gorzów
Trzy pytania do Sławomira Sajkowskiego, nauczyciela fotografii w Zespole Szkół Kreowania Wizerunku w Gorzowie