2015-04-02, Trzy pytania do...
Trzy pytania do Krystyny Sibińskiej, posłanki Platformy Obywatelskiej
- Zapewne obserwuje pani wydarzenia społeczno-polityczne w naszym mieście. Minęły właśnie cztery miesiące od chwili zmian na szczytach władzy w Gorzowie. Jaka jest pani ocena, tego co się w tym czasie wydarzyło w mieście, albo co się nie wydarzyło?
- Wbrew pozorom wcale nie jestem daleko od gorzowskich spraw, ponieważ będąc nawet w Warszawie na bieżąco śledzę doniesienia naszych lokalnych mediów a także mam stały kontakt z kolegami radnymi z naszej partii. Na obecną chwilę, poza zmianami kadrowymi, niewiele jednak tu się dzieje. Mamy wiosnę i wydawało mi się, że wejdziemy w nią świeżym oddechem, zacięciem, z entuzjazmem. Liczyłam, że to nasze miasto objawi się jako czyste, posprzątane, kolorowe, wesołe. Niestety, brakuje mi tych przejawów nowości.
- Nie ma pani wrażenia, że jako Gorzów tracimy bezpowrotnie czas, choć tak naprawdę od dawna już go nie mamy?
- Rzeczywiście, ostatnia kadencja była przespana i stracona. Zaraz po wyborach rozmawiałam z prezydentem Wójcickim i deklarowałam mu daleko idącą pomoc i cały czas te deklaracje podtrzymuję. Dla mnie najważniejszy jest Gorzów i jestem zwolenniczką wspólnego budowania partnerstwa z różnymi siłami politycznymi i społecznymi. I to zarówno miejskimi jak też regionalnymi. Poprzedni prezydent nie był skory do takiej współpracy i jak to się skończyło, wszyscy wiemy. Naprawdę, bardzo chciałabym, żebyśmy spojrzeli na naszych południowych sąsiadów z Zielonej Góry, gdzie wspomniane partnerstwo działa znakomicie z korzyścią dla tamtejszej społeczności. Moderatorem takich działań musi być jednak prezydent Gorzowa. Na razie widocznie większość nowych jego współpracowników poznaje nasze miasto, bo sam Jacek Wójcicki zapewne je zna doskonale. Jest do tego samorządowcem z wieloletnim doświadczeniem, ale jak widzę zmiany kadrowe, to tak naprawdę samorządowcem jest tylko on. Mogłabym jeszcze dodać tutaj panią skarbnik. Ja pracowałam wiele lat w samorządzie gminnym i zapewniam, że nie jest to łatwa praca. Nie wystarczy poznać tylko miasto i jego strukturę. Trzeba dobrze radzić sobie z procedurami i znać prawo. Kiedy dokładnie to wszystko się pozna, praca może przynieść mnóstwo satysfakcji, jeżeli właściwie ją się wykonuje. Oczywiście możemy czekać dalej, ale czas powoli zaczyna działać na naszą niekorzyść.
- Pani poseł, od wielu tygodni gorzowianie dyskutują i konsultują w sprawie tzw. konsultacji społecznych. Idea zapewne jest ciekawa, ale czy przerzucanie wszystkiego na mieszkańców jest właściwe?
- Jestem zwolenniczką modelu szwajcarskiego, gdzie społeczeństwo może zabierać głos w sprawach tematycznych. Często odbywa się to poprzez referenda. Może nie wszyscy wiedzą, ale prezydencki projekt ustawy samorządowej wzmacnia pozycję mieszkańców i stwarza większe możliwości w procesach konsultacyjnych. Oczywiście nie jestem za tym, żeby dyskutować o wszystkim i o niczym. Żeby ludzie mogli rozmawiać na temat konkretnych spraw muszą wiedzieć o czym rozmawiają. W Gorzowie ciągle rozmawiamy o tramwajach, o Kostrzyńskiej, o hali widowiskowo-sportowej i nic z tego do tej pory nie wyszło. Dlaczego? Przyczyna jest prosta. Nigdy nie znajdziemy porozumienia na tematy wrzucone niczym wydmuszki. Żeby dyskutować trzeba najpierw przygotować realne warianty rozwiązań danego tematu. I poprzeć je właściwymi argumentami. Dlatego przyjmijmy proste założenie. Dajmy sobie czas na wstępną dyskusję, przygotowanie kilku wariantów, wybór poprzez konsultację i realizacja danej inwestycji. Koniec, kropka. Ciągłe bicie piany to tylko strata czasu i zdrowia. Zwłaszcza, że mamy inny problem, wynikający ze spuścizny po poprzedniej władzy. Nie mamy mianowicie przygotowanych projektów. Proces inwestycyjny doskonale znam, niedawno byłam m.in. z wiceprezydentem Łukaszem Marcinkiewiczem u ministra Waldemara Sługockiego, który powiedział wprost, że po pieniądze będą sięgać najlepsi. To prymusi dostają premie. A my jesteśmy w różnych fazach koncepcji, a nie ma już czasu na taką zabawę. Trzeba przygotowywać dokumentacje. To jest ostatnia szansa, kiedy możemy zdobyć duże zewnętrzne środki na inwestycje. Popatrzmy, jak dynamicznie działa Zielona Góra. Oni już połowę ringu zrobili, nie oglądając się na innych. Też miejmy wielkie plany, a nie dyskutujmy, czy Kostrzyńską zrobić metr szerszą czy węższą. Nie bądźmy małomiasteczkowi i nie wpędzajmy się w kompleksy. Niech drogi wjazdowe do miasta będą na skale europejską, godne, pięknie zrobione, świadczące o wielkości Gorzowa.
RB
Trzy pytania do Szymona Czajora, bramkarza CFB Stilonu Gorzów