2013-02-15, Trzy pytania do...
- Pańska firma znaczna część swojej produkcji, czyli schodów robionych z drewna na indywidualne zamówienie, sprzedaje w zachodniej Europie, gdzie widoczne są skutki kryzysu gospodarczego. Jak ten kryzys odbija się na waszej produkcji i sprzedaży w tych krajach?
- Muszę uczciwie przyznać, że my tego kryzysu jakoś nie odczuwamy. A to chyba dlatego, że bardzo mocno się tam reklamujemy, że na promocję w ogóle przeznaczamy wcale niemałe pieniądze. Bo największym błędem byłoby właśnie teraz ograniczać wydatki na reklamę. To, oczywiście, kosztuje, ale przynajmniej nam bardzo się opłaca. Ten rok zaczął się dla nas wręcz lepiej niż poprzedni.
- A rynek w Polsce jak reaguje na kryzys, przynajmniej w odniesieniu do waszej branży?
- Nadal jest dobrze. Polska jest dla nas drugim rynkiem po niemieckim, chociaż patrząc nie na ilość sprzedanych schodów, ale na przychody, to nawet pierwszym. To dlatego, że Niemcy preferują w miarę proste konstrukcje, Polacy natomiast wola bardziej wyrafinowane, czyli droższe. Tutaj także więc żadnych skutków kryzysu nie odczuwamy.
- Dzięki temu dalej może pan uprawiać filantropię? Jak chociażby na ostatnim balu charytatywnym na rzecz gorzowskiego hospicjum, gdzie wydał pan całkiem sporo pieniędzy.
- Filantropem, jak pan określa, byłem, jestem i pozostanę. I nic w mi nie przeszkodzi. Rzecz tylko w tym, ile pieniędzy mogę przeznaczyć na jakieś szlachetne publiczne cele. Im więcej ich mam, tym więcej mogę przekazać, choćby na hospicjum. Ja, jak już wielokrotnie mówiłem przy różnych okazjach, lubię się dzielić tym, co mam. Tak zostałem wychowany i tak już mam.
J. Del.
Trzy pytania do Sławomira Sajkowskiego, nauczyciela fotografii w Zespole Szkół Kreowania Wizerunku w Gorzowie