2018-02-01, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
O tym, że w mieście straszą straszne straszydła wiemy dzięki pasji znanego adwokata i jego przyjaciół oraz współpracowników. A co zrobić ze strasznymi podwórkami?
Wcale nie mam na myśli znanych już bardzo dzięki różnym publikacjom podwórek na Nowym Mieście czy na Zawarciu i Zakanalu – tych, które są podwórkami komunalnymi po części. Mam na myśli te, które są prywatną własnością i zwyczajnie potrafią oszpecić coś ładnego, jak dla przykładu śliczną uliczkę lub inną równie ładną?
Ale do brzegu. Zawiało mnie wczoraj na Podmiejską Boczną. Mało kto wie, jak urokliwa jest ta uliczka. Kręta, idąca w górę od ronda. Zabudowana ładnymi domami jeszcze sprzed 1945 roku i z ładną, ech tam ładną, zwyczajnie ciekawą i przykuwającą wzrok nową willą potrafi zachwycić. Szłam tam sobie tą uliczką, deszcz padał, moje czerwone butki przemakały…. Parasol ze złamanym skrzydłem trochę dawał radę, trochę nie. Szłam sobie tamtędy i wspominałam, jak szłam latem i pięknie było. Tym razem mocno pięknie nie było. Doszłam bowiem do pewnej posesji i poraziło mnie, że tak naprawdę widać tylko było zwały śmieci, jakieś połamane deski i coś w podobie, jakieś śmieci w worach, jakieś plastikowe resztki po rzeczach, które kiedyś piękne i pożądane były. Wśród tych śmieci ktoś się uwijał. A ponieważ ten ktoś mocno okropnie spojrzał, poszłam dalej. Po chwili wracałam, tą samą drogą. Nikogo już na podwórku nie było, więc mogłam się bezkarnie pogapić. Pogapiłam się i co? Ano przykra konstatacja mnie naszła.
Może sobie wybitny mieszkaniec miasta i jednocześnie radny walczyć o dobrą wizję miasta. Może sobie pisać o krzywych płotach, walących się murkach, które zagrażają nam wszystkim. Może apelować. Ale co zrobić z takimi podwórkami? Prywatnymi posesjami, które absolutnie nie są niczym innym, tylko prywatną własnością? Prywatna własność – rzecz święta. Ale co z tą własnością zrobić, kiedy ona przede wszystkim paskudnie wygląda, burzy wszystko i tak naprawdę jest śmietnikiem. Rozumiem drewno. Rozumiem sklejka. Nie rozumem plastikowych śmieci.
Naoglądałam się i naczytałam tekstów na temat tego, co ludzie gromadzą we własnych domach. I właśnie na Podmiejskiej Bocznej miałam i mam tego przykład. Takich prywatnych składowisk – ja to nazywam przydasiami, inni śmietnikami – można w mieście znaleźć więcej. Co z tym zrobić? Posprzątać. Proste? Nie całkiem. Bo jak z urzędu posprzątamy, to i tak zbieracze znów zgromadzą… Zgromadzą śmieci. Przykre to jest. Ale niestety – nie ma innego wyjścia. Trzeba takich kolekcjonerów sprawdzać, napominać, a jak już nagromadzenie odpadów przekroczy granicę ostateczną , to wywozić. I kosztami za wywóz tychże oto śmieci obarczać tychże kolekcjonerów. Oczywiście nie zrozumieją, bo jakże ta listewka albo połamany czajnik może być śmieciem? Taż nie jest. Przecież może się kiedyś przydać. Nigdy i do niczego się nie przyda. Kolekcjonerom śmieci trzeba to uzmysłowić. Mój zaprzyjaźniony dżin z Lampy Alladyna, obecnie okupujący mój czarny imbryk do herbaty, lata po domu i głosi – Renatko, nikt się nie przejmuje takimi rzeczami. Nikt. Daj sobie spokój. No nie. Ja sobie nie daję.
Można nie umyć okien, można inne rzeczy zrobić, ale nie można zaśmiecać – zarówno przestrzeni publicznej, ale i prywatnej posesji. Tego nie można. Co z tą wiedzą zrobią właściciele pięknego budynku przy tej ulicy? Nie wiem. Nie pouczam, bo to bez sensu.
Ps. Mija dziś 50 lat od chwili, kiedy w Rzeszowie, pięknym mieście, został założony zespół Breakout. A piszę o tym dlatego bo, Breakout gościł w mieście wiele razy. Wiele, bo jak zespół, bo i wiele jako pojedynczy członkowie. Mam na myśli Tadeusza Nalepę, mam na myśli Mirę Kubasińską. Jazz Klub. Tam i Tadeusz Nalepa koncertował. Tam i Mira. Ostatnie koncerty Miry. Miry z udziałem Kazimierza. Zawsze było ciekawie i dziwnie. Pół wieku mija, ale zawsze Brekout i Tadeusz oraz Mira łączą mnie się z Jazz, piwnicą, tu w mieście. W innych kątkach z innym miejscami. Tu zawsze z Piwnicą. Jakoś tak jest, że ta Piwnica, dzięki Bogu stale jednak wspomagana miejskim groszem wielkim, i chwała, ma tak że pokazuje ciekawe wydarzenia. I niech tak zostanie.
No i nadeszły wybory prezydenckie. Zanim jednak do urn, to nastanie tak zwana cisza wyborcza, co we współczesnym świecie nie ma zupełnie sensu.