2012-07-25, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Podoba mnie się pomysł na wystawę, jaką szykuje Muzeum Lubuskie im Jana Dekerta, czyli „Gorzów... przestań”. Fotografowie mają poszukać miejsc brzydkich, szpecących miasto, o które nikt nie dba. Myślę, że z tym akurat w naszym mieście nie będzie kłopotu. Ja mam takie jedno ulubione. Jako że sama nie fotografuję, podpowiem chętnym, gdzie to jest. Jest w centrum ślicznej urody skwer, jest, a właściwie byłby, gdyby nie szpetna, zamknięta na głucho buda, w której rzekomo ktoś miał sprzedawać kręcone lody amerykańskie i inne przysmaki zza oceanu. Od dwóch lat nikt się tam nie pojawił, nikt nie sprzedał najmarniejszego choćby loda. Buda stoi, szpeci, bo zasłania bowiem widok na skwerek przy ul. Łokietka. To mogłoby być czarowne miejsce, bo ma kwiatowe klomby a chodniki są wyłożone płytami kontrybucyjnymi, stoją tam ławeczki, szemrze Kłodawka, widać dokładnie dwa mostki, na trawnikach stoją rzeźby malarzy Jana Korcza i Ernsta Henselera. No i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to. Pamiętam, jak tylko pojawiły się pogłoski, że stanie tam coś, to ówczesny plastyk miejski Andrzej Wieczorek zapewniał, że będzie to śliczna lekka konstrukcja, przeszklona i w dodatku całoroczna. Pomyślałam sobie, że to fajnie. Wyobrażałam sobie przytulną mini kawiarenkę, coś na kształt byłego Okrąglaka, gdzie będzie fajnie wpaść na kawę i sałatkę owocową. No ale kiedy to coś tam stanęło, to autentycznie szlag mnie trafił. I wytoczyłam temu czemuś prywatną wojnę, cóż przyznać trzeba, że nieudaną. urzędnicy wszelakiej maści prawie że ze łzami w oczach przekonywali, że nic nie mogą, bo wszystko jest legalne.
No dobrze, skoro wszytko jest legalne, to znaczy, że w samym sercu dzielnicy wpisanej do rejestru zabytków można wybudować fioletowo-żółtego smoka, nazwać to jakoś i już. Nie, nie można. Przykład choćby najnowszej plomby przy ul. 30 Stycznia, gdzie na parterze mieści się Biedronka, a świadczy o tym wcale nie największe logo sieci.
Dlatego może jak uczestnicy najnowszego projektu Muzeum Lubuskiego obfotografują paskudną beżową budę, pokażą, że pasuje tu jak pięść do nosa, może w końcu jakiegoś urzędnika coś ruszy, weźmie się do roboty i jakoś ten bubel zniknie. Bo naprawdę na razie tylko mocno szpeci.
Tak więc fotografowie do boju, urzędnicy może też w końcu się ruszą.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.