2012-08-04, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Od kilku dni urząd marszałkowski w Zielonej Górze promuje nową maskotkę naszego województwa. Pluszowy stworek w dziwacznych barwach z szeroko rozdziawionymi ustami jest, przynajmniej jak dla mnie, koszmarkiem z najgorszej bajeczki. Paskudne coś przypomina Teletubisie skrzyżowane z cebulą, do tego ubrane jest w szatki kojarzące się ze skrzydłami biedronki. Do tego wątpliwej jakości plastycznego znaku województwa przekonywała zarówno Iwona Kusiak, szefowa biura komunikacji społecznej, jak i rzeczniczka marszałka Mirosława Dulat. Obu paniom stworek się podoba, zapowiadają, że to coś, bo imienia jeszcze nie ma, będzie jeździć na różne imprezy promocyjne w kraju i nie tylko.
Moim zdaniem to nietrafiony pomysł. A dlaczego? Otóż pragnę przypomnieć, że jak kilka lat temu Gorzów zafundował sobie „Gorzusia” – maskotkę wzorowaną na czerwonym brandenburskim orle z herbu miasta, to kiedy ten straszak się pojawiał na miejskich imprezach, małe dzieci z krzykiem i płaczem od niego uciekały krzycząc w niebogłosy – „Mama, nie, nie ciem tego!”. Wiem, bo sama byłam tego świadkiem wiele razy. Na nasze szczęcie, magistrat w końcu puknął się w czoło i „Gorzusia” schował. Ale co miejskie straszydełko traumy dzieciom napędziło, to wiedzą tylko ich rodzice, którym nieszczęsny „Gorzuś” po nocach się śnił w charakterze koszmaru.
Myślę, że tym razem przy promocji najnowszego straszydełka obejdzie się bez krzyków i płaczu, ale bez kręcenia kółek na czole raczej nie. Może jest jeszcze czas, aby tego stworka schować gdzieś w głębokie kąty urzędu marszałkowskiego, a uznanego zawodowego plastyka poprosić o opracowanie znaku plastycznego lubuskiego. Bo pluszowe maskotki – symbole w dzisiejszych czasach to anachronizm. W latach 60. ubiegłego wieku na polskich ulicach straszyły białe niedźwiedzie – dzieci, też zresztą z płaczem – się z nimi fotografowały. Na początku XXI wieku przyszedł czas na pluszaki – maskotki miast, ale jak szybko ta moda przyszła, tak szybko minęła.
Ale widać ta wiedza nie dotarła do pani marszałek, skoro postanowiła narazić na śmieszność siebie, a przy okazji nas, mieszkańców tego województwa.
Powtarzam raz jeszcze – stwora do kąta, bo będzie ubaw na pół kraju.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.