2012-08-10, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Od kilku dni nie jest tajemnicą, kto przeszedł przez gęste sito konkursowe, które odsiewało brylanty od plew. Mam na myśli dość lukratywne, ale i trudne stanowisko dyrektora naczelnego Filharmonii Gorzowskiej. Kandydatów jest troje. Zacznę od pani – to Joanna Pisarewicz, obecnie pracownik Wyższej Szkoły Biznesu w Gorzowie, na urlopie macierzyńskim, swego rodzaju rzecznik tej dziwnej uczelni.
Drugi w kolejce jest Marek Sztark, założyciel fantastycznego szczecińskiego Teatru Kana, były dyrektor Opery Szczecińskiej, człowiek związany z kultura od zawsze. To osoba, która zna się na swojej robocie, ale też i znająca swoją wartość. Mówią o nim trudny.
No i w końcu Krzysztof Świtalski, szef zielonogórskiego Regionalnego Centrum Kultury, czyli zielonogórskiego domu kultury, a jednocześnie zawodowy muzyk prowadzący swoją orkiestrę kameralną. Melomani gorzowscy znają go z koncertu w Gorzowie. To jego orkiestra grała podczas pożegnania byłego proboszcza katedry, odchodzącego na emeryturę księdza Stanisława Garncarza.
Prezydent Tadeusz Jędrzejczak jednak będzie wybierał tylko spośród dwóch kandydatów, czyli między panami Świtalskim a Sztarkiem. No i wychodzi na to, że rozgrywka może być ciekawa. Jak już wyżej napisałam, obaj to silne osobowości, od lat związane z kulturą, co prawda nie u nas, ale za miedzą. Obaj też nie dają sobie w kaszę dmuchać. Myślę, że prezydent będzie miał trudny wybór i mam nadzieję, że obojętnie którego z kandydatów nie wybierze, trafi w dziesiątkę.
Bo Filharmonia potrzebuje silnego dyrektora, który zaprowadzi tam nieco porządku i wyprostuje dziwną politykę informacyjną, oraz przewietrzy trochę kadry z nadmiaru urzędników. I oby to się stało jak najszybciej.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.