2012-08-14, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Od zawsze lubię podróżować. No i nie jest ważne, czy wycieczka ma być w najbliższe okolice, na przykład do Buków Zdroiskich, czy też może dalej, gdzieś za granicę. Tak się fajnie złożyło, że w tym roku w pierwszej części urlopu byłam już dalej, za granicą, i to jeszcze w tym czasie, kiedy żadne biuro turystyczne nie upadło i turyści nie zostali pokrzywdzeni.
Teraz zbliża się moja druga część wakacji, i jak to mam w zwyczaju, gapię się na oferty w biurach podróży w mieście nad Wartą. Co prawda z różnych powodów wybrać się mogę tylko bardzo blisko, ale pogapić się zawsze można. I właśnie dziś rano ogarnęło mnie przeogromne zaskoczenie. W witrynie nie jednego, a nawet kilku biur podróży, obok oferty wakacji last minute i tych z trochę odleglejszymi datami, w miejsca egzotyczne bardziej i mniej, zauważyłam takie oto informację, że biuro gwarantuje pokrycie kosztów, jeśli wycieczka niedoszła by do skutku z winy organizatora. I to nie części kosztów, ale zwrot 100 procent wartości wczasów.
Świat się jednak zmienia, i to chyba niekoniecznie w tę gorszą stronę, skoro biura turystyczne usiłują walczyć z plagą upadłości. – Trzeba jakoś przetrwać tę czarną passę – usłyszałam od znajomej, która w turystyce pracuje od lat i całkiem nieźle się zna na tym biznesie. I to ona wytłumaczyła mi, o co chodzi z tymi bankructwami. Kolejne nieuczciwe działania, wyciąganie ludzkich pieniędzy. Ale jak się okazuje, w Gorzowie jednak biura dbają o nasze portfele i nas samych. A więc, kto może, niech korzysta. Ja tylko mogę się na te oferty pogapić.
Jakoś ten czas tak zaiwania, że znów kolejne święta, czyli wolny czas, znów można się gdzieś wybrać, co ja oczywiście uczynię.