2012-09-03, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Nie do wiary, ale chyba będzie remont najbardziej zniszczonego chodnika w centrum. Chodzi mi o kawałek przy ul. Jagiełły, tuż obok fontanny, niemal na wprost do Jazz Clubu Pod Filarami. W każdym razie mam taką nadzieję, bo chodnik został ogrodzony czerwonymi taśmami i zdjęto z niego połamane płytki. Czas był najwyższy, bo płytki zamieniły się w nierówny betonowy gruz maksymalnie utrudniający chodzenie. Ja mam to szczęście, że całe życie chodzę w płaskich butach, więc jakoś dawałam radę, ale moje koleżanki na obcasach skutecznie unikały tej części miasta. Oby to był początek drobnych napraw i remontów, które skutecznie mogą poprawić komfort mieszkania w grodzie nad Wartą.
A piszę o tym, ponieważ w sobotę z grupą znajomych byłam w Niemczech, niezbyt daleko, bo tylko w Schwedt i okolicy, ale jednak. I znów podczas spacerów po niemieckich ulicach czułam palącą zazdrość. Dlaczego tam może być normalnie – proste drogi, wygodne chodniki, czyste parki, zadbane domy i kamienice? U nas są za to parki, przez które trudno przejść, bo tak cuchnie, że lepiej omijać te miejsca. U nas są połamane i krzywe chodniki, rozpadające się drogi, popaćkane kamienice. Jednym słowem wstyd. I żeby było jeszcze gorzej, nie jest to standard ogólnopolski, Wystarczy pojechać dość daleko, do Lublina i Zamościa, albo bliżej, do Poznania, aby się przekonać, że może być inaczej. Od czego to zależy – myślę, że od władz. Naszym widać nie chce się pochylać nad takimi rzeczami. A szkoda, bo nie tylko Słowianki i Filharmonie budują wizerunek miasta.
Cały czas mam nadzieję, że się to zmieni, a piękną jaskółką jest właśnie remont malutkiego odcinka śródmiejskiego chodnika.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.