2012-09-08, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Miasto od jakiegoś czasu promuje się hasłem Przystań i znakami graficznymi ze snu schizofrenika. Efekt - poza oficjalnymi kwitami i myśleniem urzędników - żaden. Tej Przystani nie ma nigdzie, nikt w Polsce nie utożsami Przystani z Gorzowem Wielkopolskim. Co więcej, tylko określone środowiska kojarzą miasto nad Wartą z żużlem, jazzem, procesem prezydenta TJ, a starsi wiekiem z kasetami magnetofonowymi Stilonu.
Teraz do tych środowisk, które cokolwiek wiedzą o naszym mieście, doszła jeszcze alternatywa. Mam na myśli ekipę skupioną w 783 Landsberg Hardcore Crew. Od dwóch lat kolesie urządzają odjazdowe punk-rockowe koncerty w zaprzyjaźnionych klubach, zbierają na karmę dla zwierzaczków ze schroniska dla bezdomnych psów przy ul. Fabrycznej (nota bene okropne miejsce, dowód na to, że człowiek to istota gorsza od braci mniejszych, jak zwierzęta nazywał św. Franciszek z Asyżu).
No a teraz właśnie to towarzystwo wypuściło całą masę gadżetów ze znakami firmowymi - są to koszulki, torby, paski i inne rzeczy, które za nieduże pieniądze można u nich kupić. I dla mnie jest to fantastyczna promocja wśród niszowych środowisk, bo na wszystkich tych przedmiotach stoi jak wół nazwa Landsberg. A jak już ktoś kupi taki gadżet, to sprawdzi, o co chodzi z tym tajemniczym Landsbergiem, może się zainteresuje głębiej. A tak swoją drogą, to lat temu jeszcze będzie 20 środowisko punk kojarzyło się ze wszystkim, ale na pewno nie z takimi działaniami. Żaden szanujący się punk na pewno nie skrzywdziłby psa czy kota (to domena zwykłego chuligaństwa ukrywającego się pod różnymi nazwami), ale też nie przyszłoby mu do głowy , aby urządzać zbiórki na bezdomne psiaki. Jak ten świat się zmienia jednak...
I dla mnie jest to kolejna fantastyczna promocja, taka niewymuszona, oryginalna, jedyna w swoim rodzaju, bo poza wszelakimi instytucjami, i na pewno ma szansę trafić lepiej, niż owa nieszczęsna Przystań.
Wiem też, że za jakieś dwa tygodnie oryginalną promocją zarówno miasta, jak i Filharmonii Gorzowskiej będzie koncert garażowy, na jaki zaproszą muzycy tej szacownej instytucji. Bo filharmonicy z prawdziwego zdarzenia grywają wszędzie, nie tylko w kwalifikowanych salach, ale w garażach to raczej bardzo rzadko. I zawsze takie wydarzenia odbijają się szerokim echem nie tylko lokalnie.
Na pewno funkcję promocyjną spełnia zawsze występ European Jazz Orchestra - u nas 10 września po raz trzeci. Znów zagości w Jazz Clubie Pod Filarami. Znawcy wiedzą, że to wydarzenie bez precedensu, bo ten zespół grywa z reguły tylko raz w jednym miejscu. Tym bardziej że to Duńczycy sami chcieli kolejny raz tu przyjechać, bo jak podkreślają, podoba im się wszystko - fani, Jazz Club, pierogi, klimat, Dziekański. Tylko jedna osoba w mieście nie jest w stanie tego docenić i dąży do zrealizowania własnego dziwacznego pomysłu - odebrania autonomii Filarom. A jak się nie uda, to ogłosi konkurs na nowego szefa. No i tym sposobem międzynarodowa orkiestra jazzowa już do miasta nad Wartą nie zajedzie, bo nie będzie dokąd i do kogo. Oby jednak tak się nie stało.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.