2012-09-13, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Już za miesiąc przypadnie trzecia rocznica śmierci Kazimierza Furmana. Poeta zmarł po ciężkiej chorobie we własnym domu, w otoczeniu przyjaciół i rodziny. Został pochowany w Alei Zasłużonych, czyli na niewielkim spłachetku ziemi naprzeciw kaplicy na cmentarzu komunalnym przy ul. Żwirowej.
I nie bez kozery o tym piszę, bo najlepszego poetę, jaki żył w naszym mieście po II wojnie światowej, w niebanalny sposób upamiętnili młodzi artyści, alternatywa, która po zamknięciu Magnata (a to z dedykacją dla Matadora) stała się trochę mocno bezdomna. Twórcom na czas nagrywania płyty gościny udzielił Miejski Ośrodek Sztuki – który nota bene pewna pani urzędnik chce przerobić na Centrum Sztuki Współczesnej Przystań, a co ja mam za kuriozum pierwszej wody. No i krążek już jest. Złożyły się na niego wiersze Poety, muzykę skomponowali młodzi artyści. Zdaję sobie sprawę, że wysiłek musiał być ogromny, bo wiersze Kazimierza Furmana do najłatwiejszych i najbardziej melodyjnych nie należą. Ale jak sami twórcy tłumaczyli – Furman jest godnym tego, aby w taki, a nie inny sposób upamiętnić jego dzieło.
To już drugie podejście do poetyckiej materii Furmana. Pierwsze odbyło się daj Boże dwa lata temu, podczas Nocnego Szlaku Kulturalnego, kiedy to w niezmiernie oryginalną scenę zamienił się dziedziniec Urzędu Miasta. Wtedy właśnie Klub Myśli Twórczej Lamus wespół właśnie z tą ekipą przygotował pierwszy Projekt Furman, bo tak się ten niezwykły nocny koncert nazywał.
Spotkałam jednego z muzyków, który tylko w przelocie rzucił – Zobaczysz, płyta jest …, - słowa zachwytu nie nadają się do publicznego powtórzenia. Ale jak znam tę ekipę, a znam całkiem nieźle, to już się cieszę.
Premiera, właściwie światowa prapremiera, odbędzie się w Jazz Clubie Pod Filarami, bo tam Furman lubił przesiadywać. Chwała tym wszystkim, którzy upamiętniają postać Kazimierza Furmana, bo po prostu na to zasługuje. Trzymam kciuki za pana Janusza Dreczkę, że uda mu się też postawić rzeźbę poety, też w okolicy Filarów. Bo też zdaje się projekt jest na ukończeniu.
A podczas prezentacji płyty sam poeta też będzie obecny. W klubowym barze bowiem wisi jego zdjęcie. I jest tak zrobione, że Furman na każdego z niego patrzy. Zresztą jestem przekonana, że z tego poetyckiego nieba spogląda na nas i się chichra, i złośliwie komentuje, jak to zresztą miał w zwyczaju. O czym zaprzyjaźnione z nim osobniki doskonale wiedzą.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.