2012-09-14, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Tak, tak. Fryderyk II Wielki zagości w Gorzowie. Wystawę prezentującą mojego ulubionego władcę pokaże Galeria Askana. Jak informuje wydział kultury mają to być plastyczne wizerunki cytatów króla. 300 urodziny tego niepospolitego władcy obchodzą właśnie nasi zachodni sąsiedzi (nie tylko Brandenburgia, ale cała Republika Federalna Niemiec – tak dla poprawnej informacji). Jeszcze przez kilka tygodni można w Poczdamie oglądać wybitną wystawę poświęconą temu Królowi. Zatytułowana jest „Friederisiko”, mieści się w Neues Palais (czyli w Fanfaronadzie, jak mawiał o ty miejscu Król) w kompleksie Sanssouci, wstęp na nią kosztuje 14 euro. Pisałam o niej już poprzednio.
Tym bardziej ucieszyła mnie informacja, że także i u nas będzie akcent poświęcony Fryderykowi II. Myślę, że za chwilę podniosą się głosy przeciwko. No tak, przecież między innymi Fryderyk II jest winien rozbiorów, fałszował polską monetę, najeżdżał nasz kraj celu między innymi dla poboru rekruta. Miał nas, Polaków, za nic, mawiał o nas – panowie kikriki, czyli kukryku.
I mało kto pamięta mu, że przeprowadził wielką meliorację Warty i Noteci. Sprawił, że na wyludnionych terenach wokół Krzeszyc powstała Ameryka nad Wartą. Warto też kolejny raz dodać, że Król nie mówił dobrze po niemiecku, ważne dla siebie teksty pisał po francusku, bo w rodzimym języku robił przepotworne błędy ortograficzne. Dla zainteresowanych dodam, że Władca miał bardzo charakterystyczny styl. Pisał drobniutkimi literkami, niezwykle ściśle, tak że dziś lupy trzeba, aby jego pismo dokładnie przeczytać. Poza tym przyjaźnił się z Wolterem, co oznacza, że gościł go w ukochanym pałacu Sanssouci i najzwyczajniej pod słońcem go sponsorował. Ponadto Władca kochał muzykę, sam grywał na flecie. Przyjaźnił się między innymi z biskupem Ignacym Krasickim. Jest taka teoria, że słynna „Monachomachia”, czyli inaczej mówiąc poemat o wojnie mnisiej powstał właśnie w poczdamskim pałacu. No i jeszcze warto pamiętać, że to za sprawą tegoż władcy w naszej części Europy na dobre na pańskich i chłopskich stołach zagościły ziemniaki. Na tych ostatnich trochę za sprawą luf karabinów żołnierzy władcy, bo to oni sprawdzali czy kmiecie sadzą te dziwne bulwy. A kiedy chłopstwo przekonało się, że warzywko jest smaczne i pozwala przetrwać przednówek bez boleści głodnych brzuchów, to Władcę pod niebiosa zaczęło wychwalać i do dziś wdzięczni potomkowie na grób Fryderyka obok pałacu Sassouci przynoszą kartofle. Władca chyba jest im bardziej za to wdzięczny, niż za zwyczajowe kwiaty czy świece. A że przy okazji ludzie patrzą też na nagrobki ukochanych psów Króla, bo między nimi kazał się pochować, to już inna sprawa.
Jak już kiedyś napisałam że, lubię i szanuję Fryderyka II Wielkiego, mimo jego pogardy dla nas, Polaków. Przyszło mi mieszkać i pracować w Nowej Marchii, na terenie, gdzie rozciągało się Jego władztwo. I ze wszystkich koronowanych głów właśnie On jest najbardziej niepospolity, obdarzony talentem do panowania, a przy okazji najbardziej ciekawy, któremu zdarzały się niezwykłe rzeczy. Prawdą jest też i to, że choć toczył niezliczoną liczbę wojen i potyczek, to miał szczęście też i do niepospolitych dowódców, którzy woleli, aby władca bitwom się przyglądał, niż brał w nich udział. Na dowód przytoczę wolną parafrazę słów generała von Seidlitza, naczelnego dowódcy pruskich wojski pod Sarbinowem, kiedy ten podczas gorączki walki na sugestię jednego z adiutantów Króla, że trzeba inaczej poprowadzić walkę, odparł, że teraz jego głowa zaprzątnięta jest walką dla Króla, lecz po walce chętnie Królowi ją odda. Obyło się bez dawania głowy, bo krwawa łaźnia pod Sarbinowem do dziś nie została rozstrzygnięta. Rosjanami dowodził wówczas William Fermore, Anglik w służbie Katarzyny II. Padło tam wówczas 12 tys. Prusaków i 19 tys. Rosjan, w tym trochę Kałmuków walczących na łuki i nahaje. Bitwę przerwała noc i nie jest oczywiste, kto zwyciężył. Dzisiejsza myśl historyczna twierdzi, że bitwa była nierozstrzygnięta, i tego się trzymajmy.
A wracając do Fryderyka II, no cóż losy i historia sprawiły, że choć nie chciał być władcą, został wybitnym królem, któremu w kółko coś się przydarzało. Nie lubił kobiet i Polaków, gardził Habsburgami, na starość zdziwaczał ze szczętem, chodził w znoszonym ubraniu, brudnym i brzydkim. Ale był wybitnym władcą, który potrafił zatroszczyć się, może i szorstko, ale jednak, o swoich ludzi.
I dlatego też dzięki tym, którzy tę wybitną – jak dla mnie – osobę pokażą, nawet niech będzie w krzywym zwierciadle. Bo Fryderyk II Wielki Hohenzollern to taka postać, że chwała mu się należy i szacunek.
A otwarcie wystawy „Lustrzane odbicie” odbędzie się we wtorek o 16.00 w Galerii Askana. To tak dla porządku domu.
A to taka ilustracja do wystawy, prześmiewcza i satyryczna, bo i tak o Władcy różni ludzie myślą.
Stary Rynek, czyli chyba najważniejszy plac w mieście. Na tym placu dużo różnych różności. I zagadka – czy znajdziemy coś naprawdę ważnego?