2012-10-16, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Ostatnio nasze miasto odwiedzili goście z Litwy. Nie dalej jak wczoraj, czyli w chłodny poniedziałek Polonusi z Litwy przyszli z wizytą do Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej, a dokładnie do Akademickiego Centrum Badań Euroregionalnych. Spotkali się nimi pracownicy szkoły oraz działacze organizacji związanych z Kresami. Jak dla mnie to było coś fascynującego. Nastolatki mówiące cudną polszczyzną, z kresowym zaśpiewem, opowiadały o swoich przemyśleniach dotyczących pozycji i miejsca na Litwie mniejszości polskiej. I smutno się słuchało, kiedy ci młodzi ludzie mówili o obostrzeniach, jakie rząd litewski szykuje właśnie dla nich. Obostrzenia te spowodują, że Polonusi będą mieli kłopoty z dostaniem się do dobrych szkół, a co za tym, zdobycia dobrej pracy.
Dla mnie zaskoczeniem jednak największym było i to, że Polonusi z Litwy regularnie przyjeżdżają do nas, do Gorzowa od wielu lat, od ponad dziesięciu będzie i to na zaproszenie Zespołu Szkół Odzieżowych. A teraz właśnie mieszana ekipa polsko-polonijna podąża autokarem z Solecznik przez Jasną Górę do Krakowa i Wieliczki, po to, aby po dwóch dniach pojechać razem do Warszawy i tam jeszcze ze sobą pobyć. Bo jak mówi pani Wilhelmina Rother, inicjatorka tych kontaktów, światła nauczycielka, z Litwy do Gorzowa jest wszędzie po drodze. Moim zdaniem najfajniejszy sposób na nawiązywanie kontaktów, budowanie wspólnych korzeni.
Kolejny raz przekonałam się, że nasze miasto jest barwnym wielokulturowym tyglem, gdzie bez wzajemnych urazów spotykają się zarówno Polonusi, jak i inne narodowości. Kolejnym przykładem na to jest choćby współpraca Teatru Osterwy z teatrami z Frankfurtu. Właśnie finalizuje się polsko-niemiecki spektakl z udziałem dwójki gorzowskich aktorów Bożeny Pomykały i Krzysztofa Tuchalskiego. Premiera już w piątek we Frankfurcie nad Odrą, potem jak dobre bogi dadzą, być może w Gorzowie. No ja w każdym razie zmierzam przekupić zaprzyjaźnionego świętego, aby tak się stało.
Także na dniach w Gorzowie, za sprawą PWSZ i biblioteki wojewódzkiej, spotkają się specjaliści z całego kraju zajmujący się mniejszościami narodowymi. A przypomnę tylko, że w Gorzowie i okolicach mieszkają takie mniejszości, jak: Ukraińcy, Białorusini, Łemkowie, Tatarzy, Cyganie zwani nie wiedzieć czemu Romami. W takim Drezdenku mieszkają potomkowie włoskich jeńców wojennych, i to do dziś jest kompletną zagadką, bo nie ma żadnych opracowań o pobycie Włochów właśnie tam. W odległych Żarach jest gmina żydowska. Jakby dobrze się człowiek przyjrzał, to znajdzie też i potomków emigrantów z Grecji. I nikomu to nie przeszkadza. Wypracowaliśmy sobie fajny styl życia, gdzie nie liczy się kolor skóry, wyznania, narodowość czy religia. Liczy się, jakim człowiekiem się jest. Ale jak mówi specjalistka od wielokulturowości, dr Beata Orłowska z PWSZ, nie wszędzie tak jest. Właśnie o tym będą dyskutować owi specjaliści, co to odwiedzą miasto na siedmiu wzgórzach.
A teraz kilka dywagacji o jazzie, bo za kilka zaledwie dni „Tribute to Michael Jackson” w wykonaniu Filipowicz Quintet, a potem wydarzenie - Torun Eriksen, gwiazda norweskiej wokalistyki, znakomicie znana w swoim kraju, Niemczech i Japonii po raz pierwszy zaczaruje polską publiczność. I co więcej, czarować będzie w Teatrze Osterwy, bo projekt Gorzów Jazz Celebrations wrócił do gościnnej sali przy ul. Teatralnej. A potem Filharmonia Gorzowska przeniesie się do Jazz Clubu Pod Filarami, bo tu zagra kameralny zespół złożony z muzyków Filharmonii. I bardzo dobrze, środowiska powinny się mieszać i pokazywać w różnych miejscach. Trzeba tylko zadbać, aby miały gdzie, a także i o to, aby by byli ludzie, którym się chce takie rzeczy organizować. Bo jak się powiodą pewne plany, to tego zabraknie.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.