2012-11-23, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
	Pytanie tylko, czy w dobrym kierunku. Ale to czas i okoliczności pokażą.
	Ale ad rem. Prezydent Tadeusz Jędrzejczak wyraził zgodę na przekazanie szpitalnej kaplicy Kościołowi greckokatolickiemu. Unici za symboliczny grosz dostaną piękną rotundę przy ul. Teatralnej. No i chwała Najwyższemu za taką decyzję. Zresztą jakiś czas temu o tym pisałam, że byłoby to fantastyczne rozwiązanie. Kościół zadba o kaplicę, bo w końcu po latach będzie miał godne warunki do sprawiania kultu. Że przypomnę tylko – do tej pory uniccy wierni modlili się w kaplicy na Cmentarzu Świętokrzyskim (błędy ortograficzne w nazwie zamierzone, tak jak w przypadku Powstania Warszawskiego, Powstań Śląskich i paru innych nazw), która popada po prostu w ruinację (celowe użycie starego, ale pięknego słówka). Wniosek o przekazanie wsparły między innymi diecezja wrocławsko-gdańska Kościoła greckokatolickiego oraz diecezja zielonogórsko-gorzowska Kościoła katolickiego. No i jest. Fajnie.
	Jakoś cieszy mnie mocno ta sprawa z kilku powodów. Po pierwsze – ocaleje zabytek, bo z resztą poszpitalnego mienia nie wiadomo. Po drugie – dość liczna grupa wyznawców uzyska w końcu godne warunki dla własnych celów kultowych. Po trzecie – dobrze, że lokalna władza dostrzega problemy także innych wyznań, a nie tylko Kościoła katolickiego, który zresztą wpadł ostatnio na abberacyjny wręcz pomysł z maturą z religii. Jakie to szczęście, że ja stara jestem, religii w szkole się nie nauczałam, zresztą trudno by było, bo judaizmu nie uczą, a na katolickie katechezy raczej bym nie chodziła. A tak swoją drogą, ciekawe jak taka matura z religii będzie wyglądać? Czy znajomość Dekalogu i różnych tajemnic, bo pamiętam, że takowe są, wystarczy? Ciekawa sprawa.
	Wśród innych zmian jest także i ta, że lada dzień, czyli w środę znikanie z pejzażu miasta Klub Myśli Twórczej Lamus, a pojawi się... Kamienica Artystyczna Lamus. Cokolwiek to znaczy. Pożyjemy, zobaczymy. Ale z tego co pamiętam, plany były inne.
	A teraz będę się chwalić i autorów pod niebiosa wynosić. Otóż od wczoraj jestem szczęśliwą posiadaczką książki Jana Delijewskiego „Żużel nad Wartą” i jestem dopiero, ale i już w 1953 roku, czyli w tym miejscu historii Stali Gorzów, kiedy to Staleczka na nowo odżywa po dziwacznych zmianach regulaminów dotyczących speedwaya. Jak na razie – napisana rzecz cała żywym językiem, w konwencji reportażu, bez metajęzyka, którym teraz gadają wszyscy, a najchętniej urzędnicy. Nie miałam za wiele czasu, aby przeczytać więcej, ale lektura nie zając, nie ucieknie, zajrzę do niej dziś. Przeczytałam za to bardzo dokładnie wszelkie tabele i zestawienia, jakie się w „Żużlu” znalazły i to jest rzecz niebagatelna i bezcenna. Mała encyklopedia wiedzy. No autorowi gratuluję i zazdraszczam.
	Także od wczoraj jestem szczęśliwą posiadaczką książki poświęconej Ośnu, którą napisał i przygotował edytorsko do druku Robert Piotrowski wespół z Maciejem Dudziakiem. Obu bardzo gratuluję, bo rzecz smakowita, bardziej do oglądania niż czytania. A ci, którzy w Ośnie nie byli, powinni szybko błąd naprawić i tam się wybrać, bo miejsce czarowne jest, kompletnie zresztą zapomniane i nierozreklamowane.
	Jak to dobrze, że są na ziemi tacy ludzie, jak przywołani z nazwiska autorzy, którym się chce o czymś mówić, i to rzeczowo, w atrakcyjny sposób.
	A jutro, a jutro w Witnicy tamtejsze władze odsłonią głaz pamiątkowy poświęcony Irenie Dowgielewicz, gorzowskiej pisarce, która swoje życie na Ziemiach Zachodnich, żeby użyć ortografii tamtych czasów, zaczynała w firmie drzewnej w Witnicy właśnie. Była dyrektorem tego zakładu, a samo miasto opisała w swojej powieści „Przyjadę do ciebie na pięknym koniu”. Przeczytać warto, choć ja osobiście najbardziej lubię jej poemat „Rzecz o mieście Gorzowie” oraz opowiadanie „Święta Imogena”.
A jak zdążę, to po południu pójdę sobie na wystawę Urszuli Śliz w Miejskim Ośrodku Sztuki. Ale konia z rzędem temu, kto zrozumie, co pewna krytyczka sztuki miała na myśli, pisząc o sztuce artystki między innymi tak: „Zdolność intuicyjnego wyczuwanie napięć w obrębie formy pozwala Urszuli Śliz ustanowić konstrukcję formalną zobiektywizowanej wypowiedzi malarskiej. Energia działania obrazów wynika z zakłócenia struktury odniesień do uniwersum, w sensie metaforycznym i dosłownym; wyraźne jest tu nawiązanie do krzywej, którą przeciwstawia domyślnej prostej geometrycznej, desygnatowi ciągłości, porządku i nieskończoności”. I dalej „Zmetaforyzowanie powierzchni płótna jest bezsporne. To co z większego dystansu wydaje się, miało być - ciągiem linearnym, z bliska nim nie jest; prosta ulega metamorfozie, rozczłonkowana zostaje na odcinki, te zaś zaczynają żyć własnym życiem- łamią, wyginają, oddalają od siebie, nieoczekiwanie tworzą nowe relacje przestrzenne. Nie ma tu prostej, a obrazy jakby zaprzeczały jej istnieniu, jako wytworowi intelektualnej kalkulacji, metaforze marzenia o wartościach idealnych”. No i tak dalej, dalej i dalej. Przyznam się bez bicia, od lat zajmuje mnie sztuka najnowsza, ale tego bredzenia jakoś nie rozumiem. Trzeba się będzie więc przekonać samem.
Ps. A dziura w ul. Sikorskiego ma się dobrze, rozrasta się i chyba będzie wymagała jakiegoś specjalistycznego konsylium. No i plątanina różnych rur i rurek zgęstniała w sposób intrygujący. Jak owe krzywe w malarstwie Urszuli Śliz. Czekam na ciąg dalszy.
 
         
         
         
         
         Czy te pancerne blaszane drzwi tam zostaną na zawsze? Czy też może to chwilowe rozwiązanie?
 Coraz bliżej Halloween, który ja osobiście lubię
         Coraz bliżej Halloween, który ja osobiście lubię
       
     
     
       
         
      Rozpoczęło się jesienne czyszczenie miasta
         Rozpoczęło się jesienne czyszczenie miasta
       
     
     
       
         
      Dyskusja wciąż trwa, zatem słówko jedno będzie
         Dyskusja wciąż trwa, zatem słówko jedno będzie
       
     
     
       
         
      Byłam w mieście, które się maks zmieniło
         Byłam w mieście, które się maks zmieniło
       
     
     
       
         
      Przerwa, a nie ma redaktora zastępczego
         Przerwa, a nie ma redaktora zastępczego
       
     
     
       
         
      No i się dowiedzieliśmy, że jesteśmy hejterami
         No i się dowiedzieliśmy, że jesteśmy hejterami
       
     
     
       
         
      Nieustanna pomoc jednemu klubowi
         Nieustanna pomoc jednemu klubowi
       
     
     
       
         
      Zawsze mnie zastanawiało, co się dzieje z książkami
         Zawsze mnie zastanawiało, co się dzieje z książkami
       
     
     
       
         
      Dyskusja jednak trwa i raczej trwać będzie
         Dyskusja jednak trwa i raczej trwać będzie