2013-02-02, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Mam na myśli sprawę w Sądzie Okręgowym w Szczecinie, w której oskarżony jest prezydent Tadeusz Jędrzejczak. Powód – zmarł obrońca innego z oskarżonych. Nowy będzie potrzebował czasu na zapoznanie się z dokumentami.
Dla mnie ta informacja była swego rodzaju szokiem. Otóż nagle zmarł Eugeniusz Tyranowski, znany gorzowski adwokat (w tym miejscu serdeczne wyrazy współczucia dla żony i rodziny). Nagłe śmiertelne choróbsko, nie było ratunku. Tak się składa, że śp. Eugeniusz Tyranowski był obrońcą w głośnej i szeroko komentowanej sprawie, która obecnie toczy się w Sądzie Apelacyjnym w Szczecinie. Bronił Władysława Ż., byłego naczelnika wydziału inwestycji Urzędu Miasta. I ta śmierć oznacza, że niemal na pewno sprawa nie odbędzie się 18 i 19 lutego, jak wcześniej przewidywała wokanda. Bo nowy obrońca musi mieć czas na zapoznanie się z dokumentami w sprawie, a tych nazbierało się całkiem sporo.
Zastanawiam się od jakiegoś czasu właśnie nad tą kwestią. Nad tym postępowaniem wisi jakieś dziwne fatum. Ciągle coś się ślimaczy i odwleka. A to ktoś nie odbiera zawiadomienia o rozprawie, a to ktoś inny neguje jakieś opinie, a to znowu coś. I tak gra się cały czas na zwłokę, na odsunięcie od siebie chwili wyroku.
Nie zazdroszczę oskarżonym i już skazanym nieprawomocnym wyrokiem. To musi być straszne, tak czekać na ostateczne rozwiązanie. Gdyby mnie coś takiego spotkało – oczywiście nie daj Boże – to wolałabym, aby sprawiedliwość pokarała lub też uniewinniła mnie szybko, bez takiego przeciągania w czasie, bo zwyczajnie zjadłyby mnie nerwy, a stres zadusił. Dlatego czasami z podziwem patrzę na wyluzowanego szeryfa miasta nad Wartą i Kłodawką i zadaję sobie pytanie? Jakim cudem? Bo przecież świadomość jakiegoś tam wyroku musi gdzieś w tyle głowy mu tkwić. Ja bym tak nie potrafiła. Chwila prawdy, nawet strasznej, powinna się wydarzyć jak najszybciej. Przynajmniej ja bym tak wolała.
Ta historia musi się kiedyś i jakoś zakończyć i myślę, że dla wszystkich byłoby najlepiej, gdyby to było już. Bo ileż można żyć w niepewności. No i w pacie oczekiwania, bo tak się teraz dzieje w mieście na siedmiu wzgórzach.
A teraz jeszcze słówko o „Ale Sztuka!”. Jakiż żal, że w oczach wysokiej kapituły nie znalazł uznania projekt „Furman”, czyli coś zupełnie odrębnego, piosenki skomponowane do wierszy Kazimierza Furmana i nagrane przez gorzowską alternatywę. O płycie mówią poważne rozgłośnie radiowe zarówno po polskiej, jak i niemieckiej stronie. Piszą o niej liczące się gazety. Kapituła dostrzegła za to mocno skrytykowaną płytę gorzowskiej Filharmonii z Soyoung Yoon z koncertami skrzypcowymi Sibeliusa i Czajkowskiego. I to skrytykowaną przez czołowego dziennikarza muzycznego gazety, która nagrodę przyznaje. Szkoda bardzo.
No i dla porządku domu. Jutro w radiowej Trójce o 20.00 koncert gorzowskiego pianisty jazzowego Michała Wróblewskiego z Filharmonią Gorzowską. Smaczku jednak dodaje fakt, że już płytę Michał owszem nagra, ale z Filharmonią Narodową. Zabawne, prawda?
P.S. A na koncert Kenny Garretta do Gorzowa wybierają się ludzie zza granicy, między innymi z Berlina i Londynu. Bo stąd są rezerwacje. To tak pod rozwagę, co niektórym.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.