Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Bogny, Walerii, Witalisa , 28 kwietnia 2025

Zaobserwowane na ulicy

2013-02-26, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Wiosna przyszła. No tak, a wraz z nią przygnębienie. Bo jak popatrzeć na nasze miasto w pełnym świetle, to robi się przygnębiająco. Coraz bardziej.

Tradycyjnie, jak to mam w zwyczaju, poszłam sobie wczoraj do biblioteki. I po drodze poczyniłam parę ciekawych obserwacji. Otóż moją dzielnicę ktoś okleił ulotkami o treści „Stop islamizacji Europy”. Na białym karteluszku jest też przekreślony wizerunek Hagia Sophia. Stałam dłuższą chwilę i się gapiłam na tajemniczą ulotkę. No i zaczęłam myśleć, o cóż chodzi tym, którzy takie nalepki kolportują? Wszak w Polsce zagrożenia islamem nie ma, w mieście nad Wartą, Kłodawką i Srebrną mieszka co prawda diaspora islamska, ale jest tak niewielka, że o żadnym zagrożeniu islamizacją mowy być nie może. No i doszłam do takiego oto wniosku – być może chodzi o to, że z Gorzowa do Berlina jest trzy razy bliżej niż do Warszawy, a w stolicy bratniego kraju wiadomo – mieszka najwięcej Turków poza Turcją. Być może to takie ostrzeżenie na zaś, ale potem? Być może. W każdym razie ulotki są, wyglądają dziwnie i jak dla mnie zwyczajnie oszpecają kamienice, podobnież zresztą jak głupawe mazaje sprejami, które pojawiły się na świeżo odnowionej bramie jednaj z kamienic. No jednym słowem - wandalizm

Natomiast na innej ulicy centrum pojawił się widomy znak, że lada chwila, już za momencik rusza liga żużlowa. Tak, tak, jakiś wierny i stęskniony fan speedwaya na swoim balkonie wywiesił olbrzymi transparent z barwami Stali. No cóż, ja też czekam na ligę, ale jakoś bez większych złudzeń i nadziei. Z fantastycznego zespołu zostało niewiele. No i jeszcze jedna niedogodność – trzeba będzie chodzić dookoła, bo most kolejowy w naprawie i nie wiadomo, kiedy kładka będzie otwarta. Ale cóż tam.

No i trzecie uliczne spostrzeżenie. Zeszły śniegi, Słońce rano wcześniej wstaje i widać coraz więcej dziur w chodnikach i jezdniach, straszą niesprzątnięte skwery i skwerki, zeszłoroczne śmieci też nie ozdabiają. Wiem, wiem, samo się nie naśmieciło, ale skoro już jest brudno, to służby powinny posprzątać. Widać, że i na to chyba też brakuje pieniędzy.

No i konstatacja czwarta. Jeśli ktoś w najbliższym czasie planuje nakręcić film wojenny i potrzebne mu są takowe plenery, to wcale nie musi się wybierać gdzieś nie wiadomo, gdzie. Wystarczy udać się na ulicę Warszawską, na tereny przy jeszcze stojących budynkach szpitalnych. Hałdy gruzu po wyburzeniach sięgają kilku metrów i wyglądają jak miasto na siedmiu wzgórzach tuż po przejściu Armii Radzieckiej ul. Richtsrasse, dziś Sikorskiego. Żałosne.

A jaskółki zaćwierkały, że posłuchały o nowej strategii gorzowskiej kultury i ni w ząb nie rozumieją kwitów i tego, jak one mają być wcielane w życie. No i zaćwierkały też, że skoro miasto nie ma ani złotóweńki na projekty wydarzeń kulturalnych gorzowskich Cyganów, że przypomnę..., choć nie, chyba nie trzeba, to magistrat nie powinien się w swoich kwitach podpierać zdjęciami pana Edwarda Dębickiego i jego zespołu Terno. Podobnie jak nie powinien tego robić z fotografiami Ukraińców i innych nacji. Ja tam się z jaskółkami zgadzam.

P.S. 1 dla porządku domu – dziś o 19.00 w Łubu Dubui Daja Weiss ugotuje niemieckie specjały. Dajeczka pracuje w Miejskim Centrum Kultury, brała czynny udział w promocji płyty „Furman” i ogólnie jest fantastycznym człowiekiem, czego nie umie zaakceptować jej szefowa. Bo wyobraźcie sobie, owa pani poradziła Dajeczce, aby ta w ramach przygotowań do ubiegłorocznego Szlaku Kultury pooglądała sobie, ni mniej, ni więcej, a „Pasażerkę” Andrzeja Munka do prozy Zofii Posmysz. Jednym słowem – co trzeba mieć w głowie, aby takie rzeczy robić? Jaskółki i ja nie wiemy.

P.S. 2. A tym, co lubią czytać i interesują się regionem polecam „Westminster Ziemi Lubuskiej” Ernsta-Jürgena Schillinga i Eberharda Stege, czyli rzecz o Słońsku. To fascynująca lektura o jednej ze stolic joannitów, z której się wywodzili misjonarze działający aż ... w Indiach, gdzie wielkim baliwem, czyli mistrzem był książę Johann Moritz von Nasau-Siegen (szkoda, że autorzy nieopisali zatargu baliwa z Krzysztofem Arciszewskim, bo to fajna historia, może ja kiedyś przypomnę), gdzie do dziś można czasem zobaczyć rycerzy w czarnych płaszczach z charakterystycznym białym krzyżem. No i gdzie do dziś stoi jeden z najpiękniejszych kościołów regionu (tak, tak uratowany za ciężkie pieniądze, jeden z moich ulubionych punktów wycieczkowych w okolicy). Czytać można w dziale regionalnym biblioteki wojewódzkiej (no wiecie, II piętro gmachu przy ul. Kosynierów Gdyńskich, można wjechać windą, a przyjazny bibliotekarz pomoże odszukać tom).

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x