2013-03-19, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Nie do wiary, ale Kenny Garrett i spółka rzeczywiście zagościli w Gorzowie. Ale zanim muzycy wyszli na scenę Prezes Dziekański ogłosił fantastyczną nowinę.
Otóż Urząd Marszałkowski dofinansował Gorzów Jazz Celebrations kwotą 50 tys. zł. Tak, tak, w Winnym Grodzie docenili wielkie zjawisko muzyczne wykreowane na Wartą, Kłodawką i Srebrną. Ja byłam zaskoczona, jaskółki jeszcze bardziej. Ale tak na poważnie, to fantastyczna sprawa. Dobrze się dzieje, że bratnia Zielona Góra docenia także i to, co dzieje się w mieście na siedmiu wzgórzach.
Podwójnie dobrze, bo dzięki temu do Gorzowa zjadą kolejne gwiazdy. Już wiadomo, na gorzowskiej scenie zagości Dave Holland, fantastyczny basista brytyjski, między innymi grał z Patem Metheny. Ja lubię i już się cieszę. Poza tym Dziekański zapowiada jeszcze kilka rewelacji, ale mówić za bardzo o tym nie chce.
No a teraz słów parę o koncercie. Kenny Garrett, ostatni współpracownik Milesa Davisa zaczął jak wielki mistrz. Kiedy zapaliły się światła, stał na scenie odwrócony do publiczności tyłem. I tak kilka razy grał, do sztankietów, do muzyków. No cóż, stara szkoła. Mnie uwiodła przepiękna ballada zagrana w połowie koncertu oraz muzycy towarzyszący gwieździe. Zresztą ekipa przyszła potem do Filarów i nawet się włączyła w jammowanie. Znaczy, nie mają w głowach poprzewracane. No i dobrze, to tylko znakomicie świadczy o muzykach. Teraz czekam na Deana Browna, który zagości w niedzielny wieczór. Na pewno będzie fantastycznie.
A teraz z innej mańki. Otóż nie dalej, jak dwa dni temu omal mnie nie zabił tynk lecący z mojej własnej kamienicy. Było o włos. A wczoraj tynki poleciały na Placu Staromiejskim i w paru innych miejscach. Kolejny tej zimy widomy znak, że pora najwyższa, aby miasto zadbało o swoją własność. bo jak nie, to te stare domy naprawdę się rozpadną. Okrutnie mszczą się tej zimy lata zaniedbań. No cóż, ja wiem i rozumiem, że zawsze lepiej jest mieć coś nowego, niż chuchać na stare. Ale skoro stare jest, to trzeba o nie zadbać. Tak już jest i koniec.
No i z kolejnego kątka. Zima znów zaskoczyła. Przyszło mi dziś brnąć wąziutkimi ścieżynkami udeptanymi w chodnikach przez poprzedników. Tym razem pan od odśnieżania, co jeździ taką specjalną szczotką, widać zaspał. Piaskarki też, bo przez moją ulicę nie dało się przejechać. A prognozy są dość paskudne – będzie sypać i sypać i sypać...
A jaskółki stwierdziły, że nigdzie nie idą, zostają w domu i ulokowane na kanapie słuchają muzyki. Tym razem Scarlattiego, owszem, tak, wygrzebanego z mojej płytoteki. Wredne ptaki.
P.S. A w Słubicach ruszyła komunikacja miejska. Bilety tylko 1.50 zł. Nie do wiary, a jednak...
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.