2013-06-14, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
A właściwie całkiem spore rudery. Mam na myśli dwie kamienice po byłych wydziałach magistrackich przy ul. Drzymały. Mnie ich żal.
A dlaczego? Ano dlatego, że to stara substancja miasta, dowód na dobrą pozycję Landsbergu nad wartą, zamożność miasta i przemyślany styl rozwoju.
Po II wojnie światowej przyszli Polacy i przestali dbać o to, co po Niemcach. Także magistrat nie zadbał o to, aby budynki te, z ładnymi fasadami, wkomponowane w pierzeję, utrzymać w dobrym stanie. Szkoda bardzo. Bo obawiam się, że miasto sprzeda działki i powstaną na nich jakieś koszmary architektoniczne, jak to się u nas ostatnio dzieje. No, szkoda, po prostu.
A teraz z innej mańki. Czego to ludzie dziś nie wymyślają. Wyobraźcie sobie, że jacyś dziwni deweloperzy wymyślili sobie blok mieszkalny... na podwórku jednego z kwartałów kamienic na Nowym Mieście. No bo podwórko duże jest, można je wykorzystać. Mieszkańcy protestowali i na szczęście znaleźli się jacyś przytomni urzędnicy, którzy ten dziwaczno-absurdalny pomysł zablokowali. Widać są jeszcze w tym mieście normalni ludzie. Ale kiedy o takim wydumku usłyszałam, to się zadziwiłam dość potężnie. No bo wszak w Gorzowie wolnych mieszkań i to w całkiem atrakcyjnych miejscach zupełnie nie brakuje, kto więc miałby ochotę mieszkać w lokalu z widokiem na śmietnik z jednej strony i odrapane kamienice z drugiej. Ale prawda jest taka, że za zakręconymi pomysłami zakręconych inwestorów nie nadążysz.
A skoro przy podwórkach mowa, to sąsiedzi moi urządzili sobie skwerek rekreacyjny. To znaczy kątek podwórka od reszty oddzielili oponami – kolejne zastosowanie tego urządzenia. Posadzili jakieś kwiatki i krzewinki, ADM wymalował ścianę oficyny i jest. nic to, że z widokiem na śmietniki właśnie i resztę zaniedbanej przestrzeni. Ale jest. I regularnie tam się spotykają. Myślę, że gdyby się dowiedzieli, że na naszym podwórku ma powstać blok, to by się porządnie zirytowali.
Poszłam ci ja sobie wczoraj nad Kłodawkę, bo od pamiętnej wyprawy do turystycznego raju czuję olbrzymi sentyment do tego pięknego kawałka naszej rzeczywistości. No i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że na skwerku przy ul. Łokietka urzędowały jakieś okropne typy pijące tanie piwo i klnące niczym świat stoi. No i nie udało mnie się w ciszy i spokoju spędzić kilku minut nad rzeczką. Zawsze w takich razach zastanawia mnie, gdzie są mundurowi. Bo jak ukarać babinę sprzedającą szklankę agrestu z własnego ogródka, to są, pilnować schodów na most kolejowy, żeby ludki przez płot nie skakali i po żużlu drogi sobie nie skracali – też są (wiem, bo sama widziałam kilka razy). Ale jak żuli pogonić z ładnego miejsca, to już ich nie ma. Zastanawiające.
P.S. Nie będę komentować zdarzeń wczorajszego dnia. Zrobili za mnie to już inni. Wystarczy.
P.S. 2. A w Gorzowie powstanie inkubator muzyczny, ale o tym przy okazji.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.