2013-06-22, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Jakie to szczęście, że w mieście nad trzema rzekami jest kilka fontann w różnych miejscach. One po prostu ratują nam życie w ten afrykańskie upał.
Przez tę temperaturę tracę ochotę do życia, że o pisaniu nie wspomnę. Ale o tym muszę. Co prawda niemal na każdej fontannie wisi tabliczka z informacją, że woda w wodotrysku nie nadaje się do picia, ani do kąpieli, to tym drugim zakazem najmniej przejmują się dzieci i ich opiekunowie. Przez cały miniony tydzień obserwowałam, jak wszystkie fontanny przeżywały oblężenie, właśnie tych najmłodszych, którzy z prawdziwą radością brodzili w fontannowych basenach. Całe szczęście, że one są, bo przy afrykańskich upałach idzie oszaleć z gorąca.
I nawet stała się pewna jakość. Jakoś te małe, co brodzą, oszczędzają Pauckschamrie, czyli kobietę z wiadrami i jakoś się nie wspinają na postaci dzieci i samej Maryśki. I bardzo dobrze, bo o to śliczne cacko należy dbać.
Natomiast, co mnie w piątek mocno zdziwiło, to to, że znajdują się chętni do wspinaczki na …. Szymona Giętego. Sama zresztą takiego jednego osobnika osobiście pogoniłam, bo uważam, że tak nie wolno. Szkoda tylko, że mamusia osobnika tego nie rozumie. i już zabierała się zrobić mi awanturę, że jakżeż ja śmiem uwagi ukochanemu potomkowi czynić, ale wyszedł PAN OCHRONIARZ, groźnie popatrzył na mamusię i osobnika i awantury nie było.
No bo jak to, jak można łazić po rzeźbach. Nie po to one są, aby po nich się wspinać. Oczywiście nie widzę nic zdrożnego w tym, że ktoś przysiądzie się do Eddy’ego Jancarza czy mistrza Jana Korcza (choć ten raczej nigdy przysiadywalski nie był), bo tak są te rzeźby pomyślane, aby człowiek mógł sobie zrobić foteczkę – jeśli chce. Natomiast w spokoju należy zostawić Szymona Giętego, któremu jakiś durny, pewnie pijany osobnik, ukradł fajerkę. Tak samo nie należy wspinać się na mistrza Ernsta Henselera czy inne. Nie wyobrażam sobie zresztą też, aby ktoś uskuteczniał climbing na Adama Mickiewicza, choć akurat to mogłoby być ciekawe.
No i z innego kątka. Otóż już za kilka godzin zaczyna się Szlak Kulturalny, o czym, myślę, nikomu nie trzeba przypominać. Ja zaczynam od Chińczyków i skarbu w Muzeum Lubuskim – Spichlerzu. A potem na los szczęścia Baltarze. W planie mam też Jazz Club Pod Filarami, który zamienia się w Księstwo Muniako, a to za sprawą Janusza Muniaka, który gościć będzie w piwnicy po dość długiej przerwie. No i trzeba też zajrzeć do Amfiteatru, bo tam chłopaki z UL/KR wspomagane przez Niedźwiedzia z anTen też mogą coś fajnego pokazać. Wybierać jest w czym i tym razem nie zgodzę się z jednym moim przemiłym znajomym, że tegoroczny szlak to lipa i popelina jest. Jest takie przysłowie, że tak krawiec kraje, jak materii staje. A materii w tym roku coś widać nie dużo było.
No i z jeszcze jednego kątka. Otóż ADM poinformował mnie, że od 1 lipca już nie płacę za śmieci, czyli mam sama za wywóz odpadków wykładać kasę. OK, tylko jak do tej pory nie wiem, ile i gdzie. I boję się, że powtórzy się scenariusz sprzed kilku lat, kiedy zmieniała się firma wywożąca odpadki. Też było lato, też był upał, a na moim podwórku, niepięknym zresztą, urosła góra śmieci, jak w Neapolu, nie przymierzając. To był horror i poważnie obawiam się, że może się on powtórzyć. Co nie dajcie wszystkie bogi świata. No i w związku z tym mam taką oto konstatację. Jak to jest, że u nas zawsze coś nie trybi. A to nie można zamknąć dachu nad najważniejszym stadionem i boisko zamienia się w basen. A to nie można drogi dobrze wybudować, bo wszyscy kradną. A to nie można czegoś uratować, bo urzędnicy mają KONCEPCJĘ. A to w końcu te śmieci. A potem się tylko gada, gada, gada….
No cóż, widać tak musi być.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.