2013-07-20, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Choć właściwie zachowanie kilku młodych mężczyzn na motorówce na Warcie należałoby nazwać inaczej i dosadnie, to jednak nie wypada tego czynić w tytule. Stąd takie oto określenie na zwykłe chamstwo, które już raz z kolei oglądałam na naszej największej rzece.
A było tak. Siedziałam sobie na barce Ana i spokojnie gawędziłam z przemiłym znajomym. Nagle miły gwar zmącił ryk motorówki i jak promień światła przemknęła środkiem rzeki rozpędzona motorówka z dobrze bawiącymi się nań młodzianami. No i swój zabieg powtórzyli kilka razy. Pal licho, że zakołysało barką, od tego ona na tej wodzie jest. Ale ci fatalni motorowodniacy widzieli, że na rzece trenują kajakarze. I mam wrażenie, że specjalnie burzyli wodę, żeby dzieciakom napędzić stracha. No i się udało, były dwie wywrotki, na szczęście kajakarze trenują w kapokach. I się jakoś wykaraskali. Nie chcielibyście słyszeć komentarzy na zachowanie debili w motorówce, jakie się na barce podniosły. Okazuje się, że idioci nie tylko latają ze sprayami w rękach, ale też pływają motorówkami po rzekach. Kolejny już raz powtórzę mój ulubiony slogan – co trzeba mieć w mózgu, aby tak się zachowywać? I wolniutko dochodzę do wniosku, że kompletny brak szarej substancji odpowiedzialnej za myślenie i refleksję.
A teraz z innego kątka. Wojewoda ogłosił, że nie będzie remontu siedziby Urzędu Wojewódzkiego. Powód – polityka zaciskania pasa, bo kasa nieco pusta się zrobiła. Tak po prawdzie remont jest potrzebny, bo budynek w katastrofalnym stanie jest. Ale tak po innej prawdzie, to może warto zrobić dokładną analizę jego wykorzystania i nagle okaże się, że znacznie taniej będzie się z tego wieżowca wyprowadzić, bo urząd już nie potrzebuje aż takich powierzchni. Wiem, wiem, gadam herezje, no bo jakże to wojewoda ma porzucić siedzibę górującą nad miastem. Przecież to władza wysoka jest i musi mieć godną oprawę, a że ta trochę skrzeczy, a właściwie skrzeczy dość mocno, no cóż, trudno.
I z jeszcze innego kątka. Piorun uszkodził urządzonko, co wygrywało hymn miejski i cicho w centrum jest w samo południe. No i dajcie wszystkie bogi świata, aby naprawa trwała jak najdłużej. Bo hymn niestety, niepiękny jest, sama sobie powinnam popiołem głowę z tego tytułu posypać, w pośredni sposób dołożyłam do wyborów ręki. No cóż trudno. Teraz jeszcze trzeba się tylko pomodlić do innych bogów, żeby szlag trafił urządzonko na Białym Kościele, bo ono też wygrywa nabożne pieśni na całe miasto słyszalne. Mnie to drażni, wielu innych znajomych też. Myślę, że mieszkający w okolicy zwyczajnie mają tego dość, ale obawiam się, że nikomu w najbliższym czasie nie uda się czegoś z tym zrobić. Taki kraj.
P.S. Coś ostatnio mnożą się smutne wieści. Dwa dni temu umarł zasłużony trener kajakarstwa Jerzy Krajewski. Palimy świeczkę na pamięć tego znakomitego instruktora.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.