2013-09-02, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Przynajmniej to usłyszałam od jeden przemiłej znajomej, zresztą wysokiej urzędniczki w magistracie. W taki sposób część ludzi w urzędzie zareagowała na durnowaty tekścik z oficjalnej strony miasta, o którym pisałam w ubiegłym tygodniu.
- Pani Renato, ja na pewno nie jestem kosmitką - tak zaczęła się rozmowa, w której usłyszałam wiele słów przykrych pod adresem autora owej głupkowatej notki dowodzącej, że urzędnicy nie są kosmitami i nie gryzą, ale z troską pochylają się nad problemami nas, szarych mieszkańców. I potem usłyszałam, że durne pomysły nie wiadomo kogo, bo tekścik nie był podpisany, biją także w tych, którzy pracują i rzetelnie wykonują swoją robotę. I na koniec usłyszałam, że durnowata notka już została usunięta z oficjalnej strony miasta.
No i bardzo dobrze, ale to tylko gest i to w dodatku spóźniony, bo mleko się wylało i bzdurę trochę ludzi już przeczytało. Myślę, że akurat ktoś powinien odpowiedzieć za głupotę - nawet nie chodzi o jakieś drastyczne kary, ale choćby jakieś upomnienie czy coś w tym stylu.
A teraz z innej mańki. Otóż znika tak zwany "straszny dwór", czyli nigdy nieukończony okazały budynek stojący przy ul. Wyszyńskiego. Od lat postulował to mecenas Jerzy Synowiec, także ja trochę. No i jest. Nie wiem, czy rozbierają go właściciele czy też miejscy robotnicy, bo jednak nie zakładam, że złomiarze - jakby nie jest ważne, najistotniejsze, że w końcu znika straszydło, co przez lata szpeciło zresztą niepiękny krajobraz naszego miasta. Bo niestety, ruder i ruderek trochę jeszcze jest. Ostatnio miałam okazję jechać autokarem do miasteczka nad dwoma rzekami. I znów patrzyłam na paskudne garaże szpecące ulicę, po której jeżdżą wszystkie autokary łączące miasto na siedmiu wzgórzach z resztą kraju nad Wisłą. A potem patrzyłam na Dominantę i znów w oczach miałam pewnego małego chłopca, który z przestrachem w oczach pytał swojej mamy - Co to jest, takie straszne?
Ano takie miasto.
No i jeszcze jedna rzecz. Prywatne smutki Renaty Ochwat. Zmarł pan Stanisław Wojciechowicz, zaliczany przeze mnie do ekipy przemiłych znajomych, z którym zawsze lubiłam zamienić słówko i posłuchać połajanki za palenie papierosów. Miły pan, który bywał na wernisażach i nie tylko.
Zmarł także pan Rajmund Pietraszkiewicz, ojciec mojej przemiłej znajomej Igi. Pan Rajmund był pierwszym wicewojewodą gorzowskim i dobrze się w ludzkiej pamięci zapisał.
P.S. A "Papusza" Angeliki Kuźniak to smutna historia smutnego życia niepospolitej kobiety. Na pewno nie feministki, o czym bredziła pani Joanna Kos-Krauze po sukcesie filmu w Karlowych Warach. Książka pokazała nieproste sprawy, o których gorzowscy Cyganie wolą nie pamiętać. Ciekawe, co pokaże film małżeństwa Krauze?
P.S. 2 A prace pod nową stację paliw trwają i pół skarpy przy Wyszyńskiego nie ma. No i jestem ciekawa, czy w Gorzowie się pojawi się krokodyl, no wiecie, taki jak w Renicach.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.