2013-11-09, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Trójka muzyków, którzy mieli wyglądać jak z terakoty, ale nie wyglądają, już stoją na skwerku w parku Wiosny Ludów. I jestem ciekawa, jak długo, bo park wieczorem staje się miejscem mocno odpychającym.
Media podały, że w końcu udało się zrealizować projekt pomnika Orkiestry Dętej. Poszłam sobie więc późnym popołudniem do parku, aby rzecz ową obejrzeć. Fakt, mam takie szczęście w życiu, że jak coś chcę obejrzeć, to najpierw muszę obleźć cały budynek, czy też park, aby na ową rzecz trafić. I nie powiem, spacer był wielce pouczający, bo dawno nie widziałam nastolatków siedzących na parkowych ławkach, raczących się tanim winem i wydzierających się tak, że słychać ich było w najdalszych kątkach owego miejsca. Dawno też nie widziałam nieco starszych nastolatków, którzy z zapałem maluchów bawili się na placu zabaw. Inna rzecz, czy byli trzeźwi.
No ale w końcu znalazłam. I się zadumałam. Artystka, autorka tego dzieła, tłumaczyła, że już dawno temu chciała zrobić coś śmiesznego i coś kolorowego. No dobrze, zrobiła. Ale czy rzeczywiście od razu trzeba to coś śmiesznego i coś kolorowego stawiać w miejskiej przestrzeni, trzeba od razu nazywać dziełem sztuki i robić wielkie halo z jego otwarcia? Do tej pory park Wiosny Ludów z jego różanym zakątkiem był jednolity stylistycznie, w miarę symetryczny, w miarę zadbany, Elegancki w sposób powściągliwy, taki z patyną już wieku. I nagle ktoś postawił owe cudaczne rzeźbki. Niech owo coś kolorowego i coś śmiesznego było sobie stanęło gdzieś indziej – przed MCK, przed magistratem, w parku Siemiradzkiego, choć nie, tam też nie. Szkoda, bo nagle czyjaś dziwna decyzja rozbiła monolit stylistyczny miejsca. To tak samo, jak z tym nieszczęsnym skwerkiem ekologicznym, tak samo, jak z uciętą starą zabytkową już ramą do przypinania rowerów przy budynku magistratu i zastąpioną jakimś wynalazkiem. Coś się złego w tym mieście dzieje, coś, niezrozumiałego. Bo a to się tu coś chlapnie, a to się gdzieś postawi coś śmiesznego i coś kolorowego, a to się mural zrobi, po czym zastawi się go przenośnymi kramami, a to się zawiesi na zabytkach tablice, które są stekiem bzdur i błędów, a to się przygotuje za ciężki pieniądze plan zagospodarowania przestrzennego, który i tak nie ma szans na wejście w życie, a to się pogrozi znakomitym mieszkańcom i osobom publicznym palcem, żeby się za bardzo nie wychylali, bo to źle jest widziane. No i jeszcze jeden czy drugi urzędnik się publicznie wypowiada o sprawach, o których nie ma zielonego pojęcia i efekt powstaje dość żałosny. Ech tam…
A teraz z innego kątka. Otóż w centrum przybyła dziura w chodniku i jezdni. W ogóle ewolucja dziur wszelakich zasługuje na osobne badanie. Bo zwykle jest tak, że jest mały wykop, potem on się powiększa, powiększa, coraz więcej ludzi nad nim stoi i kiwa poważnie i uczenie głowami, a jeden czy dwóch coś tam w dziurze gmera. Potem dziura zostaje ogrodzona, kiwających głowami przybywa i trwa to, i trwa. Tak było w przypadku dziury przy Sikorskiego, tak jest w przypadku dziury w Wełnianym Rynku. Specjalnie zaczęłam tamtędy chodzić, żeby poczynić obserwacje do pracy naukowej – Ewolucja w dziury w ziemi a zachowania społeczne. Prawda, że fajny tytuł? Może i doktorat z tego będzie, kto wie? A tak na poważnie, to ciekawe, ile jeszcze ta dziura postraszy?
A teraz prywatne smutki Renaty Ochwat. Wczoraj nad ranem zmarła podczas snu pani doktor Mirosława Kołakowska-Kiełbasiewicz, dydaktyk – pedagog z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Gorzowie. Miała 71 lat. Na nic się nie skarżyła, była bardzo aktywna, i tu nagle odeszła. To był fantastyczny człowiek, naukowiec, który podchodził do swoich studentów z dużą sympatią. Zresztą do innych ludzi też. Dla mnie to była przemiła znajoma, którą uwielbiałam spotykać choćby tylko, żeby zagadnąć, pani doktor, a co tam u pani? Pani Mirosława Kołakowska-Kiełbasiewicz zjechała cały świat, fajnie czasami o swoich podróżach opowiadała, interesowało ją wiele spraw. Odeszła w Niebieską Krainę taką śmiercią, o jakiej się kiedyś na wsi mówiło, wbrew modlitwie zresztą, że tylko przyzwoitym i naprawdę dobrym ludziom jest ona dana. Szybko, nagle, bez męczarni... Pani doktor, ja będę panią pamiętać.
P.S. Nie będzie, bo wszystko, co się dzieje, jest na afiszu w zakładce kultura.
Miastu przybędzie kolejny honorowy obywatel. Ten zaszczyt przypadł panu senatorowi Władysławowi Komarnickiemu.