Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Hugona, Piotra, Roberty , 29 kwietnia 2025

No i po święcie

2013-11-12, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Jak było w Gorzowie, nie wiem, bo pojechałam do miasteczka nad Obrą i Wartą. Tam było spokojnie. Za to tradycyjnie już od lat niespokojnie było w stolicy. I kolejny raz wstyd na cały świat, a przynajmniej ten kawałek, który nami się interesuje.

Wiem, wiem, musi być głównie o Gorzowie. Ale ze zdjęć pewnych przemiłych znajomych wiem, że było patriotycznie, głośno, bo wojsko strzelało, ale pomimo hałasu było też i nader uroczyście. Czyli tak, jak w takim dniu ma być.

Za to tradycyjnie prawicowa ekstrema, której zresztą coraz więcej się pleni, urządziła kocią muzykę w stolicy. Najpierw chłopcy i dziewczęta, część z nich z zakrytymi twarzami, odpalili flary i rozwinęli biało-czerwoną. Miała kilometr z okładem, więc się chłopcy i dziewczęta spod znaku Szczerbca mocno napracowali. A tak swoją drogą, to hańba wielka jest, że symbolu ważnego dla naszej państwowości używają właśnie oszołomy i im podobni. No cóż, każdy ma prawo do swoich poglądów. No cóż, z poglądami i ludzkimi wyborami się nie dyskutuje. No bo i po co, ale zadziwić się można. Więc ja przy okazji różnych ważnych dat się dziwię i to z reguły mocno. No bo jak można urządzać zadymy w tak radosnym dniu, jak można napadać na ambasadę Rosji i po co w ogóle to robić. Już starożytni wiedzieli, że nie drażni się niedźwiedzia. To jedno. A drugie – po co to robić? Zmieniły się czasy, zmieniły stosunki polityczne. To nie jest 1918, czy też 1920 rok. I trzeba to w końcu przyjąć do wiadomości, poduczyć się troszeczkę, przemyśleć i zrewidować własne poglądy, bo na to zawsze jest czas. Po co tkwić w ciemnocie i zacofaniu, skoro można żyć radośniej i piękniej, pięknie się różnić, a walczyć tylko na argumenty, a nie przy użyciu flar, kamieni czy jeszcze innych pałek. I znów dzięki prawicowej ekstremie cały cywilizowany świat, no w każdym razie ten kawałek, który się nami interesuje, znów ma nas w pogardzie i się zwyczajnie z nas śmieje. A wszak rodzina Naczelnika Państwa, marszałka Józefa Piłsudskiego wyraźnie pokazała, z kim jest jej po drodze. Ano z radosnym i bardzo pokojowym marszem pana prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, jego żony Anny (dla tych, co nie pamiętają, hrabiostwo herbowe to jest i taka rodzina, co kościoły w tym kraju budowała, a jak trzeba było stanąć do walki, to stawała i za długo się nie zastanawiała, vide choćby generał Tadeusz Bór-Komorowski, przedostatni dowódca AK w naszym kraju).

Nie dość że polski katolicki kler nas kompromituje, zwłaszcza bardzo mocno w ostatnim czasie, to jeszcze i to. No cóż, czasem trudno się dziwić, że cywilizowane narody mają nas za … i tu każdy może sobie napisać, za co nas ma. Ja w każdym razie nie chcę mieć do czynienia z takimi i nie chcę, aby i na mnie odium ciemnoty i zabobonu spadało. I stąd ta pisanina o rzeczach ogólnych, ale i bardzo szczegółowych też. Bo czasami trzeba pojechać po dużej bandzie, jak inaczej się nie da. Zastanawia mnie tylko czasami, jak prominentni politycy PiS się czują, kiedy po politycznym zacietrzewieniu nagle skonstatują, że to właśnie ta partia, ich partia, jest odpowiedzialna za wylansowanie i legitymizację oraz wyciągnięcie z marginesu właśnie ekstremalnych prawicowych organizacji. Wiem, że im z tym bardzo, ale to bardzo nie na rękę. Ale cóż trudno. Mleko się wylało i jest jak jest. Ciekawe tylko, kto i jaki sposób nałoży kaganiec na te wściekłe pittbule. Ano chyba nikt, bo raczej już nikomu się to nie uda.

No i gorzowskiej mańki. Otóż szłam sobie ostatnio wyremontowaną ulicą Estkowskiego, a właściwie jej niewielkim fragmencikiem i myślałam – jak cudnie, jak może być pięknie, a do tego piękna wystarczy ten niewielki kawałeczek drogi. A jak jeszcze panowie robotnicy pomalują pasy i inne znaki, to już się zrobi superfajnie. I dajcie nam wszystkie bogi świata i ty wredny dżinie z lampy Alladyna, oby jak najprędzej. I tak mnie się tak świetnie na duszy zrobiło, że odpaliłam płytkę z „Tańcami Połowieckimi” Aleksandra Borodina, ku uciesze serca własnego. Bo to piękna muzyka jest.

Tu macie bonusik, http://www.youtube.com/watch?v=MGVmwpKc3T8 – posłuchajcie i się też zachwyćcie, bo jest czym. Prawda, jakie piękne?

A tu drugi bonusik, http://www.youtube.com/watch?v=t4b2wyGngkc. To z moskiewskiego Teatru Bolszoj, nie tylko muzyka, ale i balet, i to jaki.

P.S. No i afiszyk niewielki na dziś:

Tak to idzie:

Plejady to gwiazdozbiór już październikowy.

Błyszczą jak winne grono wśród innych gwiazd roju,

W ich świetle las pożółkły niby rumak płowy,

Co polem do srebrnego biegnie wodopoju.

I zdaje się, że w cieniu popielatym sarny

Przebiegają przez ruczaj lub stojąc słuchają,

Jak srebrne lustro wody brzeg odbija czarny

I fletnie białych brzózek, gdzie liście śpiewają

I opadając krążą. A namiętność moja

Niby łania nad źródłem pochyla swą szyję

I tylko jej odbicie lodowego zdroja

Mówi, że chociaż wątła, ale jeszcze żyje.

I tak dalej, i tak dalej. Jak nie znacie, to sięgnijcie do tomiku, warto, bo piękna to rzecz. Zresztą jak i inne napisane przez Poetę.

Fabuły nie streszczam, bo każdy raczej zna. Natomiast nie mogę sobie odmówić kawałeczka dialogu między Cześnikiem Raptusiewiczem a jego zaufanym sługą, imć Dyndalskim, kiedy cześnik dyktuje słudze list miłosny, czyli zaczyna się intryga, obaj starsi panowie są, i cześnik co chwileńkę niewielką wtrąca do dyktowanego tekstu swoje ulubione – mocium panie. A Dyndalski to pisze. A kiedy cześnik każe słudze zacytować, i słyszy, co imć Dyndalski napisał, wówczas się denerwuje – Mocium panie cymbał pisze – piekli się autor. A potem patrzy na oryginał, widzi kleksa i znów wpada w szał, co zresztą u niego jest stanem permanentnym i się znów złości. No i pyta nieszczęsnego sługi, co to jest. A onże speszony odpowiada. – Żyd, żyd jaśnie  panie, wnet w literę go przerobię. No i dość cytatów, bo za chwilę całą „Zemstę” z pamięci zacytuję, a nie ma takiej potrzeby, bo Aleksander hrabia Fredro najlepiej to uczynił. Ale ja tak mam, że jak „Zemsta”, to cytaty. To facecje, to bon moty. No lubię bardzo. Tego kawałka o krokodylu lub też flincie zaoszczędzę. Choć cudne są. I ostania konstatacja. Ja do dziś nie rozumiem, jak taki ciężko doświadczony przez życie człowiek, który generalnie ponury był i smutny, potrafił pisać tak piękne i radosne, miejscami wręcz komiczne, ale nie wulgarne teksty. Ot, sztuka wielka. I dlatego Aleksandra hrabiego Fredrę za genialnego romantyka mam i dlatego zawsze się na niego powołuję, no wiecie, znaj proporcjum, mocium panie… A jednak się nie udało, znów cytacik. No cóż, z Fredrą tak jest … i koniec.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x