Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Hugona, Piotra, Roberty , 29 kwietnia 2025

A buda nareszcie zniknęła!!!

2013-11-14, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Tak, tak mam na myśli tę budę z amerykańskim jedzeniem, co to stała przy ul. Łokietka i zasłaniała najpiękniejszy skwer w mieście oraz rzeźby dwóch malarzy. Nareszcie.

medium_news_header_5562.jpg

Aż oczy ze zdumienia przetarłam i aparat wyjęłam z ciężkiego mego jak nieszczęście plecaka, aby udokumentować ten fakt. Ileż ja się o tym okropieństwie napisałam słów. No całe mnóstwo przecież. Ale w końcu się doczekałam i buda zniknęła. Mam tylko nadzieję, że byli właściciele doprowadzą chodnik do takiego stanu, w jakim był. Mam na myśli stylowe płyty kontrybucyjne i dobrą nawierzchnię. Bo teraz straszy betonowa płyta z jakimiś kablami wystającymi z ziemi. Ale na szczęście tałatajstwo jest ogrodzone siatką z technicznego płotu. Tak aby ludziska przyzwoite sobie szkody jakiejś nie zrobiły, kiedy chodzą po nocy nad trzema rzekami, a nad tą konkretną jedną w szczególności.

I mam też nadzieję, że magistrat już nigdy nie wpadnie na równie głupi pomysł, aby śliczne miejsce przysłaniać jakimiś budkami czy innym badziewiem. Gorzów naprawdę nie ma aż tak wielu równie czarownych miejsc, więc szkoda je zastawiać Tym bardziej takim czymś co było permanentnie zamknięte. Zresztą czy rzeczywiście na każdym rogu ulicy muszą się pojawiać jakieś kramy? No raczej nie.

OK., budy nie ma, jest super.

No i druga bardzo dobra wiadomość tego dnia. Magistraccy zaczęli myśleć o tramwajach. Może w końcu coś z tego wyjdzie i po mieście będziemy jeździli głównie dobrymi i ekologicznymi tramwajami. Bo inaczej jakoś sobie nie wyobrażam. Co prawda szeryf miasta ma nadzieję, że uda mu się wprowadzić do miasta elektryczne autobusy. Coś fajnego, coś równie ekologicznego, ale niestety, musi jeździć po drogach tak jak i inne pojazdy. No i musi stać w korkach, a tramwaj nie musi. Może ja mam jakąś skazę mózgową z tymi tramwajami,  ale jak gdziekolwiek jestem, i tam są tramwaje, to choć króciuteńką rajzę staram się zrobić. Bo zwyczajnie lubię. Pamiętam, jak byłam mała i jechaliśmy do Poznania do rodziny, to obowiązkowe były dwa punkty programu – jak się ma siedem lat, to ma się ściśle i mocno sprecyzowane cele – przejechać się tramwajem i zobaczyć Koziołki. I tak długo się marudziło, aż zamierzone cele się osiągało. No bo po dwóch czy trzech razach okupionych wrzaskiem i fontannami łez w końcu się udawało. I już potem nie było wyjątków – tramwajem do Koziołków. A czemu tramwajem – ano temu, że były kasowniki, do których się wrzucało monety i papirusik biletowy wychodził, im nas więcej było, tym papirusik był większy. No i radość większa. Teraz znów w mieście z tramwajami i na siedmiu wzgórzach znowu mamy tak, że dzięki dyrekcji Miejskiego Zakładu Komunikacji, znów w autobusach i tramwajach są kasowniki. Co prawda papirusika z biletami już nie ma, ale za to jest niebywała wygoda, bo kiedy człowiek spieszony gdzieś się naprawdę spieszy i wie, że nie zdąży, a ma 5 zł w kieszeni, to wsiada do jakiegoś tramwaju czy też autobusu i spokojnie sobie bilet kupi i nie straszna mu kara za jazdę na gapę, czego my legaliści okropecznie nie lubimy. Ot tak mamy.

A skoro w kwestii miejskiej komunikacji jestem, to dodam też słówko, że lubimy też trolejbusy. A szczególnie w Lublinie, bo tam bywamy i staramy się za każdym razem przejechać. Warto wiedzieć, że najbliżej nas to trolejbusy chyba jeżdżą w Eberswalde, coś około 150 km od nas. Ale jakie to przyjemne, się przejechać.

Ale wracając do Gorzowa, już za chwileńkę, już za momencik, no nie, na pewno piątek z Pankracym się nie rozkręci, ale za to zostanie oddany kawałeczek wyremontowanej ul. Estkowskiego. No i już będziemy mieli kolejną płoszczadź bez dziur wielkich jak kratery. Inna rzecz, na jak długo, ale zawsze. I to dobre. Bo już nie będę musiała lecieć na zbiórkę Naszej Chaty w niedzielę pod Biedronkę na ul. Składową, tylko pod pomnik Adama Mickiewicza, trochę nieudaczny, ale o historii jego powstania trochę więcej przy okazji imienin poety, znaczy w okolicach Wigilii. A czemu piszę nieudaczny, przyjrzyjcie się i być może jakiś happening zrobimy z tej okazji. Kiedyś, lat temu kilka, gorzowscy licealiści urządzili akcję mycia Adasia i było zabawnie.

A mnie to miejsce zbiórki pasuje, bo wygodne jest i o 500 m bliżej. No głupota oczywista, bo co to jest pół kilometra… Ale przyzwyczajenie drugą matką…

No i jeszcze jedna rzecz. Jest kolęda na święta. Znów nagrana w Jazz Clubie przez znanych bardzo i mniej też. Prym wodziła, jak zwykle zresztą, Sylwia Beech, dyrektor Miejskiego Centrum Kultury, od lat to robi, jeszcze jako dziennikarka radiowa i rozpoznawalna didżejka. Za jakąś chwilkę w lokalnej telewizji to będzie. Zobaczyć trzeba.

P.S. No i afisz na dziś:

11.00, biblioteka wojewódzka, ul. Kosynierów Gdyńskich, warsztaty na temat tolerancji.

11.00, Galeria Askana, spotkanie mam.

11.00, biblioteka wojewódzka, ul. Kosynierów Gdyńskich, spotkanie z pasją dla osób w wieku 60+.

17.00, biblioteka wojewódzka, ul. Kosynierów Gdyńskich, otwarcie wystawy Anny Kodź. Dość powiedzieć, że artystka jest córką znanego gorzowskiego malarza Józefa Kodzia i bratanicą Tadeusza, hodowcy koni i miłośnika hippiki.

17.00, biblioteka przy ul. Śląskiej 78, spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki.

P.S. 2. Posłuchajcie tego… http://www.youtube.com/watch?v=y0EAL3vXZrM

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x