Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Hugona, Piotra, Roberty , 29 kwietnia 2025

Spotkania teatralne w toku

2013-11-14, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Zwyczajnie nie honor pisać o Teatrze i Aktorach w jednym tekście z dziurami, więc osobnego złośliwca, jak to mam we własnym języku, piszę.

Wczoraj zadziałała klątwa 13 – tej magicznej i jednocześnie złowróżbnej cyfry. Bo pani Katarzyna Figura, która miała zagrać Kalinę Jędrusik, zwyczajnie się spóźniła. No cóż, rozumiem, ktoś mieszka tu nieopodal i coś mu się wydarzyło. Ale bardzo znana aktorka jechała do nas, zresztą nie po raz pierwszy, tym razem z Trójmiasta i przyjechała blisko pół godziny po oznaczonym terminie. Znakomicie zachowała się dyrekcja Osterwy, bo widzów zaprosiła na lampeczkę wina, czekaliśmy. Potem pani Bożena Perłowska – aktorka bardzo dobra, którą chciałoby się częściej widzieć na scenie – zapowiedziała gwiazdę. No i w końcu było. Teatr znaczy był. Katarzyna Figura zebrała wielkie oklaski. Mnie i paru znajomych nie zachwyciła, ale cóż, tak bywa.

Pana dyrektora Jana Tomaszewicza i jego załogę spieszę uspokoić. Tak się zdarza wszędzie, że aktor, główne medium wieczoru, się spóźni, bo… Tego bo może być bardzo wiele. Pociąg, autobus, awaria samochodu, - trema zwykła w końcu. Bywa. Przeżyliśmy, łącznie z tym, że w Teatrze Osterwy czekaliśmy na koncert Richarda Bony ponad dwie godziny. Wtedy się denerwował prezes Dziekański, bo to jego gwiazda była. Ale daliśmy radę, nikt nie pomstował, a pan dyrektor Jan Tomaszewicz sam krzesła donosił, aby ten tłum miał gdzie i jak wygodnie siedzieć. Tak więc spokojnie, nic wielkiego się nie stało. Inna rzecz, że znów odezwała się klątwa 13 dnia. Aktorka zaplątała podnoszenie ekranu i musiała wezwać pana strażaka na pomoc. Przyszedł i pomógł.

I mnie natychmiast przypomniał się genialny spektakl z Mają Komorowską i Wiesławem Komasą, kiedy kurtyna pojechała w dół za wcześnie. I wielka dama polskiej sceny teatralnej, że o filmowej nie wspomnę, zarządziła mocnym głosem – Kurtyna w górę, ta pojechała posłusznie w górę, a wielka aktorka spokojnie dograła scenę i było super. Bo za to się kocha teatr, za takie rzeczy. Za umiejętność ogrywania rzeczy nieprzewidywalnych. Za to coś w telewizji się nie zdarzy. A przecież teatr to tkanka żywa, bo i aktor, i widz też… I zawsze coś się może stać. I oby się stawało, może nie często, bo dyrektorzy teatrów padną nam na serce z tego oto strapienia i niepotrzebnego stresu, ale niech się wydarza, bo jak już napisałam wcześniej, to żywa materia jest i oby jak najdłużej, no może z tymi spóźnieniami nie, ale innymi fajnymi kiksami tak, jak choćby z tą kurtyną… To jak najbardziej, i choć wiem, że dyrekcja się denerwuje, to zupełnie bez potrzeby, bo to cały czas teatr jest i jego magia…

Pamiętam, jako to oto licealistka z miasteczka nad Obrą i Wartą (kolejność zamierzona) pojechałam do Szczecina na jakąści operetkę. Tytułu nie pamiętam, ale było tak, że nagle siadło zasilanie i ci fantastyczni aktorzy ograli tę sytuację świetnie. Posiedzieliśmy chwilkę niedługą w ciemności. I potem było już dobrze. To właśnie przy tej operetce, której dziś nie trawię i nie słucham, chyba się narodziła moja miłość do takich wydarzeń.

Ale ad rem, aktorka wyszła, zagrała, zebrała brawa.

A dziś w Teatrze Osterwy to, na co od początku czekam z niecierpliwością, czyli „Testament psa” w wykonaniu Teatru im. Heleny Modrzejewskiej z Legnicy w reżyserii Piotra Cieplaka. To niebanalna opowieść o tym, do jakich perypetii może dojść, kiedy ponad życie właśnie kocha się własnego czworonoga. A dlaczego czekam na Legnicę? Ano zwyczajnie dlatego, że mnie w teatrze nie interesują warszawscy aktorzy znani z telewizji, którzy gdzieś tam na prowincji, jak zapewne mówią o takich miastach jak nasze na siedmiu wzgórzach, odgrywają jakieś straszne sztuczydła farsami zwane za bardzo ciężki pieniądz. Moim zdaniem tak się teraz porobiło, że to co fajne i interesujące powstaje poza stolicą, której teatry, jak i innych miast w Europie nastawione są głównie na wycieczki i turystów. Taki widz przyjdzie, pogapi się na znane ze szklanego ekranu twarze i będzie zadowolony.

A teatr taki, co eksperymentuje, co zadziwia, zauracza, jest gdzieś indziej, ot choćby w Lublinie, tam Provisorium, Legnica – to znów Jacek Głomb, charyzmatyczny dyrektor, do niedawna Jelenia Góra, ale już niestety nie, na pewno trochę teatrów offowych. I dlatego czekam na Legnicę, bo jak do tej pory jeszcze się nigdy na tym teatrze nie zawiodłam, czego nie mogę powiedzieć o stołecznych scenach.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x