2013-11-22, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Po prawdzie nie tylko ja, ale całe nasze pokręcone i często skłócone środowisko. Przyjechali wszyscy, którzy Piotra lubili, lub z nim pracowali.
Piotruś Miler dwa lata walczył z raczyłem, i niestety przegrał. Wczoraj na olbrzymim cmentarzu junikowskim w Poznaniu był jego pogrzeb. Pięknie o moim przyjacielu mówił sufragan naszej diecezji, ksiądz biskup Tadeusz Lityński, było też paru innych kapłanów.
No i my byliśmy, przyjaciele, znajomi, trochę ludzi, których nie znałam. Smutna to była uroczystość. Żegnać przyjaciół jest zawsze ciężko, a zwłaszcza takich przyjaciół, który się zwyczajnie lubi, i z którymi nam zwyczajnie po drodze.
Ja to mam w tym roku wybitnie czarną serię, co i rusz muszę jechać na jakiś cmentarz, niby nie muszę, ale przyjaciołom i znajomym to się zwyczajnie należy. Taka ostatnia posługa.
I wiecie co, jak tam stałam na tym Junikowie, to zdałam sobie sprawę z jakościowej różnicy na korzyść właśnie poznańskiego cmentarza. Po naszej nekropolii, bez względu czy jest pogrzeb, czy też go nie ma, stale jeżdżą jakieś samochody, a to kamieniarze, a to księża, a to…, chyba tylko Bóg jeden wie, kto. Natomiast w Poznaniu na czas pogrzebu nawet kamieniarze przestają pracować, jeśli znajdują się w pobliżu miejsca ceremonii.
Wiele razy pisałam o gorzowskim problemie, ale bez skutku. Administrator za każdym razem obiecywał, że to się zmieni, że czas pogrzebu będzie bez samochodów lawirujących między żałobnikami stojącym przed kaplicą, a tu zmiany jak nie było, tak nie ma. Myślę, że w końcu coś z tym trzeba zrobić i to jak najprędzej.
I tyle na dziś, bo raczej nie w nastroju do pisania jestem.
P.S. Afisz z zajawkami kulturalnymi jest i owszem, w zakładce kultura.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.