Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Hugona, Piotra, Roberty , 29 kwietnia 2025

Sprzątanie po gorzowsku

2013-12-02, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Szłam sobie wczoraj na miejsce naszej klubowej wycieczki, czyli pod pomnik Adama Mickiewicza i musiałam przeciąć skwerek, parczek niewielki przy AWF. No i zobaczyłam całe pokaźne stado czarnych worów na śmieci. A ponieważ jeden był już zniszczony, to odkryłam, że są w nich zgrabione opadłe liście.

I nagle jakaś nagła klapka w mózgu odpadła z hukiem i przypomniałam sobie, że jak leciałam w sobotę do marszałkowskiego szynobusu, to widziałam gromadę ludzi pracowicie się uwijających na trawnikach, którzy zaopatrzeni w grabie i wory, pracowicie owe liście sprzątali. I muszę uczciwie przyznać, że się nawet porządnie zdziwiłam, że wolna sobota, a tu ktoś pracuje… No rzadkość spotykana tylko na budowie S3, bo nawet późnymi godzinami i nawet po ciemku praca tam aż furczy. Pomyślałam sobie, czyżby nowa jakość?

Ale nie, jednak nie. Bo wory leżały w niedzielę, i nawet jakiś już się nie spodobał tak zwanej młodzieży, która po pijackich sobotnich wieczorach dewastuje i niszczy wszystko, co na swojej drodze trafi, ot choćby poprzewracane śmietniki przy przystankach, bo przecież można, czemu nie, tak dla uciechy i zabawy barbarzyńskiego narodku.

Być może się czepiam, ale wydawało mnie się i nadal się wydaje, co więcej, mocno przekonana jestem, że jak już się zagoniło ludzi do pracy w sobotę, to trzeba było te wory od razu wywieźć i byłoby po herbacie, znaczy posprzątane do imentu. A tak zawsze zostało coś, co jeszcze trzeba wykonać, a być może włożyć kolejną pracę, bo po raz drugi zgrabić liście. No cóż, ja tam się na sprzątaniu za bardzo nie wyznaję, ale chyba tak powinno być.

No i z innej mańki. Otóż w środę, czyli 4 grudnia o 18.00 w Bibliotece Głównej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej im. Jakuba z Paradyża przy ul. Chopina odbędzie się spotkanie dyskusyjne, coś na kształt salonu lub też colloquium poświęconego kulturze. Moderuje dyrektor Sławomir Jach, wśród panelistów jest prof. Wojciech Jerzy Burszta, dyrektor Filharmonii Małgorzata Pera i Bogusław Dziekański, dyrektor Jazz Clubu Pod Filarami. W części oficjalnej odbędzie się zamknięty panel, a na wolne wnioski, czyli zwyczajową kłótnię, bo przecież wszyscy się na kulturze znają, będzie czas w części drugiej, już nie takiej oficjalnej. Uczelnia zaprasza zainteresowanych, w bibliotece jest winda, więc dostępna jest dla każdego. I jak zapowiada pan dyrektor Sławomir Jach, to pierwsza w cyklu taka dyskusja, debata, rozmowa, która może dać jakąś diagnozę, choć niekoniecznie musi. Ale na pewno pozwoli kolejny raz przyjrzeć się temu, co się u nas dzieje, tym razem z naukowej perspektywy.

No i z kolejnej mańki, albo kątka, co komu bardziej pasuje. Otóż moi znajomi, wiedząc o moim mega fiole na punkcie ukochanego Władcy Fryderyka II Wielkiego Hohenzollerna, co jakiś czas dostarczają mi uciechy. Bo albo zagadkowo zagadują – A czy ty wiesz…?, albo – Na pewno tego nie słyszałaś, nie widziałaś… I w wielu przypadkach są głęboko i z niechęcią rozczarowani, bo wiem, bom słyszała, widziała, czytała, mam na półce…

Ale tym razem zaskok był zupełny. Bo jeden z przemiłych znajomych haknął mnie ostatnio w taki oto sposób: – Renata, bo ludzie na mieście gadają, że lubisz Fryderyka… Na co ja się okropecznie zdziwiłam, że akurat ten przemiły znajomy zadaje mnie takie pytanie, bo akurat on powinien to na sicher wiedzieć. Nie wiedział, więc tylko potwierdziłam, że tak, tak, kocham Starego Fryca i interesuje mnie wszystko, co się z nim wiąże (no i tak na marginesie, chyba będę się musiała troszkę niemieckiego nauczyć, bo większość źródeł o Władcy w tym języku jest, i z chwili na chwilę coraz więcej). No i wtedy usłyszałam kardynalny tekst – Renata, to ty musisz ze mną porozmawiać. No i porozmawiałam. I tak od słowa do słowa wyszło, że powinnam obejrzeć pewien film, który mój przemiły znajomy posiada. Umówiliśmy się, że pożyczy. A kiedy przyniósł mi ten film, to zwyczajnie zdębiałam z tego oto zaskoczenia. Bo ni mniej, ni więcej, to film o Andym Warholu, mistrzu pop-artu i paru jeszcze innych. No wiecie, ten od multiplikacji portretów Marylin Monroe i puszki zupy pomidorowej firmy Campbell (zamierzone uproszczenie, bo i od innych paru ważnych rzeczy też). – Ależ … (i tu imię przemiłego znajomego), ty mnie każesz oglądać film o Warholu? Nie chcę…. – Ależ Renata, daj sobie szansę, tylko wnikliwie oglądaj. No i obejrzałam. Znaczy, zaczęłam… i nagle szok i zaskok. Otóż jedna z osób wspominających Andy Warhola siedzi pod portretem, fakt z lekka dziwnym, ale pod portretem Starego Fryca. Nie uwierzyłam, zastopowałam, obejrzałam raz jeszcze, potem jeszcze raz, i raz. I był, znaczy cholera jest. Nie mogłam wyjść z podziwu, że ktoś tam w Nowym Jorku, tej kosmopolitycznej stolicy świata kultury ma portret Starego Fryca (Władca wybaczy familiaryzm). Dzięki. Dzięki wielki za taką informację.

No i tu apel. Jak się gdzieś natkniecie na Starego Fryca, znaczy Fryderyka II Wielkiego Hohenzollerna, jakieś wydawnictwo, jakiś obrazek, to piszcie, proszę, do mnie. Będę wdzięczna wielce. Bo fioł na tym punkcie jest przeogromny. Czego przemili i nie tylko znajomi akurat nie rozumieją. Aha, a może ktoś ma… Och nie, na pewno nie ma, więc nawet prośby werbalizować nie będę.

W tym filmie jest jeszcze jedna zagadka. W pewnym momencie miga portret starej kobiety. Mnie się on kojarzy z Papuszą, ale to chyba nadużycie. No bo skąd… Ale jak jest portret Władcy, to może i Papusza… Kto wie?

P.S. Nie będzie dziś afiszka nawet niewielkiego, bo po południu tylko grają brydżyści, a ja się na tym nie wyznaję, więc nie piszę. Inna rzecz, że to i bardzo dobrze, bo czasami zwyczajnie trzeba posiedzieć we własnym domu.

P.S. 2. Chcę specjalnie podziękować Marcjannie Wiśniewskiej i FG za niedzielny koncert. Z serca, za doznania, za dreszcz i ciarki zachwytu, które po plecach mi latały, a o których nie mogłam napisać w omówieniu koncertu, które jest w zakładce kultura. Bo to takie nieprofesjonalnE. Więc, czapki z głów i czekamy, znaczy ja i nie tylko ja, na więcej. Może tak raz na pół roku, albo raz na kwartał, stara muzyka w FG? Oj, byłoby cudnie…

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x