Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Hugona, Piotra, Roberty , 29 kwietnia 2025

No i się wydało…

2013-12-18, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Był Empik, będzie, na razie wiadomo, że sklep z gorzałką, a być może i knajpka. Szkoda tego miejsca, zwyczajnie szkoda.

Kiedy Empik się zwijał, i nie bardzo było wiadomo, co tam dalej będzie, wszyscy mówili, że na pewno poszło o pieniądze. No i jak czas pokazał, chyba rzeczywiście poszło o pieniądze. Bo sprzedaż alkoholu i czegoś na ząb dać powinna, przynajmniej teoretycznie, większe pieniądze, jak sprzedaż książek, tego niemodnego dziś dobra kultury.

Właściciel pomieszczeń już potwierdził jednej z lokalnych gazet, że faktycznie będzie sklep, a na resztę pomieszczeń szuka nabywcy.

No cóż, takie są prawa rynku, nie masz kasy, to wypadasz z gry. I nie jest ważne, że tradycja, dobra marka miejsca. Żywa gotówka się liczy.

Byłam raz jedyny w nowym Empiku i wcale mnie się nie podoba. Inna rzecz, że ja zwyczajnie zmian nie lubię. A po drugie jakoś mi za Wartę zwyczajnie nie po drodze. Jak Empik był w centrum, to wpadałam tam prawie codziennie. Od czasu do czasu nawet jakąś książkę kupiłam, Bo coś mi wpadło w oko, dobrze nagle zaczęło leżeć w ręce. No sami wiecie, bo też zachodziliście. A teraz grozi nam cały czas, że inne księgarnie wyjdą z centrum, bo księgarzy zwyczajnie nie jest stać na komercyjne stawki za dzierżawę, a miasto się cały czas zastanawia, co z tym fantem zrobić. I rzecz cała przypomina błędne koło, bo radni twierdzą, że to nie jest ich gestia, a prezydent, że rzecz cała w rękach radnych i tak w kółko Macieju. No i nikt nie bardzo chce podjąć jakąś sensowną decyzję. W tym przypadku sensowną, znaczy – należy obniżyć stawki dla tych, którzy jeszcze książki w mieście sprzedają. Ja rozumiem, że miasto musi z czegoś żyć, znaczy z podatków, dzierżaw i innych pieniędzy, na zdobywaniu których ja się kompletnie nie wyznaje, ale wiem też, że w mieście takie miejsca jak księgarnie są niezbędne. No cóż, widać jednak, że co niektórym nie. I za chwilę centrum wielkiego i pięknego miasta, jak o grodzie na siedmiu wzgórzach mawia moja znajoma, rzeczywiście stanie się kurnikiem, jaki wyłania się z mojej pisaniny. A szkoda by było.

No i z innego kątka. Otóż lokalni wandale, jak zresztą prorokowałam, okazali się kompletnie nieczuli na estetykę i sztukę nowoczesną i totalnie zdewastowali tzw. skwerek ekologiczny w centrum, tam gdzie kiedyś stały dwa kramy z najlepszym zielskiem do jedzenia w mieście. Nie wiem, ile to szkaradzieństwo kosztowało, ale wiem, że akurat na to działanie szkoda każdej miejskiej złotówki. I moim zdaniem, ale nie tylko moim, ktoś, kto to zlecił, powinien z własnej kieszeni za to zapłacić. A wszak handlarze płacili dzierżawę, która szła do miejskiej kasy. I nawet chcieli postawić estetyczne kramy, a nie tylko żelazne szczęki, ale urzędnicy jakoś nie okazali dobrej woli. No i mamy teraz całkiem nieekologiczny badziew przy jednej z ważnych ulic w mieście. A zagraniczni turyści, których tam onegdaj spotkałam, nie mogli się nadziwić, jak można cos takiego w centrum czynić. Ano widać można, choć pojąć to trudno.

No i z jeszcze innego kątka. Otóż dostałam zaproszenie na wystawę artystów dwóch, jaka się otworzy w piątek w Filharmonii Gorzowskiej, na godzinę przed koncertem. Tym razem zapraszają panowie Sławomir Sajkowski i Gustaw Nawrocki. I daj im panie Boże a także i ty wredny dżinie z lampy Alladyna, aby tym razem było lepiej, niż przy poprzednim projekcie, który obśmiali niemal wszyscy. Ja dzieła poprzedniego nie widziałam, więc głosu nie zabierałam. Ale dochodziły mnie rechoty zarówno od tych, co się znają, jak i tych, co się nie znają, tylko zwyczajnie własną miarą oceniają. Zobaczymy.

No i jeszcze jedno. Otóż znany jest już afisz wielkiego noworocznego jammowania w Filarach. Na afiszu sami młodzi artyści z USA, Polski, Rosji, studentów renomowanej wyższej szkoły muzycznej w Odense i jeszcze innych. No naprawdę szykuje się wielkie wydarzenie, bo podobnego składu dawno nie było. I będzie rzeczywisty jamm, a nie odgrywanie już przygotowanego repertuaru. A domowe jaskółki już się wybierają i coś tam nawet szczebioczą o całonocnej imprezie, bo rzeczywiście takowa się szykuje. Bo jak mi tłumaczył prezes Dziekański, w końcu ma to, o co mu chodziło od lat. Sami młodzi się skrzyknęli i poprosili o miejsce. A w składzie są też nasze gorzowskie nazwiska. I choć mieszkają hen gdzieś daleko, to jednak z miastem nad Wartą, Kłodawką i Srebrną nadal się identyfikują. No i dobrze.

No i po ostatnie. Ofuknęli mnie znajomi po tekście o Lamusie i o tym, że choć bar zamknięty, to jednak coś się tam dzieje. I ktoś mi z łopatologiczną precyzją wyjaśnił – owszem tak, może i się dzieje. Ale to jedyna instytucja kultury, która działa w godzinach urzędu. Czyli mamy urzędniczą placówkę kultury. No i niestety, muszę rację przyznać. A tak swoją drogą, gdyby taka sytuacja miała miejsce gdzie indziej, to dawno już byłyby konsekwencje, raczej niemiłe dla szefostwa. A tak swoją drogą, to ciekawe, jak jeszcze długo to będzie tak trwać? Myślę, że na to pytanie odpowiedzi nie zna nikt.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x