Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Arnolda, Edgara, Elżbiety , 8 lipca 2025

Rozbawiają mnie urzędnicy… czasami

2013-12-19, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Otóż chyba jeszcze nigdy nie napisałam, że czasami do łez rozśmieszają mnie teksty, jakie dostaję od urzędników. Uwielbiam zwłaszcza oficjalne komunikaty.

Miłosiernie pominę to, co przyszło w sprawie godzin pracy Urzędu Miasta w świąteczny czas, bo już to w sposób ciekawy i komiczny jednocześnie obśmiał mój prześwietny kolega i bardzo, ale to bardzo miły znajomy Dariusz Barański w „GW”. Ja więc nie będę się powtarzać. Ale pozwólcie, że zacytuję kawałek z najnowszego pisma, dziś mnie przysłanego w sprawie Miejskiego Obszaru Funkcjonalnego, a chodzi o, bagatela, wielkie pieniądze unijne. I ni mniej, ni więcej, ważna urzędniczka miejska pisze tak:

„Zawarcie Porozumienia umożliwi absorpcję środków w przyszłej perspektywie unijnej z nowego instrumentu finansowego – Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych (ZIT). Środki te przeznaczone będą na wspieranie zrównoważonego rozwoju obszarów miejskich.  ZIT-y powstają w ramach Regionalnych Programów Operacyjnych. Adresatami wsparcia są miasta wojewódzkie i obszary powiązane z nimi funkcjonalnie. Samorządy działać będą w zawiązanych na zasadzie partnerstwa Miejskich Obszarach Funkcjonalnych, co da im szanse na pozyskiwanie także dodatkowych środków z programów krajowych (głównie
z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko 2014-2020) na działania komplementarne do zadań realizowanych w ramach ZIT”.

No i tak dalej i tak dalej. I z całego pisma można się dowiedzieć, że środki, że Unia, że ZIT…

No i ja się trochę zafrasowałam, bo znam rodzime narzecze, a przynajmniej mnie się tak wydaje, a tu się okazuje, że nie do końca. Przecież to można napisać po polsku, ładnie, bez tych środków, bez innych trudnych słów, które nic nie znaczą, ale za to ładnie wyglądają.

I taka mnie oto refleksja naszła, że szkoły wszelakie opuszczają coraz to nowe rzesze wykształconych młodych ludzi, znacznie bardziej niż ja, bo ja mam tylko jeden dyplom i jeden certyfikat, a oni cały portfel, ale te studia i postudia powodują jedną rzecz. Zatracają umiejętność komunikacji w narodowym narzeczu, bo tylko nowomową się posługują, bo tylko słówka-wytrychy znają, i to też chyba bez refleksji, co to dokładnie one znaczą.

Jeszcze jakiś czas temu się denerwowałam, że zachwaszczają polszczyznę, która jest piękna. A teraz mnie tylko rozbawiają swoją bezradnością wobec rodzimego narzecza, wobec rodzimego języka, który jest wybitnie odrębny, piękny za sprawą melodii i niepodrabialny za sprawą fonetyki. No cóż, ja tam zostaję przy Polskiej Normie Językowej i wskazaniach Rady Języka Polskiego, bo to są jedyne autorytety w tej dziedzinie. A jak ktoś nie czuje smaku i wagi własnego języka, to już jego sprawa. Rozbawiają mnie już urzędnicy… Bo i zirytować się nie ma powodu. Ktoś ich kiedyś po prostu nie nauczył, że nawet urzędowe kwity można pisać ładnie… No cóż, ich szkoda i ich języka też.

A teraz z innego kątka. Otóż poszłam sobie dziś do biblioteki wojewódzkiej, miejsca ważnego dla mnie od zawsze. Boże broń, nie po to, aby uczestniczyć w szopce pt. obrady Rady Miasta, bo siedziba w remoncie, ale po to, aby książki wymienić. I spotkałam późnym popołudniem kolegę, dziennikarz i muzyk w jednym. I jak znam człowieka, a znam całkiem długo, to po raz pierwszy był mocno poruszony. Bo chodzi o kolejny projekt Urzędu Miasta pt. hala przy ul. Przemysłowej. Idzie o to, że miasto przekazuje go Miejskiemu Centrum Kultury, które też będzie przenoszone. I oto co usłyszałam od muzyka – Kto tam będzie próbował? Kto tam będzie koncertował? Gdzie oni znajdą 2 tys. słuchaczy. Przecież to pieniądze wywalone w błoto – mówił artysta, co z tego, że z nurtu off. Zna się na tym. Szkoda, że jak takie decyzje zapadają, nikt w magistracie nie słucha tych, co się na tym znają. Szkoda wielka. No i to jest kolejny przykład na to, że rozbawiają mnie urzędnicy. Bo stanowią coś, na czym się nie znają i nie chcą słuchać tych, co wiedzą o czym mówią. No cóż…

A teraz z innego kątka. Mojego prywatnego. Jakiś czas temu, kilka miesięcy będzie, zaciągnęliśmy kredyt na remont klatki schodowej, najbrzydszej i najbardziej zdewastowanej na Nowym Mieście. OK. o swoje trzeba dbać. Przyszli panowie elektrycy, swoje zrobili i …cisza. Dalej nic. Między innymi moje pieniądze są tam zainwestowane. Bo jakby ktoś nie wiedział, to płacimy za remonty, a ich niet. Nie rozumiem takiej praktyki. Albo robimy, albo nie, ale nie obciążamy mieszkańców. Tak być nie powinno.

P.S. Dziś o 19.00 w Kamienicy Artystycznej Lamus wystawa, koncert, prezentacja najnowszego wydania pisma „Lamus”, czyli wiele wydarzeń. Warto być. Mnie tam chyba nie będzie, bo znów inne obowiązki, ale każdemu innemu polecam.

P.S. 2. A już za chwilę wielki jamm w piwnicy przy Jagiełły, czyli w Jazz Clubie Pod Filarami. No i tam też warto być, tylko przypomnę 28 grudnia, tuż przed Sylwestrem, a prezes Dziekański ma obawy, że wyjdzie z piwnicy w Nowym Roku. Oczywiście do Piwnicy zapraszamy wszystkich, bo wszystko może się wydarzyć. A nuż któryś z wielkich się wybierze. Bo i tak bywało. Mam na myśli zarówno muzyków, jak i decydentów… Warto pomyśleć.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x