2013-12-20, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
To jeden z najsympatyczniejszych zwyczajów jakie znam. A chodzi mnie dokładnie o Betlejemskie Światełko Pokoju, jakie co roku roznoszą i rozwożą skauci i harcerze na całkiem sporym obszarze tego nienajlepszego ze światów.
Zaczęło się od akcji austriackiego radia, ideę podchwycili austriaccy skauci i metodą łańcuszka św. Antoniego rozprzestrzeniają ją coraz szerzej i szerzej. Do Polski światełko zapalane w grocie narodzenia Chrystusa (co mnie zresztą dziwi, bo jak chce legenda i kolęda Pan urodził się w ubogiej stajence i na sianku, ale niech tam) przywożą skauci słowaccy i przekazują je polskim harcerzom, pierwotnie z ZHP, a teraz to już chyba i tym z ZHR też. Odbywa się to podczas uroczystej mszy św. na polanie Głodówka, czyli w miejscu, gdzie jest najpiękniejsza panorama Tatr. Taka, że mnie za każdym razem dech w piersi zamiera, kiedy tam jestem. A staram się tak często, jak tylko mogę, bo nie ma piękniejszego zakątka, mam na myśli Tatry, na ziemi.
Ale do światełka wrócić trzeba. Potem światełko jest przekazywane na cały kraj i jeszcze dalej, bo nasi harcerze wiozą je na Litwę, Ukrainę i Białoruś. No i właśnie dziś gorzowski hufiec ZHP przekaże światełko Urzędowi Miasta. No i tam można je sobie odpalić.
A czemu tak dużo o tym piszę? Bo zachwyca mnie idea, każda zresztą, która propaguje pokój i porozumienie. Bo drażni mnie coraz bardziej to, co się dzieje w naszym kraju, gdzie coraz szerzej wylewa się język nienawiści i podziału. Bo drażni mnie dyktat pewnej religii i jej przedstawicieli. I drażnią mnie lokalne wojenki. I dlatego chwalić pod niebiosa należy skautów i polskich harcerzy, że im się chce takie akcje przeprowadzać.
A teraz z innej mańki. Otóż jakiś czas temu, dni będzie zaledwie kilka, przemiła znajoma prawie że zapłaciła mandat za jazdę po skończonej, ale jeszcze nieoddanej ulicy Kobylogórskiej. Jak mi opowiadała, wszyscy nią jeżdżą, ale na nią trafiło, że napatoczyła się policja. Co prawda mili panowie – jej określenie – tylko pouczyli i pokiwali palcami ku przestrodze. A ja wczoraj w serwisie miejskim odkryła informację, że będzie uroczyste przekazania wyremontowanej Kobylogórskiej do użytku. Ciekawe, czy też droga będzie święcona, jak to w zwyczaju miasta jakiś czas temu było.
No i znów mnie naszła konstatacja taka, że to wybitnie polski obyczaj jest – uroczyste oddawane wyremontowanych kawałków ulic. Inna rzecz, że przy tej skrzeczącej rzeczywistości, to święto prawdziwe, ale żeby aż zaraz fetować to i świętować? Uroczyście wstęgi przecinać? No jednak chyba przesada. Myślę nawet, że nie chyba. Lepiej dać ludziom, do użytku, a świętować inne okazje. W cywilizowanym świecie tak się robi, a u nas ciągle jakieś buszmeńskie obyczaje panują.
No i z jeszcze z jednego kątka. Dziś wielki koncert w Filharmonii. W zakładce kultura więcej szczegółów oraz kilka bonusików, które mogą zachęcić do udziału. Bo biletów garsteczka jest jeszcze, a dziś same przeboje będą, czyli taka muzyka, którą zna każdy, choć za boga chińskiego nie wie, skąd.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.