Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Hugona, Piotra, Roberty , 29 kwietnia 2025

Pani Teresa odeszła…

2013-12-29, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

To znów nie był jeden z najlepszych z dni w tym roku. A wydawało się, że będzie dobrze. Bo był las, była droga, a potem w domu komputer i ta informacja…

Jak grom z jasnego nieba spadła na mnie ta wiadomość. Było tak. Poszłam do lasu w najlepszym z możliwych towarzystw, czyli z Naszą Chatą. Było przecudownie. I w takim nastroju wróciłam do domu. Otworzyłam komputer i tu… Nie, to nie może być prawda. Nie Ona i nie teraz.

Ale to prawda, pani Teresa Klimek nie żyje. Odeszła. Miałam to niezwykłe szczęście i zaszczyt znać panią Teresę, zresztą jak i jej zmarłego wiele lat temu męża Władysława. Znam także i bardzo sobie cenię tę znajomość, jednego z jej dwu synów, pana Tomasza, znanego gorzowskiego architekta.

Kiedy ostatni raz rozmawiałam z panią Teresą, to mówiła, że trochę słabuje, że wróciła ze szpitala, że słabo się czuje, ale porozmawiałyśmy przez telefon. Pani Teresa zapraszała, ja obiecałam, że wpadnę, ale zaczęła się gorączka przedświąteczna i nie dałam rady. Nawet dziś, jak szłam po mokrym lesie, to sobie robiłam listę znajomych, których chcę odwiedzić. No i oczywiście pani Teresa była tam bardzo wysoko. I nawet się cieszyłam na wizytę, bo za każdym razem spotkania z tą spokojną, zawsze uśmiechniętą panią, która emanowała ciepłem, prawdą, spokojem właśnie i pewnością tego, co robi, działały na mnie uzdrawiająco. To właśnie pani Teresa kiedyś uratowała mi życie. Bo byłam zagoniona jak diabli, jak taki szary zając, na którego nagonka idzie i leciałam od jednego zajęcia do drugiego. Spotkałam wówczas panią Teresę na jednym z gorzowskich chodników. Zatrzymałam się na moment. Pani Teresa popatrzyła na mnie i powiedziała – Pani Renatko, spokojnie, trzeba wyluzować. A to pani zna?, i wyjęła kserówkę Dezyderaty, starego tekstu, który nakazuje w spokoju i ciszy przeżywać ważne momenty. Dała mi ten tekst i poprosiła, bo wszak pani Teresa nigdy i nikomu nic nie kazała, abym się z tym zaznajomiła i może trochę pokierowała. I w domu, kolejny zresztą raz, przeczytałam, pierwszy raz tak uważnie i rzeczywiście postanowiłam się tym przesłaniem pokierować.

Nie ja jedna zresztą, bo pani Teresa ten spokój, tę zadumę i rozwagę przekazywała wszystkim.

Dziękuję pani Tereso za to…, nie je jedna i nie tylko za to.

Pani Teresa Klimek była pierwszą kobietą, która została Honorowym Obywatelem Miasta Gorzowa. Wcześniej w jej życiorysie złotymi zgłoskami zapisała się jej działalność na rzecz drugiego człowieka, jej działalność na rzecz Klubu Inteligencji Katolickiej, w czasach tych wrednych, kiedy na KIK-i patrzono bykiem i reperkusje za działalność mogły być nawet tragiczne. To Ona myślała o powołaniu Towarzystwa Brata Alberta w Gorzowie, bo przecież bezdomnym, nawet jeśli mają jakieś problemy inne, trzeba pomagać. To właśnie pani Teresa włączyła się w działania NSZZ Solidarność, i wcale Jej nie interesowało, co z tego może być. To Ona była internowana za tę działalność, ale nigdy nie rozwinęła sztandaru męczeństwa i nigdy z tego nie zrobiła żadnej korzyści. A jak ja znałam tę niezbyt wysoką spokojną panią, zawsze uśmiechniętą i życzliwą ludziom, nigdy by jej do głowy nie przyszło, aby ciągnąć z tego kombatanctwa jakiekolwiek profity. To Ona jeździła na procesy krzywo oskarżonych i także sądzonych w czasach ancient regime’u działaczy różnych organizacji niepodległościowych, znaczy podziemnych w czasach komuny. I kiedy ją kilka razy pytałam – dlaczego, zawsze mówiła, bo tak trzeba było zrobić. To właśnie Ją ośrodek Karta poprosił o wspomnienia z tych ciemnych i niedobrych bardzo czasów. I pani Teresa, choć wiedziała dużo o różnych rzeczach, wspomniała dla Karty tylko widzenie z synem Kazimierzem, zresztą ważne dla innych internowanych wówczas w Poznaniu. Nigdy i chyba nikomu nie mówiła o rzeczach strasznych, jakie się tam działy.

Ostatni raz rozmawiałam z Panią Teresą w listopadzie. Mówiła, że właśnie wróciła ze szpitala, że trochę słabuje, że sił za bardzo nie ma. A ja na to, pani Tereso, jeśli nie pani, to kto. I usłyszałam, że tak nie można, że następcy się znajdą… Obróciłam rzecz całą w żart. Jaka szkoda, że nie zdążyłam wejść do mieszkania przy ul. Sikorskiego.

I znów miał rację ten mądry ksiądz Jan Twardowski, który napisał… Spieszcie się…

Nie pospieszyłam się…

Rodzinie i przyjaciołom serdeczne wyrazy żalu. A nam wszystkim w Gorzowie pamięć, że oto 29 grudnia 2013 roku na Niebieskie Łąki odeszła fascynująca osoba, Pani Teresa Klimek, postać wielka i godna. I na pewno warta upamiętnienia.

Pani Tereso, ja będę pamiętać, i będę czytać Dezyderatę, a co więcej, Pani zwyczajem, będę się nią dzielić.

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x