2014-01-11, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Przynajmniej w gorzowskiej kulturze. Bo w 2014 roku nie będzie łączeń instytucji kultury, nie będzie wycinania kolejnych z pejzażu miasta. Dlaczego? Oto jest pytanie, idąc za Szekspirem.
No i od Szekspira zacznę. Bo jest uniwersalny, choć mija 600 lat od czasów, kiedy żył, to jednak można znaleźć u niego całą mądrość życia. Ale myślę, że nawet wielki dramatopisarz znad Avonu nie umiałby odpowiedzieć, po co była zadyma z tą całą strategią kultury, wycinaniem jednostek i straszeniem kolejnych. Po co? Strategia o ile, jest realizowana, to na poziomie kwitów, które dyrekcje poszczególnych jednostek muszą wypełniać i na poziomie nazywania wszystkiego, co się dzieje, festiwalami, bez względu, czy to pokaz kuchni jest, czy też może pietruszki w Parku Róż. Bez sensu zlikwidowano dwie niszowe i akurat potrzebne instytucje, bo radni dali się omamić złotoustym urzędnikom, nie popatrzyli, jak faktycznie wygląda działalność tych instytucji.
Na szczęście wszelkie zmiany zawieszono na kołku. A czemu? Ano choć Szekspir by nie wiedział, my możemy się zabawić w probabilistykę i odpowiedzieć bardzo konkretnie – idą wybory, a w takich momentach nie podejmuje się decyzji, które są kontrowersyjne, trudne, mogą wywołać opór jakiejś grupy ludzi. Ma być cicho, spokojnie i lukrowato. Natomiast cała karuzela ruszy z kopyta po wyborach i wtedy mogą nas czekać różne dziwne niespodzianki. Ale pożyjemy, zobaczymy…
Inna rzecz, że taka decyzja, nic nie zmieniamy, choć wcześniej było mocno groźne pobrzękiwanie szabelkami pokazuje słabość i podległość urzędników wobec szeryfa miasta na siedmiu wzgórzach. Bo ja jestem święcie przekonana, że za tymi dziwnymi decyzjami nie stoi rozbudowany do nieprzytomności i zupełnie bez potrzeby wydział kultury, tylko sam szeryf właśnie. A w moim myśleniu utwierdza mnie decyzja, że teraz koniec ze zmianami. Ale niech tam, niech sobie będzie… Jak już napisałam, pożyjemy, zobaczymy…
A teraz słówko o gender, najmodniejszym pojęciu tego i minionego roku. Otóż za ostatnich kilka dni coraz więcej moich znajomych wita się, mówiąc, jestem gender. Tak też było wczorajszego wieczora w FG, gdzie takich gender było sporo i to jest dziwne, bo publiczność w większości wyglądała na tę od ojca Rydzyka i posłanki Kempy. Tak też było w przypadku rozmowy z dr Agnieszką Niekrewicz, którą najpierw podpisałam – językoznawca, ale kiedy mi zwróciła uwagę, że ona jest gender, to zmieniłam na żeńską formę. Coś się chyba zaczyna zmieniać, coś w naszym postrzeganiu świata zaczyna przebłyskiwać, no i nareszcie może. Bo zaczyna się w naszym kraju robić niebezpiecznie, zaczynamy gdzieś kołować w stronę państw szariackich. A to bardzo niedobry trend.
No i na koniec, dziś o 17.00 w Galerii Sztuki Najnowszej wystawa Andrzeja Ciesielskiego, o tej samej godzinie w cerkwi prawosławnej koncert kolęd, a jutro o 9.00 można ruszyć na wycieczkę z Naszą Chatą z Tarnowa do Bogdańca, a po drodze zobaczyć arcydzieło zwierzęcej architektury, logistyki i budowlanki czyli bobrze żeremie. Spotkanie przy pomniku Mickiewicza. A klub Relaks zaprasza na trasę z Gorzowa, przez Kłodawę i Wojcieszyce do Gorzowa. Spotkanie o 10.00 przy Castoramie. Natomiast o 12.00 w FG koncert familijny, na afiszu głównie Strauss, na scenie pani Beata Gramza i orkiestra FG. A poza tym jest jeszcze kino Helios i kino 60 Krzeseł, tak więc nie warto siedzieć w domu.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.