Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Hugona, Piotra, Roberty , 29 kwietnia 2025

Oglądane z oddali

2014-01-16, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Tak się składa, że od kilku dni siedzę sobie w miasteczku nad Wartą i mam trochę czasu, aby sobie spokojnie poczytać, pomyśleć i się zadziwić.

No i właśnie dziś przyszło mnie się zadziwić. A skłonił mnie do tego artykuł, opinia właściwie wyrażona we wrażej gazecie, której nie czytam, ale którą podesłało mi kilkoro znajomych. Chodzi o podsumowanie minionego roku w gorzowskiej kulturze. Ok., pisać każdy może, bo w takich czasach żyjemy, ale nie sądziłam, że w lokalnym dzienniku, który z upartością pisze o sobie, że jest największy i najbardziej opiniotwórczy w regionie, przeczytam sformułowania rodem z brukowców różnych.

A dokładnie chodzi mnie o sformułowanie, że urzędnicy oblani wiadrami pomyj przez „obrońców” Filarów i po sygnale z Rady Miasta wycofali się z pomysłu łączenia klubu z Filharmonią Gorzowską. No i dostało się też samym radnym, których nazwano lekceważąco znawcami zarządzania kulturą oraz fanami muzyki, zwłaszcza jazzowej.

Otóż nikt nikogo „wiadrami pomyj”, że posłużę się frazeologią periodyku najlepszego i najbardziej opiniotwórczego w regionie według jego osobistego mniemania, nie oblewał.

Było bardzo wiele głosów przeciw pomysłowi połączenia obu instytucji, ale znakomita większość to były merytoryczne opinie przeciwko z wyłuszczeniem wszelakich argumentów. Nikt nikogo publicznie nie znieważył, nie obraził, nie poniżył. Przynajmniej mnie nic na ten temat nie wiadomo, co więcej, żaden proces o zniesławienie czy też obrazę honoru godności urzędniczej nikt nikomu nie wytoczył.

W krytykę złego z każdej pozycji pomysłu zaangażowały się nie tylko lokalne środowiska pogardliwie nazywane obrońcami, jak również radni.

W krytykę włączyli się także zwykli mieszkańcy miasta, czego dowody dawali w swoich głosach kierowanych do szefa klubu czy też do radnych.

Rada Miasta nie dała żadnego sygnału, tylko przyjęła jednoznacznie przez aklamację stanowisko w tej sprawie, które jednoznacznie pokazało, że pomysł urzędników jest sprzeczny z ich postrzeganiem przynajmniej niektórych działań urzędników. Że przypomnę, za ostatnie lata takiego jednoznacznego stanowiska w jakiejkolwiek sprawie, gdzie jednym głosem mówią ci z prawa, lewa, centrum oraz niezależni, nie pamiętam.

Insynuowanie, że zachowanie takiego a nie innego stanu rzeczy, jest konserwowaniem starego systemu i burzy zbyt wiele partykularnych interesów, jest zwykłą obrzydliwością. A dlaczego? Ano dlatego, że piszący tamte słowa, a periodyk je drukujący, nie pokazał o jaki układ chodzi, jakie i czyje interesy. A takie pozostawienie w zawieszeniu tych ważnych słów na zasadzie – domyślcie się sami, albo też – no przecież wszyscy wiedzą, o co chodzi, jest, jak już napisałam, zwykłą obrzydliwością wprost z ancient regime’u lub bliżej, z tzw. IV RP. Jeśli już ktoś pisze o układach, klikach i interesach czyichkolwiek, to niech je pokaże, wypunktuje i przekona, że pomysł „oblanych pomyjami” urzędników był dobry, ba, znakomity, a banda oszołomów dbałych jedynie o swoje i tylko swoje walczy, aby to swoje zachować. To język i styl Antoniego Macierewicza i koleżków jemu podobnych.

Celowo nie piszę o planowanej fuzji Kamienicy Artystycznej Lamus i Miejskiego Ośrodka Sztuki, ponieważ ten alians nie wywołał aż takiego społecznego rezonansu i takiej fali krytyki. Właściwie nie wywołał żadnej reakcji. Być może tam nie ma tych skostniałych układów i prywatnych interesów? Tego nie wiem. Wiem tylko jedno, że od samego początku pomysły urzędników, nad którymi litościwie się pochylił piszący w periodyku „największym i najbardziej opiniotwórczym w regionie” – słowa są cytatem z reklamy pisma, były konsekwentnie krytykowane, bo naprędce sporządzona restrukturyzacja owszem, naruszała układ i uderzała w interesy, ale tych, co tam bywali i bywają oraz żywo uczestniczą w różnych wydarzeniach.

Dla przykładu, bez żadnej refleksji zlikwidowano Klub Nauczyciela, czyli miejsce, gdzie bywali nauczyciele emeryci. Zniszczono ich miejsce, bo co? Bo dla emerytów nie ma już pola, bo są niepotrzebni? Pytań można postawić zresztą wiele, ale nie kwestia, aby płakać nad pochopnie wylanym mlekiem.

Kwestią jest to, aby skoro już się o czymś pisze, pisać dobrym językiem, bez insynuacji i pomówień, bo, moim zdaniem, tak teraz się właśnie stało.

No i na koniec konkluzja. Znam osobę, która napisała te słowa. A przynajmniej tak mnie się zdawało. I teraz żałuję, że dzieliłam się własnym przemyśleniami czy sądami, nie przeczę ostrymi czasami. Ale co innego gadać sobie do kogoś, o kim się myśli dobry kumpel i fajny dyskutant, a co innego pisać do mediów. Pomyliłam się i tego żałuję.

I dodam tylko, że ze względu, iż stale chodzę na wydarzenia muzyczne w mieście na siedmiu wzgórzach, wiem trochę, jak one się układają i jak je się urządza oraz na czym polega pełna autonomia instytucji. I dlatego za każdym razem bronić będę racji autonomii i samodzielności tych, które na to zwyczajnie zasługują, bo są rzeczywistą wizytówką miasta, jak Filary, oraz mają szansę się nią stać, jak FG. O innych instytucjach równie ważnych, że podkreślę kolejny raz, nie piszę, bo nie wywołały aż takiej fali oporu zarówno wśród  fanów, zwykłych ludzi, radnych i autorytetów muzycznych.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x