Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Hugona, Piotra, Roberty , 29 kwietnia 2025

Armagedonu jednak nie było

2014-01-22, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Może ktoś poinformuje TVN24, że w Gorzowie końca świata z tytułu marznącego deszczu jednak nie było. Może w końcu ktoś tam się zastanowi, co mówi, na ważnej i jednak, niestety, oglądanej antenie, i pomyśli, zanim coś ogłosi.

Wczoraj prawie armagedon w mieście na siedmiu wzgórzach ogłosiła wcześnie rano telewizja TVN24. Bo miało być okropnie i strasznie. Jak rzeczywistość pokazała, wcale strasznie i okropnie jednak nie było. No przyszedł nagły atak zimy, padało, było ślisko, ale nie aż tak tragicznie, jak 10 marca ubiegłego roku, kiedy z Naszą Chatą brnęliśmy po lesie w śniegu gęsto padającym, który sięgał nam w lesie do połowy łydki. Było ciężko, nawet miejscami bardzo, i tylko dziękowaliśmy przewodnikowi, panu mecenasowi Stanisławowi Żytkowskiemu, że tak nas wokół Okuniów poprowadził, że większość drogi była w lesie. Wtedy wydarzyło się coś na kształt małej tragedii, bo śnieg padał i padał, i padał, i padał, a my sobie szliśmy. I to o godzinę dłużej, niż mamy w zwyczaju. I choć było mocno śnieżnie, to jednak armagedonu nie było. Tak więc nie manipulujmy informacją, nie dodawajmy stresu, kiedy nie trzeba. Bo on i tak stale nam towarzyszy. I to tyle w kwestii śniegu, marznącego deszczu i innych plag Bożych, które mogą się wydarzyć, co oczywiście nikomu nie powinno się zdarzyć.

A teraz z innego kątka. Będzie w teatralnego. Bo u Osterwy stoją półpancerze, buńczuki i inne stare uzbrojenie, które cieszy oko ale i zastanawia. Czyżby Osterwa poszedł na wojnę? No nie, jednak nie. Jak tłumaczy dyrekcja Jan Tomaszewicz, to tak, dla uciechy oka. Stare, ech tam stare, no trochę przeleżałe w magazynach kostiumów elementy scenografii, a że dobrze puklerze i inne elementy uzbrojenia się mają, to dlaczego ich nie pokazać. Ja tak mam, że lubię puklerze, buńczuki, szaszki, szarpuny i inne pałasze. I dlatego namawiam, jak już pójdziecie do Osterwy, to wybierzcie się na piętro i obejrzyjcie tę zbrojownię teatralną, bo warto. A przy okazji zerknijcie na świetlik, po remoncie on ci jest i jest w nim co oglądać. Oj jest.

A za chwilkę niewielką będzie okazja, bo premiera nowej sztuki już w sobotę. Będą „Wesołe kumoszki z Windsoru” według Szekspira w reżyserii Jacka Głomba (o samej realizacji za jakąś chwilkę niewielką w naszej zakładce Kultura będzie). Wtedy będzie okazja, aby teatralną zbrojownię obejrzeć, no przy okazji spektaklu, w antrakcie znaczy.

A teraz słówko o Szekspirze, znaczy wielkim dramaturgu znad rzeki Avon, który chwilkę niewielką pomieszkał z Londynie, namieszał w dramaturgicznym światku, i jak chcą historycy, stał się przyczyną śmierci równie wielkiego dramaturga tamtych czasów Kita Marlowe’a (którego tak samo kocham jak wielkiego Williama), ale ja wierzę, że to nie jest prawda. W każdym razie William na zawsze w naszym świecie zmienił bieg dramaturgii. Napisał wiele bardzo dobrych tekstów, dramatów, komedii, ale i wierszy, w tym przepiękne sonety, które mam w domu w dwojakiej wersji. W papierze, jako wiersze, i w wersji muzycznej w cudnym wykonaniu Stanisława Sojki. Dla mnie Szekspir jest wyrocznią. Teatr – znaczy Szekspir. Wiem, wiem, minęło ponad 500 lat, a on jest stale aktualny. Czytam go w przekładzie Józefa Paszkowskiego, bo to piękna, stara polszczyzna jest. Czasami sięgam do przekładów Stanisława Barańczaka i też się mocno zachwycam.  Raczej omijam tłumaczenia Maciej Słomczyńskiego, bo jakoś mnie nie leżą. Z oryginałami się nie mierzę, bo niestety, angielski mój na takim poziomie nie jest, aby docenić wartość słowa w oryginale sprzed tylu lat. Może kiedyś… W każdym razie, w sobotę „Kumoszki”, czyli tekst stary, ale jakżesz aktualny. Bo ciągle są kumoszki, bo ciągle ktoś o kimś gada, ktoś kogoś ocenia. Zobaczymy, jak Jacek Głomb sobie z tym dał radę. Ale jak się pamięta, że zgarnął ważne nagrody za inne realizacje wielkiego Williama, jak choćby za „Koriolana”, wybitnie trudną sztukę, to wątpliwości żadnych być nie może. Ja czekam.

No i dla porządku domu: 18.00, siedziba PTTK przy ul. Mieszka I 15, spotkanie z Janem Palejczykiem, który opowie o wyprawie do Patagonii.

P.S. A o głośnej w mieście sprawy budowy hali widowiskowej nie piszę, bo i po co. Wszyscy już napisali.

P.S. 2. A domowe jaskółki zażądały – teraz nam poczytaj Szekspira, bo same nie umiemy. No cóż, czytam i fraza mistrzowska mnie poraża, za każdym razem, kiedy czytam Szekspira, Jana z Czarnolasu, Ericha Marię Rilkego, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Jarosława Iwaszkiewicza, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i wielu innych zawsze tak mam, że dopada mnie zachwyt nad słowem. A jaskółki już ułożyły listę. Dziś Szekspir, potem… No strach się bać.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x