Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Hugona, Piotra, Roberty , 29 kwietnia 2025

Można kupić Gordona!

2014-01-23, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Tak, tak, to nie żart. Po bardzo długiej przerwie znów prace Andrzeja Gordona można kupić. Jest jeden olej i jedna serigrafia do nabycia. Ja się cieszę, bo serca wiernej biografistki mistrza nic bardziej ucieszyć nie może, niż to, że ukochany twórca znów się pojawił na rynku.

medium_news_header_6249.jpg

Ale niech będzie po Bożemu. Szłam sobie ci ja do pracy swojej bardzo zresztą ulubionej i droga mnie tym razem zawiodła tuż kole Lamusa, znaczy Kamienicy Artystycznej Lamus. I na tyle było widać przez panoramiczne okna, czymś zresztą przysłonięte, że zobaczyłam obraz, duże płótno, a tam… No krzyżowanie Andrzeja Gordona. Tych obrazów nie można pomylić z niczym innym. No po prostu nie można. No i po południu poszłam do Lamusa, żeby sobie popatrzeć, pomierzyć i do bazy włożyć, bazy danych, bo znów mnie po głowie lata pomysł. Niezwykle uprzejma pani Sylwia galerię sprzedażną otworzyła, pogapić się dała, ale mierzyć nie musiałam, bo się okazało, że obraz obmierzony zobaczyć można na stronie klubowej. No i tak tam stoi „Ukrzyżowanie VII” 1970, 150 cm na 100. No i cena 1,5 tys. zł za płótno. Cena nie jest jakaś zaporowa, ale dla malarza, który przez lata kompletnie nie istniał na rynku, to jednak jest wydarzenie. Ale co więcej, w Galerii Sprzedażnej Lamusa jest też serigrafia Gordona do nabycia, a dokładnie sito z 1978 roku z cyklu „Grafiki gorzowskie”. I za 240 zł, a dodam, że przepięknie oprawiona praca jest. W bardzo dobrym stanie. No rewelacja. Obie prace, olej i sito pochodzą z prywatnej kolekcji, może lepiej od prywatnego właściciela. I teraz mam zagwozdkę, od kogo. Pani Sylwia nie powiedziała, więc ja uruchomiłam prywatny galop mózgowy mój i poleciałam po nazwiskach kolekcjonerów i przyjaciół Artysty, którzy takie prace mogli mieć. No i pustka, nie wiem. Może kolekcjoner się ujawni, dla mojej bazy danych i dla przyszłej, następnej, daj panie Boże i ty wredny dżinie z lampy Alladyna, oraz ty Mistrzu Koszałku, książki, która w zamyśle ma być rozwinięciem sfery słowa z mojego albumu o Andrzeju Gordonie, który światło ujrzał 17 marca 2007 roku.  No bo chyba trzeba rozwinąć temat, bo coraz więcej wiem, coraz częściej mnie pewien przemiły znajomy pyta – Pani Renato, a co z tą książką. I pogania, na takiej oto zasadzie, a weź się babo jedna do pracy i w końcu napisz. No napiszę, napiszę…

Ale na moment wrócę do tego krzyżowania, do tego oleju. Nie było widać datowania na obrazie, na podobrazie nie patrzyłam. Ale jak dobrze, w miarę dobrze poznałam drogę twórczą Gordona, to datowanie mnie się nie zgadza. Bo krzyżowania są późniejsze, to lata 80. minionego wieku. To już jakiś szmatek życia przeżyty, to jakieś inne doświadczenie życiowe zaliczone. Ale może się mylę, może Andrzej Gordon znacznie wcześniej coś próbował z krzyżowaniami. Przypomnę tylko, że malarz krzyżował kobiety. Ciekawych, dlaczego to robił, odsyłam do mojej probabilistyki w albumie, który można obejrzeć i poczytać, jak ktoś chce w bibliotece wojewódzkiej. Bo nikt na ten temat nic innego nie napisał. Jest pewna zagadka, którą ja usiłowałam rozwikłać i chyba w jakiś sposób mnie się udało. A teraz ten obraz i jego numeracja oraz datacja trochę tę tezę burzą. No dobrze, przyjrzę się raz jeszcze moim zbiorom, także obrazom Artysty, pomyślę, zobaczymy, co wyjdzie.

W każdym razie, dla mnie, piszącej te słowa, ważne jest, że znów Gordon wypłynął na rynek. Może stworzy się opcja, może ktoś zechce kupić, może ktoś zechce mieć w domu mocno niepokojące prace Mistrza. Ja mam dwie prace. Jedna to maleńka grafika darowana mnie przed laty przez przyjaciół, bo jak się zorientowali, że Ochwat totalnie odjechała na punkcie malarstwa, grafik, Andrzeja Gordona, a nie ma, to darowali i za to wdzięczna jestem. A drugą pracę, też na papierze mam od innego znajomego, i cały czas się na nią gapię. Bo tam jest wszystko, co o odrębności stylu Gordona  decyduje.

Jak to już wielokroć napisałam, nie znałam Andrzeja Gordona osobiście. Nie bywałam w pracowniach. Mnie zauroczyło malarstwo. Sztuka. Mistrzostwo. To coś, co w sztuce się najbardziej liczy. Prawda, nie plastik, prawda, nie udawactwo. A  forma, a przekaz, to już inna sprawa. Zośka wybaczy, kocham Andrzeja Gordona, nie człowieka, bo go nie znałam, kocham go jako artystę. Tak samo, jak Kita Marlowe’a, Szekspira, wielu polskich poetów, wielu pisarzy, wielu malarzy. Tak samo, jak wielu kompozytorów. Tak mam.

P.S. A jaskółki domowe się domagają. Dziś o 19.00 w Lamusie Sławomir Sajkowski o Nepalu i Górach Najwyższych mówił będzie. Posłuchamy.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x